Adrian z Opola chciał być antyterrorystą, teraz marzy tylko o tym, żeby chodzić. Możesz mu w tym pomóc!

fot. Sławomir Milenik
- Jestem gadżeciarzem. Zbieram: breloczki, koszulki, długopisy, smycze  mówi Adrian.
- Jestem gadżeciarzem. Zbieram: breloczki, koszulki, długopisy, smycze mówi Adrian. fot. Sławomir Milenik
Los nie oszczędza pana Adriana. Z powodu choroby amputowano mu nogę. Żeby mógł chodzić potrzebna jest proteza, która kosztuje 5 tys. zł. Jak sam mówi liczy na pomoc ludzi dobrej woli.

Ważne

Ważne

Jeśli ktoś chciałby wesprzeć Adriana, może wpłacać pieniądze na jego subkonto w Wojewódzkim Towarzystwie Walki z Kalectwem.
Nr 40 2030 0045 1110 0000 0043 2490
z dopiskiem: Na leczenie Adriana Krasa
Możecie także pomóc Adrianowi powiększyć jego kolekcję gadżetów. Przysyłajcie na adres redakcji: smycze, koszulki, breloczki, długopisy. Koniecznie z dopiskiem "dla Adriana".

Jak już będę chodził, to chciałbym zobaczyć Kraków i Gniezno. Pojechałbym też nad morze. Chyba do Sopotu... - rozmarza się Adrian Kras z Opola. - No i jeszcze miałbym jedno życzenie - żeby Bóg nie zsyłał już na mnie więcej chorób.

Ma zaledwie 24 lata, a na koncie kartotekę chorobową tak grubą, że - jak sam mówi z goryczą - dałoby się obdzielić kilka osób i to znacznie starszych od niego. A wszystko zaczęło się niewinnie, trzy lata temu, od świnki. - Niestety, syn miał powikłania. Najpierw pojawiła się cukrzyca młodzieńcza, potem anemia wtórno-białaczkowa i martwiczość kości - opowiada Witold Kras, ojciec Adriana.

Potem była jaskra, zaćma, retinopatia cukrzycowa obu oczu, w końcu zaatakował go gronkowiec złocisty. Chłopakowi usunięto kości śródstopia, przestał także widzieć na jedno oko. I stało się najgorsze - amputowano mu jedną nogę.
- Był załamany. Na szczęście, jakoś z mężem udało nam się go przekonać, że to jeszcze nie koniec świata.

Teraz walczymy o jego wzrok. Systematycznie jeździmy do Kliniki Chorób Oczu Śląskiej Akademii Nauk. Tam w przyszłym roku Adriana czeka operacja. Jest szansa, że będzie widział - mówi Ewa Biernacka-Kras - Gdyby jeszcze udało się uzbierać pieniądze na protezę, to mógłby chodzić. Wiem, że niczego bardziej nie pragnie.

Chociaż rodzinie Krasów jest bardzo ciężko, nie poddają się. Pan Witold miał kiedyś firmę. Zawiesił działalność, żeby zajmować się Adrianem. Teraz pracuje na dwóch etatach, bo tylko na same leki dla syna trzeba wydać 1,5 tys. zł miesięcznie. Adrianem zajmuje się mama. Proteza kosztuje 40 tysięcy, na razie Krasowie mają 35 tys. Potrzeba jeszcze 5 tys.

Mimo wszystkich nieszczęść, jakie na niego spadły , chłopak nie traci pogody ducha. Na tyle, na ile może realizuje swoje pasje. - Jestem gadżeciarzem - śmieje się. Zbiera metalowe breloczki, smycze, proporce. - Każdy z jego gadżetów ma jakąś historię - wyjaśnia ojciec Adriana.

Ze swoimi zbiorami jest bardzo związany, ale mówi wprost, że bez wahania oddałby swoją kolekcję, gdyby kogoś miał nią uszczęśliwić. - Taki właśnie jest Adrian. - Ostatnią koszule by oddał. Tak zresztą pozbyliśmy się 100 jego małych samochodzików. Latami je kolekcjonował. Aż tu nagle postanowił przekazać dzieciom. Wszystkie były nowiusieńkie, wypielęgnowane - opowiada mama Ewa - Mamy nadzieję, że ktoś się teraz nimi naprawdę cieszy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska