TOR i Pogoń w pierwszych pięciu kolejkach nie zdobyły punktu i zapewne inaczej wyobrażały sobie powrót do 4 ligi. W bezpośrednim starciu urządziły sobie kanonadę strzelecką, stąd wynik, który jeśli się zdarza, to raczej w hokeju, a nie piłce nożnej.
- Trudno mi sobie przypomnieć podobny mecz - grzebał w pamięci kapitan gospodarzy Denis Luptak. - Sześć lat temu, jeszcze gdy byłem juniorem, z Odrą Opole pokonaliśmy właśnie TOR 7-0. Jednak tym razem piłka jeszcze częściej wpadała do siatki.
Dwóch zawodników skompletowało hattricka. Pierwszy dokonał tego Luptak, który wykazywał dużą ochotę do gry i jego zdobyć mogła być nawet okazalsza. W jego ślady poszedł Mademba Djibril Cisse. Malijczyk był najlepszym zawodnikiem na boisku. Bazując na swojej dynamice, mijał rywali jak tyczki, a gdy tylko nadarzyła się okazja, oddawał strzał. Sęk w tym, że na ogół brakowało mu wsparcia.
Główny problem Pogoni leżał jednak nie w ofensywie, a defensywie. Zawodnicy gości byli rozkojarzeni i źle się ustawiali. Miejscowi potrafili to wykorzystać i starali się atakować zarówno środkiem boiska, jak i skrzydłami, co przynosiło wymierny efekt. Po 10 min wygrywali już 2-0, a po golu Grzegorza Henkego w 35. min nawet 5-1. Ich radość nie trwała jednak długo, bo po kilkunastu sekundach bramką odpowiedział Cisse, który następnie ustalił wynik do przerwy na 5-3.
W szatniach obu drużyn było nerwowo i trenerzy skupiali się na głównie na tym, jak poprawić grę obronną. W drugiej części nie działo się tak dużo co w pierwszej, jednak bramek nie zabrakło.
W 73. min po strzale Luptaka przewaga TOR-u urosła znowu do trzech trafień, lecz za chwilę znów dał o sobie znać Cisse i Pogoń mogła jeszcze marzyć o remisie. To, że trzy punkty zostaną w Dobrzeniu Wielkim, przypieczętował w doliczonym czasie Grzegorz Rupental.
- Powiedzieliśmy sobie, że jak nie dzisiaj, to kiedy, i po prostu musieliśmy wygrać - komentował Luptak. - Najważniejsze, że w końcu się przełamaliśmy, bo długo na to czekaliśmy. Wbrew ostatnim rezultatom umiemy grać w piłkę i chcieliśmy to za wszelką cenę udowodnić.
- Zdobyliśmy cztery gole, a mimo to przegraliśmy - ubolewał pomocnik Pogoni Patryk Surma. - Trudno to nawet wytłumaczyć. Z przodu coś się ruszyło, ale w tyłach był dramat.