Niewinni winowajcy

Juliusz Stecki

I. Prawie osiem lat temu kierownictwo - a któż by inny! - piłkarskiej Legii Warszawa - przyłatwiło swoim ukochanym boiskowym pracownikom wysokie zwycięstwo w ostatnim ligowym meczu nad Wisłą w Krakowie, które dać im miało tytuł mistrzów Polski. Nie dało i to wcale nie dlatego, iż Legia "wygrała" nie na tyle, ile było trzeba, czyli niżej od ŁKS Łódź, rywalizującego z nią w takim samym załatwianiu tegoż interesu z poznańską Olimpią. Warszawianie w tej licytacji byli skuteczniejsi, ale PZPN postanowił uderzyć pięścią w stół i nie uznał obu "rozstrzygnięć", przyznając mistrzostwo Lechowi z Poznania, też niewolnemu od podejrzeń o przewalanki.
Do dziś nawet i niefanatyczni kibice mają jednak za złe PZPN-owi tamto - jak nazywają bez żenady - okradzenie Legii. Za okradzionych mają się zwłaszcza ci, którzy swoim wykrytym oszustwem zamierzali przecież oszukać innych, a zwłaszcza tych, którzy chodzą na mecze z wiarą, że nikt nie robi sobie z nich jaj. Oni też do dziś nie zapomnieli warszawianinowi, byłemu selekcjonerowi reprezentacji kraju Ryszardowi Kuleszy, iż ten odważył się publicznie nawoływać do zdecydowanego rozprawienia się z oszustwami w sporcie.
II. Niedawno przed II-ligowym meczem w Opolu piłkarzy Odry i Włókniarza z Kietrza dostojnicy z obu tych klubów głośno i jawnie zapewniali gdzie się dało, iż w tym wydarzeniu wszystko będzie lege artis, że gra będzie czysta, bez układów i uprzejmości, chociaż wyniki tychże przydałyby się Odrze w staraniach o I ligę, zaś Włókniarzowi - też z Opolszczyzny, zresztą - zdałyby się niczym kadzidło umarłemu.
Po zremisowanym - niekorzystnym jednak dla Odry, a obojętnym raczej dla Włókniarza - meczu ci sami dostojnicy w tych samych mediach i tych samych niemal miejscach, zapewne w zdenerwowaniu, nie pozwalającym kontrolować tonacji wypowiedzi, mieli do siebie pretensje o niedotrzymanie przedmeczowych, a jednak, obietnic. Nie krępowano się w tym wszystkim publicznie opowiadać o wzajemnie wyrządzonych krzywdach, wśród których było też i odmówienie przez gospodarzy gościom płci obojga skorzystania przez nich z toalety.
Gdyby teraz, nie daj Boże, Odra jednak nie weszła w czerwcu do tej I ligi - taka klozetowa wersja przyczyn tego niepowodzenia ma szanse przejść do historii niczym befsztyk, którego zjedzenie zaszkodziło 65 lat temu w zdobyciu polskiemu biegaczowi złotego medalu olimpijskiego w Berlinie. Nikt natomiast nie zechce zapewne pamiętać o nie najlepiej realizowanej polityce prowadzenia opolskiego klubu przez jego teraz polsko-amerykańskie kierownictwo czy o wczesnowiosennych strajkach włoskich samych panów piłkarzy, bez których w rozdawaniu kart na II-ligowym finiszu nie zaszkodziłby obecnie nie tylko remis z wiarołomnym Włókniarzem.
III. Dyrekcja pewnej szkoły na Opolszczyźnie zdemaskowała maturalnych oszustów, którzy złamali dawno, dawno temu ustanowione i podobnie wcześniej zaakceptowane prawo, że na egzaminie maturalnym należy wykazać się rzetelną wiedzą, a nie tą, jaką się zapisało na ściągawkach. To prawda, że wręcz tradycją było dotąd ściąganie na jakichkolwiek egzaminach, ale ściągający ryzykowali na własny rachunek i potem ponosili tego ewentualne surowe konsekwencje.
Teraz po wpadce maturalnej w Kędzierzynie-Koźlu odezwało się wcale niemało głosów... potępiających tych, którzy solidnie wykonali swój obowiązek. Grzmią więc wychowawczo dobrodzieje, że bezduszna dyrekcja złamała kariery zdolnym młodym ludziom. Kariery już od początku budowane na przekrętach? Przekrętach dających miejsca na studiach kosztem tych, którzy uczciwie nauczyli się tego co potrzeba? Że co, że wszyscy tak kręcą, tylko nie wszystkich się łapie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska