Winda-widmo

Są oni podejrzewani o poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prudnicka policja, pod nadzorem tamtejszej prokuratury. Sprawa dotyczy zakupionej przed trzema laty windy do planowanej nowej siedziby prudnickiego starostwa. Dźwig jednak nigdy do Prudnika nie trafił.

Doniesienie do prokuratury złożył obecny starosta, Romuald Felcenloben, który już wcześniej starał się odzyskać sądownie pieniądze od producenta windy. Było to trudne, bo zarejestrowana w Warszawie firma została rozwiązana, a adresy jej byłych właścicieli nieznane. Dlatego zainteresował sprawą również organy ścigania.
- W toku postępowania zabezpieczono fakturę, na podstawie której starostwo zapłaciło za ten dźwig razem z montażem blisko sto tysięcy złotych, mimo że przecież nigdy go nie otrzymało - informuje Janusz Aniszewski, prokurator rejonowy w Prudniku. - W związku z tym urzędnicy, którzy polecili wypłacić pieniądze firmie, która miała dopiero tę windę zrobić, popełnili przestępstwo poświadczenia nieprawdy i taki zarzut zostanie im postawiony. Dojdzie do tego jeszcze w tym roku, najpewniej w grudniu. Za poświadczenie nieprawdy grozi kara do pięciu lat więzienia.

Na dokumentach feralnej transakcji figurują podpisy wicestarosty, skarbnika i naczelnika administracji budowlanej w powiecie.
Wczoraj nie udało nam się z nimi skontaktować: wicestarosta i skarbnik do końca dnia mieli pilne narady, a szef nadzoru budowlanego przebywał poza starostwem.

Korzystny dla starostwa finał ma ciągnąca się od lutego cywilna sprawa sądowa przeciwko producentom windy. Bronili się oni, twierdząc, że ponieważ od transakcji minęły już trzy lata, sprawa uległa przedawnieniu. W ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Opolu zdecydował jednak, że mimo opieszałości starostwa właściciele spółki również zachowali się nieprofesjonalnie, za co muszą odpowiedzieć i zwrócić pieniądze za windę.