Dla naszego trzecioligowca, po tym, jak odebrano mu zwycięstwo nad Szombierkami Bytom, to dopiero piąty punkt w rozgrywkach. Grunwald ma ich o siedem więcej. Sobotni mecz pokazał, że obie drużyny nieprzypadkowo zajmują miejsca w dole tabeli. Nawet piłkarze i trenerzy podkreślali, że poziom spotkania był bardzo słaby.
- Dostosowaliśmy się do chaotyczno-szarpanej gry rywali, a to, co się działo na boisku, nie przypominało meczu 3. ligi - tłumaczył szkoleniowiec Piotrówki Aleksander Mużyłowski. - Wiedzieliśmy, że Grunwald zdobywa sporo bramek, ale też wiele traci. Chcieliśmy to wykorzystać. Moim zawodnikom należą się pochwały za walkę i zaangażowanie, bo dali z siebie wszystko. Niestety, w zagraniach brakowało jakości.
Niezliczone kiksy, niedokładności i ogólny chaos z obu stron powodował, że kibice ziewali z nudów i tylko czekali, aż po raz ostatni wybrzmi gwizdek sędziego. Żadnej z drużyn nie udało się zdobyć zwycięskiego gola. Sytuacje bramkowe wynikały zresztą z ewidentnych błędów defensyw - nieporozumień, strat na własnej połowie czy złego ustawienia.
O ile w pierwszej części mecz był wyrównany, z lekkim wskazaniem na Piotrówkę, o tyle po przerwie przeważał Grunwald. Wywiózłby z Opolszczyzny trzy punkty, gdyby tylko w dogodnych okazjach lepiej zachował się Daniel Kowalski. Napastnik Grunwaldu albo uderzał niecelnie, albo przegrywał pojedynki z Pawłem Grzywą.
Bramkarz gospodarzy był najjaśniejszą postacią swojego zespołu, co też nie najlepiej świadczy o postawie jego kolegów.
- Zrobiłem, co do mnie należało - mówił P. Grzywa. - Nie były to strzały w „pajęczynę”, więc musiałem je obronić. Każdy mógł to wygrać. W pierwszej połowie my mieliśmy więcej szans, w drugiej przeciwnicy. Mecz ze względu na dużo niedokładności faktycznie stał na niskim poziomie.
Na ławce rezerwowych Piotrówki zasiadło jedynie dwóch graczy, a w kadrze w ogóle nie znalazł się Takesure Chinyama. Były król strzelców ekstraklasy, którego powrót na polskie boiska wzbudził szerokie zainteresowanie ogólnopolskich mediów, tym razem nie był rozmowny. Spotkanie oglądał z trybun. Nie zagrał z powodu urazu mięśnia dwugłowego uda. Nie wiadomo, czy i kiedy będzie znów do dyspozycji trenera Mużyłowskiego.
- Mamy nadzieję, że w tym sezonie jeszcze nas wspomoże - zaznaczał Paweł Grzywa. - Ze swoim bardzo luźnym podejściem do życia jest dobrym duchem drużyny. Choć osiągnął wiele, to nie gwiazdorzy ani się nie wywyższa.
Piotrówka ma już tylko czysto matematyczne szanse na utrzymanie. Jej piłkarze są pogodzeni ze spadkiem, mimo to znajdują motywację do gry.
- Wszyscy kochamy piłkę nożną, dlatego nawet jeśli nie notujemy najlepszych wyników, to nikogo specjalnie nie trzeba mobilizować - powiedział P. Grzywa. - Możliwość występów w jednym zespole z zawodnikami pokroju Chinyamy to tylko dodatkowy bodziec. Na pewno żadnego z meczów nie odpuścimy i postaramy się o niespodzianki.
LZS Piotrówka - Grunwald Ruda Śląska 0-0
Piotrówka: P. Grzywa - Bury, Harmata, M. Grzywa, Lubkowicz - Krzemień, Ekwueme, Binkowski (80. Juszczak), Bartnik - Cieluch, Musik (70. Mróz). Trener Aleksander Mużyłowski.
Grunwald: Poloczek - Kiepura, Sikora, Szczypior, Cymański - Stanisławski, Jagodziński, Maciongowski, Chwastek - Kowalski, Dreszer (86. Nowicki). Trener Teodor Wawoczny.
Sędziował Marcin Bazan (Opole). Żółte kartki: Kiepura, Nowicki. Widzów 50.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?