Wbrew pozorom jednak ten triumf wcale nie przyszedł łatwo, gdyż rywale postawili się miejscowym mocno w inauguracyjnej partii, a w kolejnej długo pozostawali w grze. Dopiero w trzeciej wygrana nie podlegała dyskusji.
Początek spotkania to jednak wyrównana walka. Gdy jednak podopieczni Krzysztofa Stelmacha odskoczyli na 15:12 wydawało się, że wreszcie przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Nic z tego jednak, bo goście zaraz zniwelowali straty do jednego „oczka” (16:15).
Potem znowu mieliśmy powtórkę z rozrywki: małą ucieczkę nysan i szybkie jej ukrócenie u rywali. Do trzech razy sztuka. Od stanu 21:20 siatkarze Stali jeszcze raz się zmobilizowali i ostatecznie wygrali przewagą trzech piłek. O ich zwycięstwie przesądził późniejszy MVP spotkania środkowy Moustapha M’Baye.
Gospodarze jednak nie poszli za ciosem. Zamiast tego team ze Spały, napędzany zagrywkami Jakuba Strulaka, dość poważnie im odskoczył (5:10). Na to wreszcie zareagował Stelmach i wziął czas po którym jego gracze szybko odrobili straty do remisu po 11.
Później znowu mieliśmy wyrównany bój. Od stanu 16:15 jednak nysanie szybko zaczęli budować przewagę. Dość powiedzieć, iż od tego momentu przyjezdni przechylili na swoją szalę już tylko dwie akcje, dzięki czemu Stal wygrała tę partię dość wysoko, bo do 17.
W części numer trzy wydawało się, że gracze SMS-u nie odpuszczą. Co prawda po serii zagrywek
Bartosz Bućko wyprowadził Stal na prowadzenie 5:2, ale zaraz goście praktycznie zniwelowali straty. Od tego momentu jednak miejscowi coraz bardziej kontrolowali boiskowe wydarzenia, długo utrzymując przewagę czterech, pięciu punktów (od stanu 12:8 do 20:15). W końcowej fazie trzeciego seta jednak wrzucili wyższy bieg i ostatecznie wygrali go z taką samą przewagą jak poprzedniego.
Stal Nysa - SMS PZPS Spała 3:0 (25:22, 25:17, 25:17)
Stal: Szczurek, Bućko, Schamlewski, Krzysiek, Łapszyński, M’Baye, Czunkiewicz (libero)