Pracownicy odeszli z firmy zajmującej się naprawą wagonów w Opolu w ubiegłym tygodniu.
- Tłumaczą się tym, że nie ma zleceń na wagony oraz że nie ma pieniędzy na dokończenie napraw obecnych wagonów, znajdujących się w hali. Tymczasem jeszcze w zeszłym roku kierownictwo obiecywało nam, że pracy nie zabraknie i starczy jej na dwa lata - opowiada jeden z pracowników.
Zaskoczeni są nie tylko ci, którzy stracili pracę, ale także te osoby, które pozostały i wiedzą, że los firmy Wagon Opole - działającej na terenie upadłego Taboru Szynowego - wciąż jest niepewny.
Tymczasem Janusz Giminski, prezes Wagonu Opole, przekonuje, że o zwolnieniach nie ma mowy.
- Ograniczamy jedynie zakres usług świadczonych przez agencję pracy. Części pracowników skończyły się po prostu umowy, a o dalszych losach pracowników decyduje agencja pracy - mówi prezes.
Giminski przypomina, że spółka od kwietnia 2015 podjęła starania o reaktywację działalności upadłego Taboru Szynowego i łącznie stworzyła już około 350 miejsc pracy.
- Obecnie kończy się część zamówień, natomiast kolejne wymagają pracowników o innych kwalifikacjach. Stąd np. w 2015 roku odeszło od nas 26 pracowników (również z agencji pracy) po zakończeniu przez nich wykonania określonych zadań - tłumaczy prezes.
Pracowników to nie uspokaja, choć przyznają, że firma nie zalega z pensjami. Wagony naprawiają w Opolu m.in. Newag, Cemet czy Pol-Miedź Trans, a umowy - jak podaje sama spółka - są warte około 40 milionów złotych.
Obecnie trwa przetarg na sprzedaż przedsiębiorstwa Tabor Szynowy. Syndyk chce za upadłą spółkę 20 mln zł.
Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?