1 liga piłkarzy ręcznych. ASPR Zawadzkie przegrała w niewiarygodnych okolicznościach

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Bramkarz Dawid Skrzypczyk i jego koledzy nie mogli uwierzyć, że zakończyli mecz bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej.
Bramkarz Dawid Skrzypczyk i jego koledzy nie mogli uwierzyć, że zakończyli mecz bez jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Sławomir Jakubowski
Nasza drużyna uległa ŚKPR-owi Świdnica 31-32

15 sekund - tyle było czasu do końca regulaminowego czasu gry, kiedy trener ASPR-u Łukasz Morzyk poprosił o przerwę na żądanie. Uczynił to przy stanie 31-31, by ustawić konkretną akcję, która zapewni jego drużynie zdobycie bezcennych trzech punktów.

- Środkowy miał zaatakować między drugiego a trzeciego obrońcę, ponieważ tam dostrzegliśmy lukę w defensywie rywala na przestrzeni całego spotkania - wyjaśniał trener Morzyk.

Z tego założenia nic jednak nie wyszło. Co gorsza, nasi gracze stracili piłkę w tak prosty sposób, że umożliwili jeszcze przeciwnikom wyprowadzenie błyskawicznej kontry. Pewnie wykończył ją Kamil Rogaczewski. Wtedy hala w Zawadzkiem zamarła. Wśród przejmującej ciszy dało się słyszeć jedynie odgłosy niedowierzania. W jednej chwili niemożliwe stało się faktem.

- Nie zasłużyliśmy na przegraną - komentował załamany szkoleniowiec gospodarzy. - W końcówce zgubiły nas jednak błędy własne oraz nieskuteczność. To zdecydowanie najbardziej bolesna porażka w tym sezonie.

Nasz zespół rzeczywiście ma czego żałować, bo niemal przez cały mecz zaciekle walczył o to, by w końcu dopaść uciekającego rywala. Świdniczanie na początku spotkania wykorzystali bowiem nerwowość w poczynaniach ASPR-u. Szybko odskoczyli na dystans czterech goli (8-4), głównie za sprawą trafień z kontrataków. W trudnym momencie ciężar gry na swoje barki wziął jednak w naszej ekipie doświadczony Paweł Swat. Jego dobra gra na środku rozegrania niemal pozwoliła drużynie z Zawadzkiego dopaść rywala jeszcze przed przerwą. Uczyniłaby to, gdyby nie katastrofalna skuteczność w rzutach ze skrzydeł.

- W pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy dziewięciu takich sytuacji - podkreślał trener Morzyk. - W szatni odbyła się na ten temat dość ostra rozmowa. I przyniosła dobry efekt.

Gospodarze w końcu doprowadzili do remisu (18-18) w 35. min. Potem zaś odblokowali się ich dwaj skrzydłowi: Paweł Zagórowicz i Dawid Mięsopust. To głównie ich gole pozwoliły, na dziewięć minut przed końcem, objąć miejscowym prowadzenie 28-26. Ta zaliczka nie okazała się wystarczająca.

ASPR Zawadzkie - ŚKPR Świdnica 31-32 (14-16)
ASPR: Donosewicz, Skrzypczyk - Wacławczyk, Przybysz, Kubillas 4, Mięsopust 4, Ł. Całujek 1, Zagórowicz 10, Szulc, M. Morzyk, Krygowski 1, P. Całujek, S. Danysz, Swat 5, Kąpa 6. Trener Łukasz Morzyk.
ŚKPR: Prus, Wasilewicz - K. Rogaczewski 7, Borszowski 4, Piędziak 4, Cegłowski 9, Makowiejew 6, Chaber, Brygier, P. Kijek 1, D. Kijek, P. Rogaczewski 1, Dębowczyk. Trener Grzegorz Garbacz.
Sędziowali: Mirosław Pazur (Ruda Śląska) i Grzegorz Schiwon (Zabrze).
Widzów 300.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska