Afera dębowa. Wycinali drzewa, terroryzowali świadków. 15 najważniejszych faktów
Dopiero w lipcu 2014 roku Prokuratura Rejonowa w Kluczborku wszczęła dochodzenie w sprawie zniszczenia terenu prawnie chronionego, obejmującego obszar Natura 2000. W grudniu 2014 r. śledztwo umorzono, co było łatwe do przewidzenia, ponieważ pola w Komorznie i Rożnowie nie leżą na terenie prawnie chronionym.
Gmina Wołczyn aż do jesieni 2014 roku nie wszczynała żadnych dochodzeń w sprawie nielegalnej wycinki. Zamiast tego burmistrz Jan Leszek Wiącek wydał kolejną zgodę na wycinkę drzew. 16 września 2014 r. pozwolił ściąć kolejnych 11 dębów. Burmistrz swoją decyzję oparł na opinii dendrologa, że drzewa te obumierają. Tymczasem świadkowie alarmowali, że drzewa obumierają, ponieważ koparki podkopały ich korzenie.
29 października 2014 r. ekolog Adam Ulbrych przyszedł na sesję rady miejskiej i oficjalnie poinformował radnych o nielegalnej wycince drzew, o niszczeniu korzeni i zacieraniu śladów.
Dopiero po tym zgłoszeniu burmistrz Jan Leszek Wiącek 31 października 2014 roku wszczął postępowanie administracyjne w sprawie wycięcia drzew w Rożnowie. Było to prawie rok po pierwszych zgłoszeniach świadków. Oburzony Adam Ulbrych 3 listopada 2014 r. złożył w prokuraturze doniesienie na urzędników z Wołczyna.
7 listopada 2014 r. ekolog z Komorzna miał zeznawać w kluczborskiej prokuraturze. Dzień wcześniej pojechał do Wołczyna na spotkanie burmistrza Wiącka z mieszkańcami. Chciał publicznie zapytać włodarza o to, kiedy gmina ukarze za nielegalną wycinkę drzew.
W trakcie spotkania dostał wiadomość, że pali się jego dom w Komorznie. Dom został podpalony, spłonął doszczętnie.
- Spłonął cały dom, który budowałem własnymi rękoma - mówił ze łzami w oczach Adam Ulbrych. - Jeśli ktoś posuwa się do takiego kroku, to zdolny jest do wszystkiego. Boję się o swoje życie.