300 tys. zł za śmierć syna w wypadku

Piotr Mazurczak
Do tragicznego wypadku doszło w styczniu 2011 r. na trasie Kluczbork - Olesno.
Do tragicznego wypadku doszło w styczniu 2011 r. na trasie Kluczbork - Olesno. Piotr Mazurczak
Tyle otrzyma matka 20-latka z powiatu oleskiego, który dwa lata temu zginął w zmiażdżonym audi. Zapłaci firma ubezpieczeniowa z polisy OC sprawcy tragedii.

Do tragicznego wypadku doszło w styczniu 2011 r. na trasie Kluczbork - Olesno. Kierowca audi wpadł w poślizg, zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z peugeotem. Kierowca audi przeżył, ale na miejscu zginęli jego dwaj pasażerowie, 18- i 20-latek. Firma ubezpieczeniowa, w której sprawca wypadku miał polisę OC, wypłaciła matce 20-latka 40 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy oraz 7 tys. zł kosztów pogrzebu.

Ubezpieczyciel odmówił jednak wypłaty pieniędzy z tytułu znacznego pogorszenia sytuacji finansowej matki, spowodowanego śmiercią jej syna.

- Chłopak miał rentę po zmarłym ojcu i prawie wszystkie pieniądze oddawał mamie na utrzymanie domu - tłumaczy Mirosław Mańkiewicz, dyrektor regionalny Centrum Obsługi Powypadkowej Codex w Opolu, które prowadziło sprawę mieszkanki powiatu oleskiego.

Kobieta wystąpiła więc na drogę prawną, a Sąd Okręgowy w Opolu nakazał ubezpieczycielowi wypłacić powódce 200 tys. zł zadośćuczynienia (w tej kwocie jest 40 tys. zł, na które wcześniej zgodził się ubezpieczyciel) i 96 tys. zł odszkodowania za pogorszenie sytuacji finansowej. Po doliczeniu zwrotu kosztów pogrzebu dało to 303 tys. zł.

- To wręcz precedensowy wyrok w takiej sprawie, kiedy o zadośćuczynienie i odszkodowanie stara się matka pełnoletniego syna - mówi Mańkiewicz. - Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, kiedy zadośćuczynienie w wysokości 250 tys. zł otrzymywali bliscy ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, słychać było głosy, że to duże kwoty i dostają je bliscy ważnych osób w państwie. Teraz sądy zasądzają podobne ofiarom wypadków samochodowych, ale trzeba o nie walczyć.

Chodzi o to, że firmy ubezpieczeniowe nie są skore do wypłaty wysokich zadośćuczynień.

- Taki jest ich model biznesowy i nie ma się co dziwić - mówi Lidia Prokop, agentka działająca na opolskim rynku ubezpieczeniowym. - One przecież muszą zarabiać. Im mniejsze wypłaty, tym większe zyski...

- Ubezpieczyciele stale liczą, że ludzie nie pójdą do sądu - mówi Mirosław Mańkiewicz. - Dlatego, że boją się procesów, że trwają one długo, że to nic nie da, itd. Poza tym wciąż bardzo mało ludzi wie, że można starać się o zadośćuczynienie za śmierć bliskiego w wypadku z OC sprawcy. A fakty są takie, że jeśli już taka sprawa trafia do sądu, najczęściej kończy się zasądzeniem kwoty większej, niż oferują ubezpieczyciele.

Potwierdza to ostatni raport Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, dotyczący 180 spraw sądowych, gdzie rozpatrywano kwestie wysokości zadośćuczynienia. W każdym z tych przypadków górą były osoby pozywające firmy ubezpieczeniowe.

O zadośćuczynienie po stracie bliskiej osoby mogą starać się rodzice, dzieci, małżonkowie, dziadkowie, wnuki, czy rodzeństwo ofiary.

- Dlatego przygotowujemy już pozew do sądu o jego wypłatę również rodzeństwu 20-latka, który dwa lata temu zginął na trasie Kluczbork - Olesno - tłumaczy Mirosław Mańkiewicz.

Ale o zadośćuczynienie mogą starać się również osoby, które żyły z ofiarą w konkubinacie czy narzeczeni, którzy planowali ślub.

- Wystarczy, by ci ostatni udowodnili to na przykład przedkładając umowę wynajęcia sali weselnej, zespołu muzycznego, czy to, że dali na zapowiedzi - wylicza Mańkiewicz.

Wysokość zadośćuczynienia nie jest wyliczana, ale zależy od rozmiaru doznanej krzywdy.
- Ma charakter ocenny i w każdym przypadku może mieć inną wartość - mówi Mirosław Mańkiewicz.

Polskie prawo możliwość ubiegania się o zadośćuczynienie po stracie bliskiej osoby z polisy OC sprawcy wypadku daje od 3 sierpnia 2008 roku.

- Wcześniej przysługiwało ono tylko samym poszkodowanym - mówi Mirosław Mańkiewicz.

Mimo tego, że sporo osób nie wie, że ma takie prawo, to z roku na rok przybywa takich spraw w polskich sądach. Prawnicy zaznaczają jednak, że sprawy cywilne mogą ciągnąć się miesiącami, a czasami latami. Dlaczego? Bo wiążą się bardzo często z koniecznością zlecenia opinii biegłym, a to zajmuje co najmniej miesiąc. Przy trudniejszych sprawach nawet trzy. Po zapadnięciu wyroku niekorzystnego dla ubezpieczyciela, ten najczęściej odwołuje się do wyższej instancji. A to przedłuża oczekiwanie na wyrok o kolejne miesiące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska