1 liga koszykarzy. Niesamowicie ważna wygrana Pogoni, przykra porażka Weegree AZS PO

Łukasz Baliński
Łukasz Baliński
Pogoń Prudnik - Wisła Kraków 84:82.
Pogoń Prudnik - Wisła Kraków 84:82. Łukasz Baliński
Obie drużyny naszych koszykarzy w sobotę rywalizowały u siebie. Wygrali jednak tylko przedstawiciele Pogoni Prudnik, z kolei team Weegree AZS Politechnika Opolska poniósł porażkę. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, iż w obu przypadkach były to starcia o podwójną stawkę.

Zacznijmy, od zwycięskiego meczu, tym bardziej, że nasza drużyna po prostu musiała z Wisłą Kraków zwyciężyć. I po pierwszej kwarcie wydawało się, że uczyni to bez większych problemów. Co prawda zaczęło się od 5:0 dla gości, ale potem dwiema „trójkami” z rzędu odpowiedział Karol Kutta i do półmetka tej odsłony mieliśmy dość wyrównaną grę. Za to w drugiej jej części biało-niebiescy rządzili na parkiecie niepodzielnie. I to na tyle, że ćwiartkę numer 1 zakończyli z 15 punktami przewagi i z siedmioma trafieniami zza linii 6.75!

W drugiej partii miejscowi ani nie poszli za ciosem, ani też goście jakoś szczególnie nie rzucili się do odrabiania strat. Dość napisać, iż na 30 sekund przed jej końcem ich dystans nad rywalami był taki sam jak na jej początku.

Po zmianie stron jednak prudniczanie zacięli się w ofensywie i przez cztery minuty nie potrafili posłać piłki do celu. Ten impas przerwał dopiero Wojciech Pisarczyk, aczkolwiek i tak uczynił to z „osobistych”. Na trafienie z akcji trzeba było czekać jeszcze blisko 90 sekund gdy udanie pod kosz wszedł Stanferd Sanny.

Na szczęście krakowianie także jakoś szczególnie nie szaleli wtedy w ofensywie. Dzięki czemu wciąż utrzymywała się przynajmniej dwucyfrowa przewaga Pogoni. Do czasu jednak gdy swój mały koncert dał Wiktor Rajewicz trafiając w trzech akcjach Wisły pod rząd z czego dwa razy z dystansu.

Co w sporej mierze wpłynęło na to, iż podopieczni Dominika Tomczyka mieli już tylko trzy punkty więcej. Zaraz ten dystans „podwoił” Sanny, a gdy świetną końcówkę zaliczył Pisarczyk i nasz team prowadził już 71:60, wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Tym bardziej, że na początku kolejnej odsłony z półdystansu trafił Tomasz Madziar.

Od tego czasu jednak prudniczanie znowu mieli ogromy zastój. Tym razem nie powiększyli swojego dorobku przez blisko cztery i pół minuty, za to rywale owszem i niebawem mieliśmy po 73. I choć miejscowi wreszcie się przełamali, to gracze Wisły wcale się nie zatrzymywali, przez co na 145 sekund do końca prowadzili 82:78.

Za to od tego momentu już zupełnie się zatrzymali, a w dodatku fatalny błąd Jakuba Żaczka po zbiórce w defensywie spowodował, że bohater tego spotkania czyli Pisarczyk miał autostradę pod tablicę... A wszystko to przy remisie po i na trzy sekundy przed końcem. Co prawda krakowianie rozprowadzili jeszcze jedną akcję, ale spudłował ten, który wcześniej głupio stracił piłkę.

- Każdy wiedział o jaką stawkę to był mecz i wreszcie szczęście się do nas uśmiechnęło, po tym jak cały sezon mieliśmy pecha - cieszył się po spotkaniu Madziar. - Mam nadzieje, że w kolejnych meczach też tak będzie. Nie poddajemy się i do końca walczymy o utrzymanie. Bez względu na to jak trudny terminarz przed nami - zaznaczał mając na myśli fakt, iż dwa ostatnie mecze Pogoń gra z dwiema najwyżej notowanymi drużynami w 1 lidze. - Terminarz jest trudny, ale dopóki piłka w grze staramy się być pozytywnie nastawieni. Jedziemy do Wrocławia wygrać i tak samo podejdziemy do zadania gdy przyjedzie lider ze Słupska. Walczymy do końca.

Pogoń Prudnik - Wisła Kraków 84:82 (34:19, 18:21, 19:22, 13:20)
Pogoń:
Pisarczyk 24, Kutta 16, Sanny 12, Garwol 10, Madziar 8, Sroka 8, Nowakowski 6, Kapuściński.

Ogromnego kroku w stronę play off nie zrobili za to opolanie. Na tym nie koniec, albowiem porażka we własnej hali z Dzikami Warszawa 89:96, oznacza także, iż pomogli triumfatorom tego starcia „przywrócić marzenia” o grze w tej fazie zmagań.

Spotkanie od początku do końca było wyrównane i niezwykle emocjonujące, a prowadzenie długo zmieniało się jak w kalejdoskopie. W Opolu to gospodarze zaczęli od prowadzenia 5:0, ale przyjezdni szybko ich dogonili, a potem mieliśmy zacięty bój „kosz za kosz”. I to nie tylko w tej odsłonie, ale i w następnej.

Z kolei gdy jedna z drużyn wypracowywała sobie nieco większą przewagę, to szybko zapędy w stronę ucieczki były powstrzymywane z „nawiązką”. Jak choćby wtedy gdy akademicy wyszli na prowadzenie 30:24, to trzy i pół minuty później przegrywali już 32:40!

Natomiast gdy warszawianie 125 sekund po zmianie stron mieli najwyższą przewagę w tym starciu bo było 54:44 dla nich, to podopieczni Jędrzeja Suda w czysto zespołowy sposób zanotowali „pogoń” 14:0, na co znowu odpowiedzieli goście i znowu zbudowali sobie wcale niezłą zaliczkę (68:61). Aczkolwiek trzy celne osobiste Bartosza Jankowskiego i wejście pod kosz Adama Skiby zniwelowały straty na dystans jednego rzutu zza linii 6.75m.

W dodatku gdy czwartą kwartę miejscowi zaczęli od dwóch udanych prób Andrzeja Krajewskiego wydawało się, że wreszcie „pójdą za ciosem”. Wcale jednak nie odskoczyli jakoś szczególnie, ale na 209 sekund przed końcem - po trafieniu Przemysława Szymańskiego - prowadzili 82:77. Później jednak stracili 10 punktów z rzędu i pozwolili rywalom rozpędzić się na tyle by ci mogli już kontrolować grę w samej końcówce.

Tak czy inaczej już „rzut oka” w statystyki pomoże jednak zrozumieć, iż przyjezdni wygrali w znacznej mierze dzięki trafieniom z dystansu. Celne było wszak ich 11 na 26 takowych prób przy 4/18 akademików.

Weegree AZS Politechnika Opolska - Dziki Warszawa 89:96 (21:22, 17:23, 30:26, 21:25)
AZS PO:
Brenk 22, Kaczmarzyk 13, Łabinowicz 13, Szymański 11, Jankowski 10, Skiba 7, Piszczatowski 6, Krajewski 4, Lewiński 3, Jodłowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska