31-latek zginął w zamachu w Tunezji. Wdowa pozwała biuro podróży

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Proces rozpoczął się we wtorek przed sądem Okręgowym w Opolu. Toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Proces rozpoczął się we wtorek przed sądem Okręgowym w Opolu. Toczył się za zamkniętymi drzwiami. Sławomir Mielnik (O)
Kobieta domaga się od biura podróży, które zorganizowało wyjazd, ponad 800 tys. zł. Proces z powództwa poznanianki ruszył właśnie przed Sądem Okręgowym w Opolu.

- Biuro podróży, nie informując o zagrożeniu, nie dopełniło swoich obowiązków - mówi Jakub Zbierski, przedstawiciel kancelarii reprezentującej wdowę. - Nasza klientka została w ten sposób pozbawiona prawa do świadomego wyboru, czy chce jechać na tę wycieczkę, czy nie. Konsekwencje okazały się tragiczne, dlatego spotykamy się w sądzie.

Młoda kobieta w lutym 2015 roku wykupiła w Poznaniu wycieczkę last minute do Tunezji. Podróż, w którą wybrała się wraz z mężem, nosiła nazwę „Sezamie otwórz się”. Para na urlop wyjechała w marcu. Błogi wypoczynek zakłócił jednak atak terrorystyczny w muzeum w Bardo w Tunisie, do którego doszło w przedostatnim dniu wczasów.

Pani Anna i jej mąż znaleźli się w samym centrum dramatycznych wydarzeń. Kobieta była świadkiem kilkugodzinnej strzelaniny, w której ucierpiały m.in. osoby poznane przez parę w trakcie wyjazdu. Na miejscu zginął również jej mąż, 31-letni urzędnik z Poznania, ale wdowa dowiedziała się o tym dopiero kilka godzin później.

Kobieta, która odniosła drobne obrażenia fizyczne, pozwała opolskie biuro podróży (dlatego właśnie tu toczy się proces - przyp. red.). Poznanianka przekonuje, że gdyby otrzymała informację o zagrożeniu, na wyjazd nigdy by się nie zdecydowała.

- MSZ już kilka miesięcy wcześniej informowało, że w Tunezji jest zagrożenie atakiem, że dżihadyści zbierają broń, dlatego biuro powinno przekazać tę informację klientom - przekonuje Jakub Zbierski reprezentujący wdowę. - Klientka, decydując się na wyjazd z biurem podróży, zwróciła się do profesjonalisty, dlatego nie miała obowiązku zbierać na własną rękę informacji o sytuacji w kraju, do którego się wybiera.

Pani Anna miała szczęście, bo fizycznie, poza stłuczeniami i otarciami naskórka, nic jej się nie stało. Poważniejsze jednak okazały się szkody psychiczne. Kobieta po dramatycznych zdarzeniach kilkukrotnie była przesłuchiwana. Najpierw w Tunezji, później również w Polsce. Z wyprawy życia, na którą pojechała z mężem, wróciła sama. Do dziś nie może pogodzić się z tym, co wydarzyło się na wakacjach.

Wdowa domaga się od biura podróży ponad 800 tys. zł. Na tę sumę składa się koszt zakupy feralnej wycieczki oraz koszty leczenia, ale głównie zadośćuczynienie za śmierć najbliższej osoby, a także za cierpienie fizyczne i psychiczne z tym związane.

Proces w tej sprawie rozpoczął się dziś przed Sądem Okręgowym w Opolu. Pełnomocnik kobiety złożył wniosek, by toczył się on za zamkniętymi drzwiami, a sąd się na to zgodził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska