10 zbrodni na Opolszczyźnie, które nigdy nie zostały wyjaśnione. Wciąż pracują nad nimi policjanci z Archiwum X opolskiej policji
Kiedy eksplozja bomby rozerwała Waldemara P., miał 38 lat. W gminie Dobrodzień znali go prawie wszyscy. Uchodził za spokojnego i bezkonfliktowego człowieka. Był leśniczym, potem poszedł w prywatny biznes i zajmował się usługami melioracyjnymi, prowadził też gospodarstwo agroturystyczne. Rankiem 11 stycznia 2002 roku Waldemar P. razem ze swoim pracownikiem pojechał - każdy innym autem do warsztatu samochodowego. Tam zostawili zepsutego dżipa, a czerwonym volkswagenem polo podjechali na pocztę w Pludrach. Przedsiębiorca odebrał paczkę i wrzucił ją do samochodu. Potem ruszyli do pobliskiej Bzinicy po chleb i bułki. Weszli do sklepu, Waldemar P. pierwszy zapłacił za swoje zakupy i wyszedł. Jego pracownik został jeszcze przy kasie. To uratowało mu życie. Waldemar P. czekając na kolegę, postanowił zobaczyć, co jest w paczce, którą kilkadziesiąt minut wcześniej odebrał na poczcie. To była ostatnia rzecz, jaką zrobił w życiu. Bomba rozerwała go, kiedy zaczął otwierać pakunek. Sprawcy zamachu bombowego nigdy nie udało się osądzić. Dokładnie po roku śledztwo umorzono.