Prudniczanie odprawili u siebie GKS Tychy 92:79 i tym samym przełamali serię sześciu porażek z rzędu, a przy tym wygrali dopiero po raz drugi od ponad dwóch miesięcy. Triumf tym ważniejszy, że odniesiony nad drużyną z czołówki tabeli. Warto także zauważyć powrót do naszej ekipy Marcina Sroki.
Sam mecz długo przypominał pojedynki jakich biało-niebiescy już kilka rozegrali w tym sezonie. Świetnie zaczęli i po blisko 150 sekundach było 13:7 dla nich. Kolejny taki sam okres należał już jednak do tyszan, którzy wyszli nawet na prowadzenie 20:15. Za to od połowy do końca inauguracyjnej kwarty rządzili już tylko miejscowi, którzy w tym czasie zdobyli 22 punkty (z czego osiem bardzo szybko Wojciech Pisarczyk) przy pięciu tyszan.
Na początku kolejnej odsłony wydawało się, że podopieczni Dominika Tomczyka pójdą za ciosem, bo dobrze ją zaczęli i było już 41:25. U rywali rozkręcił się jednak Radosław Trubacz, którzy szybko rzucił osiem „oczek” mocno niwelując straty, a potem zaczęło się ich mozolne odrabianie. Na tyle, że na przerwę dystans między obiema drużynami wynosił już tylko cztery punkty (52:48).
Po zmianie stron znowu jednak pokazali się gospodarze jednak i zdobyli osiem punktów z rzędu (trafienia zza linii 6.75m Stanferda Sanny’ego i Pisarczyka). Na to rywale odpowiedzieli tym samym i gra zaczęła się praktycznie od nowa. Tym bardziej, że na koniec trzeciej kwarty mieliśmy status quo w porównaniu z jej rozpoczęciem .
Czwartą część od „trójki” zaczął Daniel Janiak, ale potem znowu goście wrzucili wyższy bieg i niemalże już dogonili prudniczan(70:69). Wtedy jednak zaczął się ich koncert. Najpierw akcję 2+1 zanotował Pisarczyk, a zaraz potem z dystansu znowu trafił Janiak. Niebawem przebił go Patryk Garwol trafiając dwa takie rzuty w 49 sekund i chwilę po półmetku tej partii mieliśmy wynik 84:73 dla Pogoni. Tego już nasi koszykarze nie pozwolili rywalom nadrobić.
Pogoń Prudnik - GKS Tychy 92:79 (37:25, 15:23, 15:15, 25:16)
Pogoń: Pisarczyk 21, Garwol 14, Nowakowski 11, Janiak 10, Kutta 9, Mordzak 9, Madziar 6, Sanny 6, Sroka 6.
Opolanie natomiast dość łatwo ograli na wyjeździe Wisłę Kraków 83:62. Spotkanie wyrównane było tylko do przerwy, potem już gości rządzili niepodzielnie, a o ich triumfie zadecydowała gra zespołowa. O czym może świadczyć nie tylko to, że aż pięciu z nich zakończyło mecz z dwucyfrową liczbą zdobytych punktów, ale choćby i to, że sam Adam Brenk miał więcej asyst, niż cała drużyna rywala (9 do 8!).
Kapitalnie w spotkanie wszedł Adam Kaczmarzyk, który od stanu 2:2 w 47 sekund trafił trzy „trójki” z rzędu! Do tego niebawem w połowie inauguracyjnej odsłony było 15:2 da gości, którzy do jej końca utrzymywali dystans.
W drugiej kwarcie krakowianie już zdecydowanie lepiej bronili. Nie pozwalali już akademikom tak łatwo trafiać z dystansu, a i w ofensywie wreszcie „zaskoczyli”. Duża w tym zasługa ich lidera Wiktora Rajewicza, aczkolwiek to akcji pod kosz Michała Chraboty straty wynosiły już zaledwie trzy punkty na cztery minuty przed przerwą. Ostatecznie na nią opolanie schodzili prowadząc „tylko” 43:38.
Po zmianie stron długo mieliśmy festiwal błędów obu ekip. Z tej niemocy szybciej oswobodzili się goście, którzy znów zaczęli trafiać z dystansu. Dwa razy uczynił to Brenk i ich przewaga znowu wzrosła (56:46).
W czwartej kwarcie podopieczni Rafała Knapa szybko jeszcze powiększyli dystans i już do samego końca kontrolowali wydarzenia na parkiecie, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo.
Wisła Kraków - Weegree AZS Politechnika Opolska 62:83 (14:26, 24:17, 8:15, 16:25)
AZS PO: Brenk 15, Wilk 15, Jankowski 14, Kaczmarzyk 12, Łabinowicz 10, Jodłowski 9, Piszczatowski 4, Skiba 2, Szymański 2, Krajewski.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
