74. rocznica wyzwolenia Stalagu 344 Lamsdorf. Były jeniec: "Trzeba zlikwidować nienawiść"

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W uroczystościach pod Pomnikiem Martyrologii Jeńców Wojennych wzięli udział m.in. kombatanci, potomkowie jeńców, przedstawiciele władz rządowych i samorządowych uczniowie szkół i mieszkańcy Łambinowic.

Jako pierwszy przemówił blisko stuletni weteran wojenny i były jeniec Jarosław Furgała.

- Trzeba zlikwidować nienawiść – mówił. - Trzeba wcielić w życie zasadę „Kochaj bliźniego jak siebie samego”. O tę miłość zabiegać. walczyć. Taki wniosek nasuwa się w kontekście ostatniej wojny. Zginęło w niej 100 milionów ludzi. Te sto milionów osób, które nie wróciły do rodzin, do domu trzeba czcić. Tymczasem świętujemy co roku 8 maja Dzień Zwycięstwa. Jakie to zwycięstwo? Kto zwyciężył? W tym dniu trzeba pamiętać o ludziach, którzy oddali życie, nie wrócili do domu, nawet cmentarzy nie mają. A my wolimy odpalać fajerwerki…

Ze szczególnym wzruszeniem przemawiał Vaja Tordija, syn żołnierza Armii Czerwonej i jeńca Stalagu 344 Lamsdorf z Gruzji.

- Gruzja to jest mały kraj liczący ledwo 5 milionów ludzi. W wojnie z faszyzmem walczyło 700 tysięcy naszych najlepszych synów. Z tego 350 tysięcy młodych ludzi nigdy nie wróciło do domu. W tym mój niespełna 30-letni wówczas ojciec, który zmarł tutaj, na tej ziemi. Miałem pięć lat, gdy ojciecposzedł na wojnę w 1941 i nie wrócił. Została mama z czworgiem dzieci, bez żywiciela. Nie można było chodzić do szkoły. Mama była zmuszona oddać nas do domu dziecka. Wojna i nędza zabrała mi i dzieciństwo i młodość. Los ojca poznałem w 2017 roku. Kiedy przyjechałem do Łambinowic, byłem wstrząśnięty. Ale byłem także szczęśliwy, że po tylu latach udało mi się spełnić obowiązek syna i stanąć przy jego grobie.

O losach brytyjskiego jeńca, Wiliama Maya opowiadała jego córka, Sandra Anderson. Jej ojciec podczas pobytu w Lamsdorf pracował na kopalni, a potem jako murarz w obozie. Uczestniczył w marszu ewakuacyjnym w styczniu 1945. Głód, jakiego doświadczył w obozie, zostawił trwały ślad na jego psychice. Do końca życia (zmarł w Anglii w 1988) głaskał chleb, chodził do lokalnej piekarni wąchać jego zapach i nie pozwalał wyrzucać jakiejkolwiek żywności, nawet obierek po ziemniakach.

Właśnie jeńców rosyjskich (Russenlager) i angielskich (Brittenlager) wyzwolili żołnierze Armii Czerwonej 17 i 18 marca 1945 roku. Byli w większości w bardzo złym stanie. W obozie dla żołnierzy sowieckich śmiertelność sięgała wcześniej nawet stu osób dziennie. Z powodu wygłodzenia i chorób wielu zmarło wkrótce po odzyskaniu wolności.

- 74 lata temu nie było wiadomo – mówił dr Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych – że wzniesienie, na którym dziś stoimy, kryje szczątki około 36 tysięcy ludzi. Pozbawieni nazwisk i odzieży zostali pogrzebani w upodleniu, warstwami, we wspólnych mogiłach. Mieli zostać zapomniani. To, że tu dziś jesteśmy, jest dowodem fiaska obłędnej i okrutnej ideologii, która stawiała jednych ludzi przed drugimi. Nasza obecność jest wyrazem naszej pamięci o tych, którzy w Stalagu 344 Lamsdorf zginęli i o tych, którzy go przeżyli. Dziękuję Państwu za to.

Hołd jeńcom oddali przedstawiciele dyplomatyczni Francji, Niemiec, Rosji i Rumunii. Przemówili także przedstawiciele władz rządowych i samorządowych oraz Magdalena Merta reprezentująca szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Za zmarłych jeńców Lamsdorf modlili się kapłani katolicki, ewangelicki i prawosławny oraz przedstawiciele Gminy Żydowskiej we Wrocławiu i środowiska muzułmanów.

Kompania reprezentacyjna uczestniczyła w Apelu Pamięci i oddała salwę honorową. Pod pomnikiem złożono wieńce i wiązanki kwiatów, zapalono znicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska