Niech ratusz zmieni nazwę naszej ulicy, z Sieradzkiej na Zapominajek, bo od 20 lat ma nas gdzieś - grzmi Józef Martuś.
Józef Martuś i jego sąsiedzi z ul. Sieradzkiej walczą z urzędem miasta o przedłużenie drogi, która mogłaby prowadzić do ich bloków. Ratusz nie może znaleźć na nią pieniędzy, choć brakuje zaledwie... 80 metrów jezdni. W tej sytuacji mieszkańcy są zmuszeni korzystać z jedynego dojazdu do osiedla, od strony ul. Piotrkowskiej, czyli naokoło. W ten sposób niektórzy jadąc do domu mają kilometr drogi więcej do przejechania.
- Niestety, również ta jezdnia jest w opłakanym stanie. Nawet karetki boją się po niej jeździć - bulwersuje się Martuś.
- Po naszej interwencji u prezydenta, przyjechali robotnicy z Miejskiego Zarządu Dróg. Powrzucali asfalt do dziur na drodze, w których stały kałuże i pojechali - opowiada Bogdan Stasiak.
Po rozpaczliwych prośbach mieszkańców, ratusz obiecał, że znajdą się pieniądze na dokończenie dojazdu do ul. Sieradzkiej i skierował sprawę do MZD.
- Musimy najpierw zrobić pełną dokumentację drogi. To kosztuje 100 tyś. zł. Zgłosiliśmy ten wydatek do tegorocznego budżetu, ale niestety nie został on zatwierdzony - tłumaczy Stanisław Tyka, dyrektor MZD.
Zarząd dróg proponuje mieszkańcom szybsze rozwiązanie ich problemu.
- Niech zawiążą komitet, który wystąpi do ratusza o pozwolenie na dokończenie budowy drogi. Niektórzy opolanie dostali na to zgodę - namawia Piotr Rybczyński, z-ca dyrektora MZD. - Możemy dać im kostkę i inne potrzebne materiały, ale projekt i prace muszą wykonać sami.
Ratusz proponuje również drugie rozwiązanie.
- Mieszkańcy mogą do 15 sierpnia tego roku zgłosić ponownie wniosek o dokończenie budowy drogi. Muszą mieć jednak wkład własny do inwestycji. Im będzie wyższy, tym większe szanse, że inwestycja przejdzie - mówi Stanisław Ciepły- z-ca prezydenta Opola. - Ale to i tak niczego nie gwarantuje.
- Chyba znowu będą kazali nam czekać kolejne 20 lat - żartują zrozpaczeni mieszkańcy ulicy Sieradzkiej.