- Nie wierzę w nasze szczęście. Chyba Pan Bóg nad nią czuwał. Już myśleliśmy, że szukamy ciała. Dziś mamy ją całą i zdrową - mówi ze łzami w oczach Małgorzata Karwowska.
W poniedziałek jej córkę, błąkającą się przy krajowej ósemce w okolicach Augustowa, zauważyła przejeżdżająca tamtędy kobieta. Zabrała 10-latkę do auta i zadzwoniła na policję. Karina Karwowska trafiła do szpitala.
- Ma odmrożone nogi, ale jej stan jest dość dobry - mówi Aleksy Lewszuk, lekarz dyżurny z Suwałk. Trudno mu uwierzyć, że Karina Karwowska przeżyła w lesie bez niczyjej pomocy. Temperatury spadały poniżej zera, a dziewczynka była lekko ubrana.
- Karina mówi, że była sama. Spała pod świerkami, przykrywała się liśćmi, nic nie jadła, piła wodę z kałuży - mówi nam matka. Ona też nie może uwierzyć, że nikt dziewczynce nie pomagał. Tym bardziej, że Karina Karwowska cierpi na epilepsję. Wymaga stałej opieki, musi przyjmować leki.
Policjanci wyjaśniają, co się działo przez ostatnie sześć dni. Chcą przesłuchać dziewczynkę, ale lekarze na razie na to nie pozwalają.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?