Adriana Adamek: Po początkowym kroku wstecz, w Uni Opole wykonałam dwa naprzód [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Odkąd Adriana Adamek dołączyła do Uni Opole, jest w nim zawodniczką nie do zastąpienia.
Odkąd Adriana Adamek dołączyła do Uni Opole, jest w nim zawodniczką nie do zastąpienia. Wiktor Gumiński
- Przychodząc do Opola powiedziałam prezesowi wprost, że interesuje mnie tylko awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Bałam się, czy po zejściu do 1 ligi słuch o mnie nie zaginie. Z perspektywy czasu absolutnie nie żałuję jednak tego ruchu. W minionym sezonie wraz z całym klubem osiągnęliśmy wręcz znakomity wynik, jakim było zajęcie 7. miejsca w Tauron Lidze - mówi Adriana Adamek, w ostatnich dwóch latach występująca na pozycji libero w Uni Opole.

Po ostatnim meczu sezonu w Bielsku-Białej miałaś jeszcze kontakt z piłką do siatkówki?
Nie, zdecydowanie chcę od niej odpocząć. Miałyśmy trudny sezon zarówno pod kątem fizycznym, jak i psychicznym. Mój organizm wyraźnie to odczuł. Zagrałam w każdym meczu, dlatego też bardzo mocno skupiam się na regeneracji oraz dbaniu o swoje ciało. Oczywiście znalazłam też parę dni na celebrowanie naszego znakomitego wyniku, jakim było zajęcie 7. miejsce w Tauron Lidze. Na pewno jednak moja przerwa od uprawiania sportu nie będzie długa. Jestem przyzwyczajona do dostarczania swojemu organizmowi wysiłku, dlatego treningi na siłowni są dla mnie normalnością nawet w wakacje. Jeżeli chodzi natomiast o halę i trening z piłkami, od tego na pewno odpocznę nieco dłużej. Warto nieco za tym zatęsknić, żeby później łatwiej było wrócić do ciężkiej pracy przed kolejnym sezonem.

Czyli kolejne odbicie dopiero na starcie przygotowań do nowego sezonu?
Bez przesady, aż tyle bez siatkówki nie wytrzymam (śmiech). Generalnie w czasie wolnym stawiam na odpoczynek, ale zapewne już wkrótce dla zabawy nieco pogram z przyjaciółmi.

Co powiedziałyście sobie po zakończeniu rozgrywek, podczas ostatniego spotkania w pełnym składzie?
Przede wszystkim podziękowaliśmy sobie naprawdę dużego osiągnięcia. Nikt się przed sezonem nie spodziewał, że jako beniaminek spokojnie utrzymamy się w Tauron Lidze, a co dopiero zrobimy tak świetny wynik. Dostałyśmy też gratulacje od zarządu i osób, które są blisko związane z klubem. Wszyscy wspólnie zapracowaliśmy na ten sukces. Całe spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, choć zarazem zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że po raz ostatni widzimy się w takim gronie.

Jak dużo w kontekście całego sezonu dały wam niespodziewane wygrane na początku z IŁ Capital Legionovią Legionowo oraz E.Leclerc Moyą Radomką Radom?
Trener Nicola Vettori cały czas powtarzał nam, że w każdym meczu mamy walczyć na maksimum swoich możliwości o każdy punkt i set, bo w finalnym rozrachunku wszystko może mieć duże znaczenie. Po wygraniu paru spotkań na początku sezonu rzeczywiście bardziej uwierzyłyśmy w siebie. Doszło do nas, że jeżeli każda z nas będzie pokazywać 100 procent swoich możliwości, to możemy rywalizować na równi nawet ze znacznie wyżej notowanym zespołami. Nasza pewność siebie ciągle stopniowo rosła, ale zarazem druga część fazy zasadniczej była dla nas już dużo trudniejsza. Ciągle musiałyśmy być bardzo skoncentrowane, bo mogło się okazać, że to, co ugrałyśmy w pierwszej rundzie w końcowym rozrachunku zupełnie nic nam nie da.

Trudny moment w końcu się pojawił. Po porażkach z Energą MKS-em Kalisz oraz BKS-em BOSTIK Bielsko-Biała wypadłyście poza czołową „ósemkę”.
Nie ma co ukrywać: szczególnie przegrana w Bielsku-Białej 1:3 wyraźnie podcięła nam skrzydła. Trochę się po niej „zakopałyśmy”. U siebie zdobyłyśmy z BKS-em trzy punkty, apetyt rósł w miarę jedzenia, więc pojechałyśmy tam z dużymi oczekiwaniami. Jednocześnie jednak borykałyśmy się z wieloma problemami, m.in. zdrowotnymi. Nie za bardzo mogłyśmy wtedy normalnie trenować, co odbiło się automatycznie na naszej postawie. Byłyśmy w dołku, ale później pokazałyśmy duży charakter i dzięki walce do samego końca wróciłyśmy na miejsce gwarantujące udział w fazie play-off.

Czyli Tauron Liga to nie taki diabeł straszny?
Jest jednak widoczna wyraźna różnica między 1 ligą a Tauron Ligą, jeśli chodzi o umiejętności. Wiedziałam, że będziemy musiały bardzo dużo trenować i podczas treningów skupiać się naprawdę na detalach, bo w Tauron Lidze to one właśnie decydują o końcowym wyniku. Poza prezentowaniem wyższego poziomu sportowego, ważna była też sfera mentalna. Musiałyśmy się przyzwyczaić do tego, że w elicie często nie przystępowałyśmy do meczu w roli faworyta, a poniekąd także do obecności kamer telewizyjnych. Dla wielu dziewczyn był to pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej, co w pewnych momentach mogło być przytłaczające. Nasze głowy generalnie funkcjonowały jednak jak należy, bo cały czas wyróżniałyśmy się zespołowością, którą pokazywałyśmy już w 1 lidze. Nowe zawodniczki szybko zgrały się z tymi, które wywalczyły awans. Na boisku wielokrotnie porozumiewałyśmy się bez słów, co w połączeniu z ciężką pracą przełożyło się na wyniki.

Dwa lata temu działacze Uni mieli chyba ze sprowadzeniem cię spory ból głowy. Podobno wcale nie byłaś przekonana, by przyjść do klubu występującego wówczas na 1-ligowym poziomie.
Rzeczywiście, kierowały mną wtedy strach i wstyd. Pierwszy kontrakt sportowy, w wieku 16 lat, podpisałam z klubem ekstraklasowym i od tego momentu cały czas grałam w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bałam się, czy po zejściu na niższy poziom rozgrywkowy słuch o mnie nie zaginie. Nie wiedziałam, jak wyglądają realia 1 ligi, jaki jest w niej poziom. Z czasem jednak najważniejsze dla mnie osoby uświadomiły mnie, że przejście do Uni będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem pod kątem dalszego siatkarskiego rozwoju. Jestem typem zawodniczki, która lubi mieć wpływ na zespół i dobrze czuję się, gdy dużo ode mnie zależy. Z perspektywy czasu absolutnie nie żałuję tego ruchu. Początkowo postawiłam krok wstecz, ale dzięki temu później właśnie w Opolu mogłam wykonać dwa naprzód.

Czyli prezes Uni Maciej Kochański musiał wykonać do ciebie znacznie więcej niż jeden telefon?
Rzeczywiście, na jednym na pewno się nie skończyło, ale już nie pamiętam, ile dokładnie ich było (uśmiech). Nie była to jednak przesadna liczba, bo prezes wiedział, że rozsądnie podejdę do tematu i że sztuczne namawianie na pewno mnie nie przekona. Dla mnie liczyły się konkrety, lecz równie dużo zależało od mojego podejścia. Przez pewien czas musiałam się sama pobić z myślami. Zastanawiałam się, co będzie, jak mi w 1 lidze pójdzie, a co, jak stanie się odwrotnie. W końcu zdecydowałam się przyjść, jednocześnie wprost zapowiadając prezesowi, że interesuje mnie tylko awans do Tauron Ligi. Ogólnie czuję, że z roku na rok staję się coraz bardziej świadomą zawodniczką na wielu płaszczyznach, nie tylko sportowej. Jestem ambitną osobą, lubię się cały czas rozwijać i na pewno regularnie będę sobie wyznaczać nowe cele.

Odkąd grasz w Uni, w klubie jest wyraźny podział na pierwszy skład i rezerwowe. Jednym z kluczy do osiąganych przez was sukcesów było to, że każda zawodniczka bezproblemowo zaakceptowała swoją rolę?
Wszyscy w naszym zespole mają świadomość tego, po co w nim są. Gdyby nie zawodniczki stojące częściej w kwadracie, to tak dobrze nie prezentowałaby się te przebywające na boisku. Na treningach wszystkie razem walczymy przecież o każdą piłkę, co potem możemy pokazać również w meczu. Każda z nas rzeczywiście znała swoją rolę, ale dzięki temu wzajemnie motywowałyśmy się do podnoszenia swojego poziomu i byliśmy w stanie nawiązać walkę nawet z najmocniejszymi rywalkami.

W waszych treningach często brali udział również mężczyźni. Na ile ich obecność pozwoliła się dodatkowo rozwinąć waszej drużynie?
Moim zdaniem zdecydowanie to nam pomogło. Aktywnie pomagali nam członkowie sztabu: Dominik Fabianowicz, Agustin Briscoli, czasami również Nicolas Ruiz i Mateusz Zarankiewicz. Do tego również mający siatkarską przeszłość Adam Parcej. Patrząc z mojej perspektywy, jeżeli byłam w stanie podbić ich ataki, które są gdzieś dwa razy silniejsze niż większości dziewczyn, to później w meczu zdecydowanie łatwiej przychodziła mi gra w obronie. Czasami na treningach mężczyźni próbowali jak najwierniej odwzorować styl gry czołowych zawodniczek Tauron Ligi, choćby Jovany Brakocevic-Canzian. Ich obecność pozytywnie wpływała na jakość naszych treningów. Podkreślałyśmy też, by nie stosowali wobec nas taryfy ulgowej, tylko grali na maksimum swoich możliwości. Lepiej trenować w ten sposób niż mieliby nas głaskać po plecach. Zdarzały się zagrania, po których czuli się winni i nas przepraszali, ale wtedy od razu ich uspokajałyśmy, że przecież nic się nie stało.

Czego nauczył cię miniony sezon?
Większej wiary w siebie. Po wywalczeniu pierwszego w karierze awansu z 1 ligi do Tauron Ligi chciałam wrócić ze zdwojoną mocą i udowodnić, że zasługuję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej i mogę w niej być ważnym punktem swojego zespołu. Wydaje mi się, że tak właśnie się stało. Zbudowałyśmy świetną atmosferę do pracy. Fantastycznie współpracowało nam się z trenerem, a kiedy został on powołany do sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski, czułam się tak, jakby to mnie powołali. Kiedy wcześniej występowałam w klubach z Tauron Ligi, nie miałam aż tak mocnej pozycji i nie odgrywałam tak istotnej roli jak w Uni. Czuję się teraz zawodniczką bardziej kompletną.

Nie podpytywałyście pół żartem trenera, jak po tak udanym sezonie żadna zawodniczka Uni nie trafiła do kadry?
Trener nam wielokrotnie powtarzał, że to dzięki nam on trafił do reprezentacji i że nie znalazłby się w niej, gdyby nie nasza ciężka praca. My, zawodniczki, mamy świadomość, że jeżeli nadal będziemy się rozwijać i podnosić swoje umiejętności, to pewnego dnia i któraś z nas doczeka się powołania. Jeszcze przyjdzie na nas czas, do obecnych wyborów sztabu szkoleniowego podchodzimy z pokorą.

A ty nie czułaś choćby minimalnej nutki zawodu, że nie ma cię w gronie trzech powołanych libero?
Zupełnie nie. Wiem na co mnie stać w tym momencie i znam swoje miejsce w szeregu. Na pewno nie pokazałam jeszcze pełni swoich możliwości. Miniony sezon był dobrym prognostykiem tego, co może stać się w przyszłości. Libero powołane do kadry w tym roku mają za sobą świetny sezon i na tą chwilę są ode mnie dużo lepsze. Trzymam za nie kciuki i pozostaję cierpliwa, bo jeśli na to zasłużę, to sama również kiedyś ponownie trafię do reprezentacji. Będę ciężko pracować na to, by jej trenerzy uważnie mi się przyglądali.

Bycie jedną nominalną libero w klubie to komfort czy dodatkowe wyzwanie?
Bardzo mi to odpowiada. Lubię odpowiedzialność, jestem osobą charyzmatyczną i trudno mi sobie teraz wyobrazić, że miałabym stać w kwadracie dla rezerwowych. Oczywiście, gdyby tak się stało, to starałabym się pomóc drużynie w inny sposób, ale mój charakter sprawia, że zdecydowanie wolę mieć ważniejsze zadania do wykonania. Obciążenie psychiczne oraz presja mi nie przeszkadzają – to część mojej pracy i kiedy już człowiek się do tego przyzwyczai, jest to coś fantastycznego. A kiedy jeszcze osiąga się tak wspaniałe wyniki jak my w tym sezonie, to satysfakcja jest nie do opisania.

Jak będzie wyglądać kolejny sezon w wykonaniu Uni?
Na pewno będzie dużo trudniejszy niż miniony, bo taki zazwyczaj jest drugi sezon po awansie. Trzeba się nastawić na to, że już nie będzie tak kolorowo jak dotychczas. Ale wierzę mocno, że klub i sztab szkoleniowy zrobią wszystko, by przygotować zawodniczki do prezentowania wysokiego poziomu również w kolejnych rozgrywkach.

Wśród tych zawodniczek będzie również Adriana Adamek?
W niedalekiej przyszłości kibice dowiedzą się, gdzie będę występować w kolejnym sezonie. Na razie jeszcze proszę wszystkich o uzbrojenie się w cierpliwość.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska