17 czerwca 30 lat temu Polska i Niemcy podpisały traktat o przyjaźni

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
123rf
Podpisy pod dokumentem złożyli premierzy i ministrowie spraw zagranicznych obu krajów. Traktat nazywa się czasem konstytucją stosunków polsko-niemieckich. Jego litera z pewnością przez trzy dekady była wypełniana. Z duchem różnie bywało.

Nie ma wątpliwości, że traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy - wraz z podpisanym w 1990 - traktatem granicznym był nowym rozdziałem w stosunkach polsko-niemieckich. Jak bardzo trzeba było przełamywać trudną przeszłość widać, choćby po takich zapisach jak ten w artykule piątym, gdzie oba kraje obiecują sobie nie tylko że nie użyją siły przeciw terytorialnej integralności i politycznej niezawisłości sąsiada, ale też nie skierują w jego stronę żadnej ze swych broni. Wyrazem tego, że Polska i Niemcy naprawdę chcą przełamać złe skutki wojen, jest wpisane w jeden z końcowych artykułów (32) poszanowanie grobów „ofiar wojen i tyranii”, które - pewnie by nie otwierać stosunkowo świeżych ran - nie zostały bardziej precyzyjnie nazwane.

Pod traktatem złożyli podpisy 17 VI 1991 po stronie polskiej Jan Krzysztof Bielecki i Krzysztof Skubiszewski, po niemieckiej Helmut Kohl i Hans-Dietrich Genscher. Ratyfikowany przez parlamenty obu krajów w końcu 1991 wszedł w życie 16 stycznia 1992. W uroczystości podpisywania uczestniczył zaproszony przez polskiego premiera ówczesny lider mniejszości Henryk Kroll.

- Traktat nie był doskonały i już wtedy zdawaliśmy sobie z tego sprawę - wspomina. Ale wówczas, 20 lat temu, więcej wynegocjować nie było można. Traktat graniczny był trudną sprawą przede wszystkim dla środowiska wypędzonych i prawego skrzydła niemieckich polityków. Ale przecież o jakiejkolwiek zmianie granic nie było nawet co myśleć. Polscy i niemieccy politycy myśleli już wówczas o wspólnej Europie, w której granice w ogóle, a więc i granica, polsko-niemiecka także, stracą tak wielkie znaczenie, jakie miały poprzednio.

- Traktat o dobrym sąsiedztwie i wzajemnej współpracy nazywa się czasem drogowskazem wzajemnych relacji lub wręcz konstytucją stosunków polsko-niemieckich - przypomina prof. Aleksandra Trzcielińska-Polus, niemcoznawca, kierownik Katedry Stosunków Międzynarodowych w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UO. - Bo też wymieniono w nim i opisano bardzo szeroki wachlarz dziedzin współpracy: od politycznej, przez gospodarczą, kulturalną, naukowo-techniczną, po ochronę zabytków.

Kiedy traktat podpisywano, był bez wątpienia kopernikańskim przełomem. Jeszcze zaledwie kilka lat wstecz wydawało się, że jest zwyczajnie niemożliwy. Ściśle tajny dokument z 1984 roku zaakceptowany przez peerelowskiego ministra spraw zagranicznych zakładał jako fundamenty polityki wobec Niemiec ich nieodwracalny podział na RFN i NRD i podsycanie atmosfery niemieckiego zagrożenia jako elementu jednoczącego Polaków (ta strategia i dziś bywa z powodzeniem stosowana). Zaś Wojciech Jaruzelski (w momencie podpisywania i ratyfikowania traktatu nie był już prezydentem RP) twierdził, iż rząd Niemiec podejmuje kwestię fikcyjnej - jak to określał - milionowej mniejszości niemieckiej na zlecenie USA. Oskarżał Amerykanów, że chcą w ten sposób dokonać militarnej neokolonizacji Europy. Z tej perspektywy widać, jaki przełom i zwrot w mentalności przyniósł rząd solidarnościowy i jakie znaczenie miało podejście takich osób jak Tadeusz Mazowiecki i jego współpracownicy oraz Helmut Kohl.

- Znacząca część 38 artykułów traktatu została zrealizowana i odcisnęła pozytywne piętno na stosunkach polsko-niemieckich. Ale trzeba pamiętać, że traktatowi towarzyszą listy ministrów spraw zagranicznych - przypomina prof. Trzcielińska - zapisano w nich te kwestie, które nie zostały uregulowane w traktacie. Należą do nich m.in. sprawy majątkowe. Wciąż do końca nierozwiązane, skoro kwestie odszkodowawcze co pewien czas w stosunkach polsko-niemieckich wracają.
Wśród spraw rozbieżnych znalazły się także takie zagadnienia, jak obywatelstwo członków mniejszości niemieckiej oraz znaki topograficzne w języku niemieckim na terenach, które ona zamieszkuje. Zatem dwujęzyczne tablice na Śląsku Opolskim biorą swój początek w pracach nad traktatem.

Prof. Aleksandra Trzcielińska Polus podkreśla, że spośród bardzo różnych form współpracy najlepiej zrealizowana została współpraca gospodarcza (zostały jej poświęcone artykuły 9 - 11).

- Niemcy są największym partnerem handlowym Polski, również inwestycje niemieckie mają ogromne znaczenie dla polskiej gospodarki i rynku pracy. W 2020 roku Polska zajmowała piąte miejsce wśród najważniejszych partnerów handlowych Niemiec, a wzajemne obroty handlowe - mimo trudności wywołanych pandemią - osiągnęły 122,9 mld euro. Ale prawdą jest także, że polskie firmy usługowe w minionym okresie miały problemy, by w swobodny sposób na terytorium Niemiec pracować.
Z pewnością dobrze działa współpraca przygraniczna rozmaite partnerstwa miast, gmin, regionów, grup młodzieży, klubów sportowych itd. Warto zresztą pamiętać, że w traktacie znalazł się zapis o potrzebie wspierania osobistych kontaktów Polaków i Niemców jako czynnika gwarantującego “dobre stosunki i przyjazne relacje”. Czasem można odnieść wrażenie, że o tych partnerstwach jest dziś ciszej niż powiedzmy 20 lat temu (gdy powstawały jak grzyby po deszczu, niektóre sztucznie). Niekoniecznie jest to powód do zmartwienia. Przestały być czymś nadzwyczajnym, co budzi emocje. Zwykli ludzie mieszkający po obu stronach granicy korzystają z nich na tyle, na ile chcą i potrzebują.

- Podobnie dobrze ma się opisana w artykule 15. współpraca naukowa i technologiczna - podkreśla prof. Trzecielińska - Polus. - Wymiana i współdziałanie zarówno naukowców, jak i studentów stało się czymś normalnym i jest na szeroką skalę realizowane.
Kiedy podpisywano i ratyfikowano traktat, dla Polski ogromne znaczenie miał artykuł 8. mówiący o współpracy między obydwoma krajami w ramach Wspólnoty Europejskiej . Zwłaszcza ważny z polskiego punktu widzenia jest trzeci punkt tego artykułu: Republika Federalna Niemiec odnosi się pozytywnie do perspektywy przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Wspólnoty Europejskiej, gdy tylko powstaną ku temu przesłanki.

- Ta zapowiedź, wręcz zobowiązanie o wspieraniu europejskich aspiracji Polski zostały przez Niemcy zrealizowane - przyznaje prof. Trzcielińska- Polus. - W artykule pierwszym jest ciekawy zapis, że granice między Polską a Niemcami mają utracić swój dzielący charakter. I one go po wejściu Polski do strefy Schengen formalnie utraciły. Ale jeśli czytać ten artykuł dalej, to jest w nim napisane, iż ten dzielący charakter ma zniknąć w wyniku przezwyciężenia różnic gospodarczych i społecznych między obydwoma państwami. Do tego przezwyciężenia nie doszło. Różnice gospodarcze i społeczne wciąż istnieją i wciąż są widoczne.

Jedną z dziedzin, które bardzo mocno różnią, a nawet dzielą Polskę i Niemcy jest podejście do ochrony środowiska, klimatu, energii odnawialnych itd.

Traktat starał się wiele rzeczy opisywać bardzo szczegółowo. Jedną z takich kwestii były wpisane w dokument stałe spotkania zarówno premierów obu rządów, jak i ministrów spraw zagranicznych oraz cyklicznych konsultacji międzyrządowych. - I tu można mieć zastrzeżenia - podkreśla Aleksandra Trzcielińska - Polus - bo regularnych spotkań i konsultacji międzyrządowych w praktyce nie ma. Ten mechanizm nie jest do końca wykorzystywany.

Przykładem tego, że dialog nie zawsze toczy się gładko, jest polsko-niemiecki „okrągły stół” z udziałem przedstawicieli obu rządów, mniejszości niemieckiej w Polsce i Polaków w Niemczech. Zainicjowany został w 2010 roku, w 2011 jego uczestnicy wydali wspólne - jak się wtedy wydawało przełomowe - oświadczenie, ale z realizacją postanowień bywało różnie. Czasem przez kilka lat jego uczestnicy nie spotykali się wcale. „Okrągły stół” okazał się w dużej mierze zmarnowaną szansą

- Z niemieckiego punktu widzenia, a na pewno z punktu widzenia mniejszości niemieckiej w Polsce, bardzo ważne są artykuły 20-22 poświęcone mniejszości niemieckiej w Polsce i Polakom w Niemczech. Zgodnie z literą traktatu grupy te powinny być traktowane na zasadzie wzajemności, ale nawet terminologia dotycząca obu grup nie jest symetryczna - zauważa prof. Polus. - I bez wątpienia Polacy w Niemczech mimo lat, jakie upłynęły, mają trudności choćby ze skorzystaniem z prawa do nauczania języka polskiego. Organizacje polonijne nie są zbyt silne, a egzekwowanie praw wynikających z traktatu, a dotyczących edukacji są o tyle utrudnione, że sprawy szkolnictwa i kultury są - zgodnie z ustrojem państwa niemieckiego - w gestii landów, podczas gdy traktat został podpisany na poziomie federalnym.

Innym prawem, na którego realizacje organizacje polonijne od lat się skarżą, jest słabe niemieckie wsparcie dla polskich mediów w Niemczech. Polonijni działacze podkreślają, że media istnieją, ale z konieczności komercyjne, przeładowane ogłoszeniami, żeby się w ogóle ostać na rynku. Trudno im utrzymać poziom, a tym samym dobrego, wymagającego polskiego czytelnika czy słuchacza.

Prof. Trzcielińska podkreśla, że patrząc na sposób funkcjonowania mniejszości niemieckiej choćby na Śląsku Opolskim, trudno zaprzeczyć, że prawa wynikające z traktatu są realizowane. Nie da się polskiej stronie zarzucić, że zaniedbała któreś z praw mniejszości.

Sama mniejszość niemiecka aż tak zachwycona nie jest. Docenia przełomowy wpływ traktatu swoje istnienie, ale jej członkowie wskazują też zagadnienia, których rozwiązania od lat nie mogą się doprosić. Jednym z ważniejszych jest postulat podniesienia jakości edukacji. Wszyscy są za, ale nie ma - zdaniem działaczy MN - instrumentów państwa, które pozwalałyby ten kierunek realizować. Szkoły dwujęzyczne mogą działać, jeśli mniejszość je założy i utrzyma. Do niedawna postulatem niezrealizowanym była też placówka badająca historię i teraźniejszość mniejszości oraz jej muzeum. Pierwsza z tych placówek działa, druga powstaje, ale przełom w tej sprawie przyniosły dopiero decyzja Bundestagu i niemieckie finansowanie.

- Historycznej roli traktatu nie sposób zaprzeczyć - przyznaje prof. Trzcielińska. - Ale nie powinniśmy zapominać i tego, że pięć dni przed traktatem granicznym z roku 1990, a więc i przed traktatem o dobrym sąsiedztwie Niemcy podpisali podobny traktat o dobrym sąsiedztwie, partnerstwie i współpracy ze Związkiem Radzieckim. Nie ma wątpliwości, że wśród politycznych priorytetów zjednoczonych Niemiec Polska nie była na pierwszym miejscu. To się nie zmieniło. W relacjach polsko-niemieckich nadal na pierwszym miejscu podnoszona jest kwestia gazociągu Nord Stream, a i zwrot dóbr kultury daleko lepiej postępuje w stosunkach Niemiec z Rosją niż Niemiec z Polską.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska