Adam Wołkowski znów organizuje w Kędzierzynie-Koźlu Pucharu Europy w triathlonie

fot. Daniel Polak
Adam Wołkowski organizacji ubiegłorocznych zawodów doglądał ze szpitalnego łóżka. Dzisiaj ze zdrowiem wszystko jest w porządku.
Adam Wołkowski organizacji ubiegłorocznych zawodów doglądał ze szpitalnego łóżka. Dzisiaj ze zdrowiem wszystko jest w porządku. fot. Daniel Polak
Adam Wołkowski od trzech lat organizuje w Kędzierzynie-Koźlu wielkie zawody międzynarodowe - Puchar Europy w triatlonie. Rok temu przygotowaniami dyrygował ze szpitalnego łóżka, po zawale.

Jest od początku dyrektorem imprezy. To on trzy lata temu był inicjatorem zorganizowania w Kędzierzynie-Koźlu pierwszych zawodów Pucharu Europy. Od tego czasu drugie co do wielkości miasto w naszym regionie jest polską stolicą tej dyscypliny sportu.

O organizację zawodów tej rangi starają się Warszawa, Poznań, a jednak to właśnie Kędzierzyn-Koźle ma je u siebie. W tym roku w Europie są tylko cztery imprezy tej rangi.

Jak to możliwe, że 65-tysięczne miasto na Opolszczyźnie w staraniach, by zorganizować tak wielkie zawody, pokonuje stolice innych krajów?
- To chyba rzeczywiście jakiś fenomen - mówi pan Adam. Ale nie ma nic za darmo.

- Już nie potrafię zliczyć, ile spotkań muszę odbyć w ciągu roku. Spokojnie jest ich ponad pięćdziesiąt. Krążę między Warszawą, Opolem, Kędzierzynem. Jeżdżę po różnych instytucjach, po sponsorach, jestem stałym gościem w siedzibach polskiej i europejskiej federacji triatlonu. Triatlon to nie jest, przynajmniej na razie, sport medialny. Jednak powoli do świadomości wielu ludzi dociera, że to ciekawa dyscyplina.

Diabeł w szczegółach

Każda kolejna edycja imprezy to prawie rok przygotowań.
- Ledwo tydzień minął, kiedy po zakończeniu ostatnich zawodów zaczęliśmy się przygotowywać do tegorocznych - mówi dyrektor Wołkowski. - Żeby zorganizować każdą kolejną imprezę, trzeba zabezpieczyć wszystko od początku do końca. Od deklaracji sponsorów, poprzez zabezpieczenie trasy, zakwaterowanie startujących. To są te najpoważniejsze rzeczy, ale jest też cała masa błahych. Wiem już, że na niektóre rzeczy nie ma się wpływu, a mogą one poważnie zakłócić przebieg zawodów i zaprzepaścić szanse na następne.
Tak było choćby przed pierwszą imprezą, w 2006 roku. Na 15 minut przed startem delegat europejskiej federacji triatlonu zauważył brak dekla na studzience wodociągowej. Ktoś go prawdopodobnie ukradł. Delegat zagroził odwołaniem zawodów.

- Mógł być wielki wstyd. To byłby praktycznie koniec marzeń o kolejnych imprezach. Na szczęście alarm został szybko odwołany. Znaleźliśmy niemal identyczny dekiel kilkaset metrów dalej, poza trasą, no i go pożyczyliśmy na kilka godzin - wspomina dyrektor Wołkowski.

Z jeszcze trudniejszym zadaniem musiał się zmierzyć rok później. Pierwsza konkurencja triatlonu
- pływanie - zaplanowana była na Odrze. Akurat woda w rzece mocno przybrała i rozgrywanie w niej tej konkurencji było niemożliwe. Co robić w takim przypadku?

- Niemal siłą zatrzymaliśmy delegata europejskiej federacji w hotelu - tłumaczy pan Adam. - Musieliśmy przenieść pływanie na akwen Dębowa. To wymagało też zmian na trasach kolejnych konkurencji, czyli jazdy na rowerze i biegu. Dopóki nie były one zabezpieczone, nie mogliśmy zawieźć na nie przedstawiciela europejskiej federacji.

W ciągu kilku godzin wykonaliśmy wielka pracę. Wymagało to wielu konsultacji z drogowcami i policją. Specjalnie jechałem do Opola i dobrze, że żaden patrol drogówki mnie nie zatrzymał. Delegata z hotelu w końcu wypuściliśmy, a ten potem dał nam wysokie oceny za organizację zawodów. Potem zastanawiałem się, jak to było możliwe, bo na logikę biorąc, to się nie mogło udać.

Trzeba sięgać wyżej

Dwukrotnie, w 2007 i 2008 roku, zawody Pucharu Europy w Kędzierzynie-Koźlu zostały uznane w dorocznym plebiscycie sportowym nto i urzędu marszałkowskiego za najlepsze w naszym regionie wydarzenie sportowe. Nic dziwnego więc, że kierownik Wołkowski i jego współpracownicy postanowili walczyć o imprezy jeszcze wyższej rangi. Marzył im się Puchar Świata. Jeszcze jednak nie teraz. O jego organizację starały się m.in.: Waszyngton, Madryt, Hamburg, Londyn i Singapur.

- Jeszcze z tak wielkimi miastami nie możemy rywalizować, ale wierzę, że za kilka lat nam się uda. Nasza oferta organizacji Pucharu Świata jest cały czas aktualna, a ponadto będziemy się starać, żeby w 2011 roku w Kędzierzynie-Koźlu odbyły się mistrzostwa Europy.

Dyrektor Wołkowski podkreśla, że nie udałoby się niczego dokonać, gdyby nie znakomita grupa osób z nim współpracujących.

- Ważna jest infrastruktura, budżet zawodów, ale przede wszystkim ludzie, którzy się w to angażują. Mam niezwykle wypróbowanych, znakomitych współpracowników. Przede wszystkim Darka Broja z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, Mariolę Motyl. Rozumiemy się w pół słowa i bez nich na pewno nie byłoby tej rangi zawodów w naszym mieście. W organizacji zawodów pomaga cały sztab ludzi z MOSiR-u i miejskiego wydziału sportu. W naszym mieście również władze mają świadomość, że impreza znakomicie nas promuje, więc zarówno prezydent Fąfara, jak i rada miasta są nam przychylni.

Muszę jeszcze potrenować

O tym, jak ważni są współpracownicy, pan Adam przekonał się rok temu. Na półtora miesiąca przed zawodami miał zawał serca. Ze szpitalnego łóżka nadzorował przygotowania, ale wiadomo, że większość obowiązków była na głowie współpracowników.

Szybko jednak wyzdrowiał i znów zabrał się do roboty.
- Żona suszy mi głowę, żebym zwolnił tempo, ale też doskonale wie, że do tego mnie nie przekona - mówi dyrektor Wołkowski. - Muszę po prostu coś robić. Z moim zdrowiem już wszystko w porządku, więc nie mam zamiaru odpuszczać sobie kolejnej edycji Pucharu Europy.

A spraw do załatwiania jest cała masa, choćby rozmowy ze sponsorami.
- Nie ma co ukrywać, że kryzys dał nam się we znaki - tłumaczy dyrektor. - Trudniej o pieniądze sponsorów, bo każdy liczy się z groszem. Miałem nadzieję na większą dotację od samorządu wojewódzkiego, bo nasza impreza jest jednocześnie największą w regionie. W planie mamy zebranie 650-700 tys. zł.

30 sierpnia znów tłumy zbiorą się na kozielskim rynku. Termin dla triatlonu świetny, dwa tygodnie później są mistrzostwa świata. Można się więc spodziewać, że wystartuje u nas cała światowa czołówka. Będzie to dla niej generalny sprawdzian przed najważniejszym tegorocznym startem. Dla organizatorów to okazja do kolejnego "zapunktowania" w oczach przedstawicieli europejskiej i światowej federacji triatlonu. To będzie się liczyć przy staraniach o kolejne wielkie imprezy.

Zawody to nie tylko widowisko sportowe, ale też artystyczne. Na kozielskim rynku występują też gwiazdy muzyki. Była Maryla Rodowicz, In-Grid, Doda, a w tym roku wystąpi grupa Myslovitz.

- Impreza przyciąga wiele osób, a oni oprócz oglądania zmagań sportowców muszą mieć też inne atrakcje - przyznaje dyrektor Wołkowski. - Takie połączenie to też wyraz moich zainteresowań czy pasji.
Z wykształcenia pan Adam jest bowiem magistrem sztuki ze specjalizacją: reżyser programów artystycznych. W młodości był też sportowcem - zdobył tytuł wicemistrza Dolnego Śląska w podnoszeniu ciężarów.

Teraz też staram się być cały czas aktywny - mówi pan Adam. - Skoro już robię zawody triatlonowe, to wypadałoby ten triatlon zaliczyć (w wersji olimpijskiej to 1,5 km pływania, 40 km na rowerze i 10 km biegu -dop. red.). Taki sobie postawiłem cel. Muszę jeszcze tylko trochę potrenować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska