Finałowe zawody odbywały się w Instytucie Historii UO (pisemnie) oraz w Młodzieżowym Domu Kultury (ustnie).
W części pisemnej uczniowie musieli się wykazać m.in. wiedzą o Niemczech. W ramach testu rozpoznawali obiekty i zabytki usytuowane w Berlinie oraz wykazywali się wiedzą z historii i geografii Niemiec.
- Te pytania z realioznawstwa wcale nie były takie łatwe - mówiło po wyjściu z sali wielu uczestników. - Zwłaszcza jak ktoś nigdy nie był w Berlinie albo był tam tylko na zakupach.
Finaliści lepiej radzili sobie z rozumieniem tekstu ze słuchu. Większość nie ma bowiem trudności z komunikacją w języku niemieckim.
- Co nie znaczy, że mówią chętnie - przyznaje Zuzanna Donath-Kasiura, referent ds. kultury w TSKN i członkini komisji konkursowej. - W porównaniu do ubiegłych lat podczas rozmów z finalistami, mieliśmy wrażenie, że tym razem są mniej przebojowi. Do ich znajomości języka trudno się przyczepić. Komunikują się po niemiecku bardzo dobrze.
Tym bardziej szkoda, że wielu z nich ograniczała się do poprawnego odpowiadania na pytania. Nie wystarczy umieć. Trzeba jeszcze chcieć mówić, chcieć dodać coś od siebie.
Finaliści, z którymi rozmawialiśmy, deklarowali, że mówią po niemiecku nie tylko dobrze, ale i chętnie.
Luiza Staś z PSP w Ligocie Turawskiej jest finalistką już trzeci raz. - Kiedy już nie chce mi się przygotowywać do konkursu pani Małgorzata Kilian mnie dopinguje - przyznaje. - Ale z mówieniem po niemiecku nie mam problemów. Ani z rozumieniem w telewizji programów typu “Galileo".
Kiedy w czasie wakacji jestem w Niemczech na pewno mój niemiecki nie zdradza, że przyjechałam z Polski. Na co dzień mówię gwarą i po niemiecku. Po polsku głównie w szkole. Lubię słuchać tego akcentu, gdy ktoś mówi po niemiecku dobrze.
Dawid Spałek i Mateusz Koźlik chodzą do PSP Staniszcze Wielkie - Kolonowskie 3.
- Na konkurs sam się zgłosiłem - podkreśla Dawid. - Lubię mówić po niemiecku z wujkiem i z kuzynem, kiedy ich odwiedzam. Językowo się z kuzynem nie różnimy. Ale poza tym różnic między nami jest więcej niż podobieństw. On jest o trzy lata starszy i bardziej rozpuszczony. U nas wychowanie - i w domu, i w szkole - jest bardziej wymagające niż w Niemczech.
- Niemiecki jest fajny, bo go umiem - deklaruje Mateusz. - To przyszło poniekąd samo. Od małego oglądałem w tym języku filmy. No i miałem wsparcie w domu. Mój starszy o pięć lat brat dobrze zna niemiecki. Motorem była też babcia, która chodziła do niemieckiej szkoły. Sam staram się dużo w tym języku czytać.
Nauczycielka Luizy i trojga innych finalistów, pani Małgorzata Kilian i pani Sylwia Niwergol, która uczy Dawida i Mateusza są zgodne: sukcesy uczniów w konkursach są znakomitym dopingiem dla ich kolegów z klasy i ze szkoły.
- Ale konkurs to jednak sytuacja nadzwyczajna - dodają. - Na co dzień klasy są bardzo zróżnicowane. - W jednej dobrze po niemiecku mówi 7-8 osób, w innej tylko dwie. Więc wymagania trzeba różnicować.
Bardzo ważne jest nastawienie, jakie uczeń wynosi z domu. W wielu domach jest świadomość, że język jest ważny i otwiera na świat. Ale nie brak i takich rodziców i uczniów, dla których jest to przedmiot jak inne - byle zdać. Z tymi, którzy znają język i mają chęci, robimy poza lekcjami dodatkowe rzeczy. I to oni są potem finalistami i laureatami konkursów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?