1 liga futsalu. Berland Komprachcice ze zwycięstwem, Odra Opole z remisem, a Gredar Brzeg z porażką [zdjęcia]

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Gredarowi zwycięstwo wymknęło się w samej końcówce.
Gredarowi zwycięstwo wymknęło się w samej końcówce. Jarosław Staśkiewicz
Ze zmiennym szczęściem grały nasze zespoły w 1 lidze futsalu. Jedna z ekip pewnie wygrała, druga zremisowała, a trzecia dość pechowo przegrała.

W meczu na szczycie grupy południowej udział brała Odra Opole, która podejmowała Orła Jelcz-Laskowice. W spotkaniu tym padł remis, co dla gospodarzy jest małą „porażką”.

Przed tym starciem opolanie tracili do prowadzącego Orła bowiem pięć punktów. Tak więc by realnie myśleć o bezpośrednim awansie musieli wygrać. Niestety, nie udało im się to, choć szans na elitę wciąż przecież nie stracili.

- Jest jeszcze parę meczów i to też między zainteresowanymi drużynami, więc postaramy się wygrać co możemy i liczymy na to, że będzie też parę korzystnych wyników dla nas - nie kryje Łukasz Groszak, golkiper Odry, który choć przepuścił trzy gole, to był najlepszym zawodnikiem gospodarzy. - Taka jest moja rola, żeby bronić co się da i pomóc kolegom z pola.

Co do samego spotkania, początek niejako należał do przyjezdnych, ale gospodarze przetrwali ten krótki napór i szybko wyszli na prowadzenie. Piłkę z głębi pola otrzymał Patryk Riemann, pięknie zgasił ją na klatce piersiowej i mimo asysty obrońcy skierował ją do siatki. Niebawem mogło być 2-0, ale Paweł Boczarski z trudnej pozycji minimalnie przestrzelił głową.

Goście jednak nie zamierzali próżnować i byli bliscy wyrównania, a raz nasz zespół uratował słupek. Rywale też zaczęli coraz bardziej ryzykować i co rusz ich bramkarz wychodził pomagać w polu. To się niebawem zemściło, gdyż Boczarski przejął piłkę na środku boiska i pięknym lobem skierował ją do siatki.

Radość z takiego rezultatu nie trwała zbyt długo, gdyż niebawem kontaktowego gola zdobył Dawid Witek i goście poszli za ciosem mocno przeważając. Wyrównali jednak dopiero w 24. min, gdy Grzegorz Nowak sprytnym strzałem skierował piłkę tam gdzie chciał. To nie załamało miejscowych, a sygnał do ataku dał Igor Babanskyh, który pognał lewą stroną i tak podał, że Stefanowi Karnatowskiemu pozostało wepchnąć piłkę do siatki.

Niestety, tuż potem Michał Nowosielski zupełnie niepotrzebnie faulował pod swoją bramką, a rzut karny na gola zamienił Coelho. Obie drużyny miały jeszcze szansę na zmianę wyniku, ten już jednak ani drgnął.

Odra Opole - Orzeł Jelcz-Laskowice 3-3 (2-1)
Bramki: 1-0 Riemann - 5., 2-0 Boczarski - 12., 2-1 Witek - 13., 2-2 Nowak - 24,. 3-2 Karnatowski - 29., 3-3 Coelho - 29.
Odra: Groszak - Bienias, Meryk, Riemann, No-wosielski - Babanskyh, Boczarski, Karnatowski, Krok, Dora. Trener Tomasz Ciastko.
Orzeł: Foltyn - Nowak, Gutierrez, Witek, Nowakowski - Rojek, Burgos, Synowiec, Matejko, Coelho. Trener Jesus Lopez Garcia.
Widzów: 500.
Znakomity występ w Rzeszowie zanotowali natomiast piłkarze halowi Berlandu Komprachcice. Gwiazdą sam dla siebie był Mateusz Mika.

Zawodnik naszego zespołu zdobył bowiem aż sześć goli! Zanim jednak rozpoczął swoje popisy strzeleckie, zawodnicy z Komprachcic zaliczyli drobny falstart. Już w 29. sekundzie dali sobie bowiem wbić gola.

Odpowiedzieli jednak błyskawicznie, właśnie za sprawą Miki, który swoje konto bramkowe otworzył w 2. minucie. Przed przerwą trafił jeszcze raz, na 3-1. Uczynił to po tym, jak ładnie ograł jednego z obrońców rywali, a następnie precyzyjnym strzałem po ziemi zaskoczył również golkipera gospodarzy. Pomiędzy dwoma zdobytymi przez niego bramkami, na listę strzelców wpisał się też Markus Przywara, trafiając do siatki po rykoszecie.

Zaraz na początku drugiej części gry, rzeszowianom znów dał się we znaki nikt inny jak Mika. Swoje trzecie i czwarte trafienie zaliczył on w 23. i 24. minucie. Tym razem zaskoczył między innymi przeciwnika mocnym uderzeniem z dystansu.

Ani jednak myślał o tym, żeby osiadać na laurach i niedługo później podwyższył rezultat meczu na 6-2. Przy tej akcji miejscowi znów boleśnie przekonali się na własnej skórze o jego wysokich umiejętnościach technicznych.

Mika zakończył natomiast strzelanie w 35. minucie, celnie przymierzając z okolic jedenastego metra. Obok niego, po przerwie gola dla Berlandu zdobył jeszcze jeden zawodnik. Co ciekawe, był nim ... ukraiński bramkarz Sergiej Burduja, który niemal równo z końcową syreną ustalił wynik spotkania uderzeniem z własnej połowy.

Tym samym ekipa z Komprachcic godnie wywiązała się na Podkarpaciu z roli faworyta i zrehabilitowała się za niepowodzenie w poprzednim starciu z Remedium Pyskowice.

Heiro Rzeszów - Berland Komprachcice 3-8 (1-3)
Bramki: 1-0 Wdowik - 1., 1-1 Mika - 2., 1-2 Przywara - 7., 1-3 Mika - 9., 1-4. Mika -23., 1-5 Mika - 24., 2-5 Brocki - 28., 2-6 Mika - 28., 3-6 Lutsiw - 31., 3-7 Mika - 35., 3-8 Burduja - 40.
Heiro: Piszczek -Lutsiw, Depta, Przybyło, Wdowik - Marszał-Warzybok, Brocki, Gąsior, Codello, Fedan, Krawczyk. Trener Łukasz Krawczyk.
Berland: Burduja - Mika, Sapa, Gibała, Zboch - Lachowicz, Wedler, Przywara, Małek. Trener Dariusz Lubczyński.
Tymczasem w Brzegu kwadrans koncertowej gry w wykonaniu miejscowych poszedł na marne, bo w końcówce zabrakło determinacji i koncentracji w obronie.

Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gości, którzy szybko zdobyli dwie bramki, ale z czasem Gredar przejął inicjatywę i coraz śmielej atakował. Kontaktowy gol padł po doskonałym podaniu Macieja Salaka i kibice z nadzieją czekali na drugą połowę.

Nie zawiedli się, bo między 20 a 35 minutą brzeski zespół całkowicie panował na boisku. Najpierw ciężko pracując w ataku pozycyjnym doprowadził do wyrównania (strzał z wolnego Wojciecha Krawcowa trafił w słupek, piłka odbiła się od obrońcy i wpadła do bramki), a potem gracze z Brzegu grając już na większym luzie popisywali się składnymi akcjami.

Efektowną bramkę po dwójkowej akcji z Kamilem Dziubczyńskim strzelił Marcin Zajączkowski, a za chwilę Dziubczyński sam efektownie „kiwnął” rywala i podwyższył na 4-2. Wprawdzie goście odpowiedzieli golem po równie widowiskowej akcji, jednak nic nie wskazywało na to, żeby mogli zrobić krzywdę rozpędzonym brzeżanom.

Niestety, kolejne kontrataki Gredaru nie były już skuteczne, a rywale z Nowin, którzy potrzebują punktów do utrzymania się w 1 lidze, nie mieli już nic do stracenia. W 39 minucie wycofali bramkarza i grając w przewadze zaskakująco łatwo zdobyli wyrównującą bramkę.

Koszmar gospodarzy na tym się nie skończył. Gości nie zadowolił remis: szybko odzyskali piłkę, znów wycofali golkipera i na 10 sekund przed końcem ku osłupieniu publiczności strzelili zwycięską bramkę.

Gredar Brzeg - Futsal Nowiny 4-5 (1-2)
Bramki: 0-1 Raczkowski (samobójcza) - 5., 0-2 Ponikowski - 7., 1-2 Fabiszewski - 18, 2-2 Lekki (samobójcza) - 26, 3-2 Zajączkowski - 31., 4-2 Dziubczyński - 35., 4-3 Dorowski - 35., 4-4 Lekki - 39., 4-5 Markowicz - 40.
Gredar: Raczkowski - Dykus, Ożóg, Fabiszewski, Salak - Krawców, Stadnik, Michalak, Zajączkowski, Dziubczyński, Kędra. Trener Artur Adasik.
Nowiny: Dobrodziej - Ponikowski, Karczewski, Lekki, Porębski - Markowicz, Szymonek, Dorowski. Trener Miłosz Kocot.

Pozostałe wyniki: AZS Lublin - GSF Gliwice 0-2, Gwiazda Ruda Śląska - GKS Tychy 5-2, Remedium Pyskowice - Malwee Łódź 5-5.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska