"35 maja" - superzabawa dla dzieci, smaczki dla dorosłych

Małgorzata Kroczyńska
Małgorzata Kroczyńska
Od lewej: Łukasz Bugowski (koń Kaballo), Miłosz Konieczny (Konrad) i Krzysztof Jarota (wuj Nagietek).
Od lewej: Łukasz Bugowski (koń Kaballo), Miłosz Konieczny (Konrad) i Krzysztof Jarota (wuj Nagietek). Paweł Stauffer
Wielowarstwowa fabuła, dynamiczna akcja, dowcipne dialogi, świetne aktorstwo i... triumf wyobraźni - taki jest opolski "35 maja", dzień, który warto przeżyć i zapamiętać.

Mały Konrad z matematyką nie ma problemów. Gorzej idzie mu nauka przedmiotów, których ścisły umysł nie ogarnia. By te ograniczenia przełamać, chłopiec musi napisać wypracowanie o podróży do nieistniejących mórz południowych.

Żeby opowiedzieć, dobrze byłoby tę podróż jednak najpierw odbyć. W realnym świecie to niemożliwe, ale mamy przecież 35 maja, a w takim dniu - jak mawia wuj Konrada - człowiek musi być przygotowany na wszelkie nadzwyczajności.

Na przykład na to, że cyrkowy koń, chwilowo bezrobotny, mówi ludzkim językiem, a pociąg zatrzymuje się na środku pokoju i zabiera podróżnych do fantastycznych krain. Do świata na opak, gdzie można jeść oczami, gdzie dzieci mają głos i wychowują dorosłych...

Wystarczy puścić wodze fantazji, by to wszystko zobaczyć, przeżyć i jeszcze tego samego dnia zdążyć do rodziców na kolację. Wyobraźnia nie zna granic, czasu ani przestrzeni, nie kieruje się logiką. Daje szansę poznać, co niepoznawalne, jest lekarstwem na nudę, pozwala uciec od szarej rzeczywistości.

Dzieci o tym wiedzą i chętnie dają się ponieść wyobraźni. Dla nich "35 maja" to przede wszystkim fascynująca przygoda. Skromna, ascetyczna scenografia (i kapitalne maski, przypominające buźki lalek, zapełniających każdy dziecięcy pokój) daje jeszcze pole do popisu dla ich kreatywności.

Z wiekiem tracimy jednak ten dar (choć bywają takie wyjątki jak wuj Konrada) stajemy się bardziej racjonalni, przewidywalni, mniej wrażliwi, mniej spontaniczni. I o tym też jest spektakl Pawła Aignera. Malina Prześluga, autorka scenicznej adaptacji książki Ericha Kaestnera, nasyciła tekst aluzjami, literackimi skojarzeniami, adresowanymi już do dorosłego widza (mamy tu np. małpy czytające "Krytykę czystego rozumu" Kanta).

Przesłanie, byśmy nie dali stłamsić w sobie dziecka, mocno wybrzmiewa w finale. Wagon pociągu zamienia się w wielki ekran, na którym twarze dzieci zastępują portrety dorosłych, potem starców. A z offu niesie się głos starej kobiety, powtarzającej fragment przedwojennej piosenki ze słowami Juliana Tuwima: "Ja bajki tak lubię ogromnie".

Erich Kaestner "35 maja" napisał w 1932 r. Gdy w 1933 władzę w Niemczech przejęli naziści, jego książki palono. I do tej przedwojennej proweniencji "35 maja" twórcy spektaklu też nawiązują, m.in. w scenografii.

Wielowarstwowa fabuła, dynamiczna akcja, dowcipne dialogi, świetne aktorstwo i... triumf wyobraźni - taki jest opolski "35 maja", dzień, który warto przeżyć i zapamiętać.

Erich Kaestner, "35 maja albo jak Konrad pojechał konno do mórz południowych". Adaptacja Malina Prześluga. Reżyseria Paweł Aigner. Scenografia Pavel Hubicka. Muzyka Piotr Klimek. Opolski Teatr Lalki i Aktora - prapremiera polska 1 marca 2014.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska