Afera dębowa. Wycinali drzewa, terroryzowali świadków. 15 najważniejszych faktów
O masowej wycince drzewa alarmowali gminę Wołczyn na początku marca 2014 r. także myśliwi z koła łowieckiego "Ponowa". Oni również otrzymali w gminie odpowiedź, że właściciel pól ma zgodę na wycinkę. Członkiem tego koła myśliwskiego jest kierownik posterunku policji w Wołczynie asp. sztab. Wiesław Misiak.
- Samochody z dorodnymi dębami śmigały tylko przez nasze miasto - opowiada jeden z mieszkańców Wołczyna. - Zagadkę można było prędko rozwiązać. Drewno przerabiały przecież okoliczne tartaki, nie tylko z powiatu kluczborskiego, lecz i namysłowskiego. Wystarczyło tylko skontrolować te tartaki. Te setki dorodnych drzew to olbrzymi majątek do podziału.
- W marcu i kwietniu 2014 roku policjanci z Wołczyna nie przeprowadzali interwencji związanych z nielegalną wycinką drzew w Rożnowie - informował kom. Hubert Adamek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Informacje o nieprawidłowościach przy wycince policjanci z Wołczyna otrzymali 14 maja.
Tymczasem w marcu i kwietniu 2014 roku wycinki prowadzono wręcz na skalę przemysłową. Na miejscu pracowały wielkie koparki gąsienicowe. Ogromne pnie wywoziły ciężarówki w kierunku Kępna.
Urzędnicy i policja zainteresowali się sprawą dopiero po tym, jak ekolog Adam Ulbrych złożył na piśmie zawiadomienie do prokuratury.
14 maja 2014 roku w Rożnowie zjawili się policjanci, urzędnicy. Świadkowie opowiadają, że na miejscu spotkali dwie koparki gąsienicowe oraz nadzorującego prace mężczyznę, który na co dzień pracuje jako... zaopatrzeniowiec w fabryce mebli w Łęce Mroczeńskiej.
Świadkowie mówią, że widoczne były jeszcze dwa korzenie po ściętych drzewach, ale według zapewnień mężczyzn spotkanych na polu koparki tylko wyrównywały teren...
- Pamiętam, że jeden z policjantów powiedział zaskoczony: "Przecież tutaj był las!" - wspominał Adam Ulbrych.
- Po lesie nie było już śladu, w jego miejscu rosła kukurydza - mówił Wiesław Walczak, wiceprezes spółki Promex w Rożnowie.