Agnieszka Podgórska - wielki talent z Opola

"possible" 2006 Agnieszka Podgórska
- Fotografuję przede wszystkim siebie - uchyla rąbka tajemnicy Agnieszka Podgórska.
- Fotografuję przede wszystkim siebie - uchyla rąbka tajemnicy Agnieszka Podgórska. "possible" 2006 Agnieszka Podgórska
Kiedy kończyła opolskie liceum plastyczne, celowała w Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Udało się. Po dyplomie wyjechała do Dijon. Dziś ma wystawę w Paryżu. Francuzi łamią język na jej nazwisku i cmokają z zachwytu: wielki talent!

Agnieszka Podgórska mówi o sobie, że jest artystką, która twardo stąpa po ziemi, ale ma też odwagę zaryzykować. Dijon - to było ryzyko. W rywalizacji o miejsce na jednej z najbardziej prestiżowych uczelni artystycznych Europy pokonała ponad setkę kandydatów z całego świata. I dopiero wtedy zaczęły się schody.

Bardzo chciała wyjechać do Francji, nie miała za co. Już podczas studiów w Krakowie musiała zarabiać na swoje utrzymanie, na farby, pędzle, płótno, blejtramy.

Kopiowała na zamówienie obrazy Matejki, gdzie się dało wstawiała do sprzedaży własne prace i uczyła się pilnie, żeby nie stracić stypendium naukowego. Jakoś wiązała koniec z końcem. Tyle że na warunki francuskie jej miesięczne dochody to były grosze. Wiedziała, że będzie trudno, nawet bardzo, ale za nic nie chciała rezygnować z marzeń. Wyjechała.

- Ciężko było - przyznaje - Musiałam się imać różnych prac, mniej lub bardziej przyjemnych. Żeby pogodzić naukę z zarabianiem na chleb, myłam gary w przyfabrycznej kantynie. Ciągle byłam zmęczona, niewyspana. Ulżyło mi dopiero, kiedy zaczęłam pracować jako model w kółkach plastycznych. To w ogóle było ciekawe doświadczenie. Przecież w Krakowie przez pięć lat to ja malowałam modele, teraz miałam okazję zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony. Ta praca była też impulsem do tego, co teraz robię. Oswoiłam się ze swoim ciałem i dziś bez skrępowania je fotografuję.

Autoportrety

Zaczęło się w Mediolanie. Stypendium we Włoszech na kilka miesięcy wstrzymało jej studia we Francji, ale z dobrym skutkiem, bo - jak dziś mówi Agnieszka Podgórska - wtedy nastąpił przełom.

Łagodnie, suchą stopą, przeszła z tradycji do nowoczesności. Tradycją, a nawet konserwatyzmem nasiąknęła jeszcze w Krakowie - profesorowie naszej ASP mają nabożny stosunek do sztuki. A w Mediolanie zachłysnęła się możliwościami, jakie dają artyście współczesne media - komputer, fotoshop, aparat fotograficzny. Wróciła do Dijon i weszła do atelier.

- Już na ASP miałam skłonność do malowania autoportretów i to mi zostało, teraz też fotografuję przede wszystkim siebie - uchyla rąbka tajemnicy Agnieszka Podgórska, bo na jej artystycznych fotografiach twarzy nie widać - Zrozumiałam, że aby zaistnieć na rynku sztuki współczesnej, trzeba tworzyć prace bardziej uniwersalne, żeby odbiorca mógł się z nimi identyfikować. Dlatego na moich zdjęciach nawet płeć modela jest nie do rozszyfrowania, a mnie wystarcza świadomość, że to jest mój autoportret. Specyficzny, zdeformowany. Dla mnie to jest taka apoteoza życia, z jego dobrymi i gorszymi stronami.

Wielka sztuka, jak wiadomo, rodzi się w bólach. Bolesny jest sam proces tworzenia. Podczas sesji niezastąpionym narzędziem pracy - oprócz aparatu oczywiście - okazało się lustro. Można też robić zdjęcia z wyciągniętej ręki. Są jednak pozy, których tymi sposobami nie da się utrwalić. Wtedy potrzebna jest pomocna dłoń, ktoś, kto w stosownym momencie naciśnie guziczek. Kolejny etap
- może najtrudniejszy - to dokonanie właściwego wyboru. Bywa że z dwóch tysięcy tzw. stykówek wybiera ledwie osiem zdjęć.

Zawsze będzie pamiętać dzień, kiedy pierwszy raz odważyła się je pokazać.
- Mój profesor polecił mnie kurator wystawy "Człowiek-pejzaż" w Muzeum Sztuk Pięknych w Lille - opowiada. - To zdarzyło się trzy lata temu. Byłam na tej wystawie najmłodszym, zupełnie nieznanym artystą wśród wielkich sław. Ogromne wyróżnienie. Oszołomiona sukcesem nawet nie przypuszczałam, że właśnie na tej wystawie nastąpi kolejny przełomowy moment w moim życiu.

Na wernisażu stała skromnie w tłumie zwiedzających. Starszy mężczyzna obok niej dzielił się wrażeniami z wystawy ze swoim towarzyszem. Pokazując na fotografie Agnieszki Podgórskiej, powiedział, że według niego właśnie te prace są najbardziej interesujące z całej ekspozycji. Aż podskoczyła z radości i... postanowiła się przedstawić. - To ja jestem autorką - rzuciła. Nie byłaby pewnie tak odważna i nie rozmawiała tak swobodnie, gdyby wiedziała, z kim ma do czynienia. Pan się wprawdzie przedstawił, ale wówczas jego nazwisko niewiele jej mówiło. A to był sam Claude Berri, znakomity francuski reżyser (Oscar!), scenarzysta i producent oraz znany w całej Europie koneser sztuki, właściciel przebogatej kolekcji malarstwa.

- I on kupił całą serię moich zdjęć! - Agnieszka nie kryje dumy - I poszła fama, że moje prace są nowatorskie, oryginalne, odkrywcze... Posypały się kolejne propozycje.

Organizatorzy festiwalu tańca współczesnego w Brest jeden z jej "autoportretów" wykorzystali na swoim plakacie. Ogromny afisz zawisł na budynku miejskiego teatru i... wywołał burzę. Jakaś lokalna pani polityk zaprotestowała, że za dużo golizny, że to istna pornografia.

Protest echem rozniósł się po kraju. I oto w opiniotwórczym "Liberation" ukazał się artykuł, którego autor wziął w obronę artystkę, a pani polityk wytknął brak wrażliwości na sztukę. Dyrektor teatru z zadowoleniem zacierał ręce: nigdy jeszcze festiwal tańca nie wywołał takich kontrowersji.

Bitwa pod Grunwaldem

"Podobnie jak kiedyś Stanisław Witkiewicz, Agnieszka Podgórska boryka się z określeniem własnego stosunku wobec narodowej tradycji artystycznej i sztuki Matejki" - ten cytat z artykułu piszącej dla paryskiej prasy Katarzyny Cytlak, historyka sztuki, odnosi się do projektu, który artystka z Polski pod egidą UNESCO realizowała rok temu w... Senegalu.

Pracowała z dziećmi od lat 6 do 12. Zaczęła od lekcji z historii i geografii Polski. Potem w szczegółach opowiedziała im o bitwie pod Grunwaldem, o każdej postaci z obrazu Matejki. Lekcjom towarzyszyły zajęcia plastyczne, a na finał - wystawa na Dak'Art Off, festiwalu sztuki współczesnej w Dakarze. Był nawet minister kultury Senegalu i ambasador Polski.

- I dla mnie, i dla tych dzieciaków to była przede wszystkim wspaniała przygoda
- mówi Agnieszka. - Nie wiem, jak długo one będą ją pamiętać, ale na pewno zapamiętają zdanie, które często powtarzały, bo bardzo im się spodobało jego brzmienie "Mama Agnieszki mieszka w Opolu".

A Agnieszka mieszka w Dijon, ale często bywa w Paryżu, bo tam wzięła ją pod swoje skrzydła Galeria Frederic Lacroix i tam do końca maja można oglądać najnowszą wystawę jej prac. Cykl fotografii, które "osobliwie portretują kobiecą cielesność, nadając jej wyrafinowanych geometrycznie kształtów" kilka dni temu międzynarodowe jury Fundacji Evens wyróżniło swoją doroczną prestiżową nagrodą. W przeliczeniu na gotówkę to całe 15 tysięcy euro.

- Dzięki tej nagrodzie zaczynam wierzyć, że ze sztuki można się utrzymać - śmieje się Agnieszka Podgórska. - Ale to wciąż przyszłość, bo pieniądze dostanę dopiero w listopadzie. A już 19 maja jadę do Paryża na "okrągły stół', czyli organizowaną przez Fundację Evens dyskusję poświęconą mojej wystawie z udziałem krytyków i historyków sztuki, filozofów. Chyba mam tremę...

Co z tą Polską?

Pewnie jeszcze rok temu pytana, co uważa za swój największy sukces, szukałaby odpowiedzi na szczebelkach swojej kariery. Dziś bez zastanowienia mówi, że najważniejsza jest córeczka, 1,5-miesięczna Matylda.

Ale pytana o przyszłość, poza szczęściem rodzinnym, marzy, by Agnieszkę Podgórską poznał i docenił jej kraj. We Francji podkreśla, że jest Polką. Choć Francuzi mają problemy z wymową jej nazwiska, nie zamierza go zmieniać, wymyślać pseudonimu. - Jestem rozpoznawalna, mimo trudnego nazwiska - mówi. - Z kolei w Polsce ono nie jest problemem, ale co z tego, skoro się nie kojarzy.

Owszem, paryska wystawa zaowocowała wywiadem dla portalu kultura pl. i dla Polskiego Radia, owszem wcześniej była wystawa w Instytucie Polskim w Paryżu, ale stąd do Warszawy czy Krakowa jeszcze daleko. Na razie w kraju "Podgórska" funkcjonuje przede wszystkim na Naszej Klasie. Tą drogą kontaktuje się z ludźmi z opolskiego plastyczniaka, matura rocznik 1997.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska