Akademia Dorosłości. Tutaj się dorosłego szanuje

Przemysław Wysocki
Niepełnosprawni nie chcą być stale wyręczani. Nic więc dziwnego, że zupa ugotowana samemu z produktów, które sami wybrali i kupili smakuje im najlepiej. Na zdjęciu od lewej: Anna, Franciszek, Barbara, Justyna, Grzegorz i Justyna.
Niepełnosprawni nie chcą być stale wyręczani. Nic więc dziwnego, że zupa ugotowana samemu z produktów, które sami wybrali i kupili smakuje im najlepiej. Na zdjęciu od lewej: Anna, Franciszek, Barbara, Justyna, Grzegorz i Justyna. Przemysław Wysocki
Uczestnicy Akademii Dorosłości często pierwszy raz w życiu mogą sami zdecydować, co chcą zjeść, co kupić i ile wydadzą na to pieniędzy. Taka samodzielność dodaje im pewności siebie.

W projekcie pn. Akademia Dorosłości", zakończonym w ubiegłym tygodniu, wzięło udział 30 osób niepełnosprawnych z naszego regionu w wieku powyżej 18 lat. Grupowe zajęcia miały ich przygotować do większej samodzielności w życiu prywatnym i społecznym.

Rozwijać umiejętności sprawnego komunikowania się z innymi oraz wspierać osoby niepełnosprawne w pełnieniu ról społecznych -brzmi poważnie, ale realizuje się bardzo prosto.

- Był z nami 32-letni mężczyzna, który choć ma sprawne ręce i nogi, nie potrafił się myć - opowiada Przemysław Wysocki, jeden z pięciu trenerów biorących udział w projekcie. - Dotąd wyręczała go w tym mama. Poszedłem z nim około 23.00 do łazienki i pokazałem, że może i potrafi zrobić to sam. I zachęciłem, żeby porozmawiał o tym z mamą. Zrobiło to na nim takie wrażenie, że o 1.00 w nocy poszedł do łazienki ponownie, by już naprawdę całkiem samemu umyć się raz jeszcze. Rano się upewniał, że jest czysty i pachnie, a my doceniamy tę jego samodzielność.

Uczestnicy projektu mieszkali w “Kmicicu", akademiku UO. - Podobnie jak rok temu - podczas pierwszej edycji Akademii - gotowali wspólnie, często ucząc się jeden od drugiego. Ktoś umiał zrobić placki, kto inny był dla swojej grupy żywym dowodem, że można samemu ugotować spaghetti.

Nawet ważniejsza od samego gotowania i nabywania umiejętności posługiwania się mikserem, blenderem i innym sprzętem AGD była możliwość wspólnego decydowania, jakie zakupy zrobimy, ile na co wydamy pieniędzy, a w konsekwencji, co znajdzie się na stole.

- Bardzo się pilnowaliśmy, by pamiętać, że pieniądze, które są do dyspozycji, nie należą do nas, trenerów - mówi Przemysław Wysocki. - A więc wszyscy powinni mieć wpływ na to, jak zostaną wydane. My co najwyżej wspieraliśmy wybory i pracę uczestników.

- Na Akademii było super - ocenia Paweł Gawron z Opola. - Najważniejsze, że mogliśmy być samodzielni, że nikt nas nie wyręczał. Czasem mama za mnie robi różne rzeczy w domu, a tutaj wszystko robiłem sam.

Drugim filarem Akademii jest zdobywanie umiejętności niezbędnych w samodzielnym życiu. Uczestnicy projektu byli m.in. na poczcie, gdzie uczyli się rozróżniać różne rodzaje listów i druków, wysyłać paczki i płacić rachunki. Pobyt w banku był okazją, by dowiedzieć się, jak założyć konto i skorzystać z bankomatu. W urzędzie uczyli się składać wnioski o dowód i paszport.

Każda z grup w ramach aktywizacji zawodowej odwiedziła też hipermarket i mogła z bliska zobaczyć, jakie są obowiązki pracowników na różnych stanowiskach.

- Byłem pozytywnie zaskoczony profesjonalizmem osób, które nas oprowadzały - przyznaje Przemysław Wysocki. - To było bardzo ważne, że uczestnicy naszych zajęć byli traktowani z pełną godnością. Jak na dorosłych przystało. Tytułowano ich: pani i pan, tak jak wszystkich klientów. A jednocześnie przyjmowano bardzo życzliwie, więc przy okazji poznawania różnych stanowisk pracy w Realu, częstowano ich wędlinami, serem itp.

- Najbardziej podobało mi się wyjście do sklepu - mówi Mateusz Polok z Olesna. - Poznawaliśmy market od środka. Byliśmy nawet w magazynie, tam, gdzie dostarcza się towar. Zrobiłem sobie zdjęcie na wózku widłowym.

Justyna Kuźnik z Namysłowa brała udział w projekcie już drugi raz. - Teraz było jeszcze fajniej niż rok temu - uważa. - Oprowadzono nas po banku i poczcie. Wysłałam sama pocztówkę. Byłam tutaj w pełni samodzielna. Rano wstawałam i robiłam sobie śniadanie. Potem wspólnie gotowaliśmy obiady. Bardzo to lubię.

Uczestnicy projektu to podopieczni Fundacji Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym w Opolu oraz WTZ w Oleśnie, w Głuchołazach i w Namysłowie. Projekt trwa tylko pięć dni i tyle musi wystarczyć, by niepełnosprawni pomyśleli o sobie jako o osobach samodzielnych i dorosłych. To nie jest łatwe dla kogoś, kogo na co dzień bardzo lubimy wyręczać.

O tym, że nie należy tego robić, przekonuje rozmowa z Beatą Jastrzębską z Opola. - Będę tęskniła za Akademią - mówi pani Beata. - Wreszcie ktoś mi pokazał, jak wyrobić paszport i dowód. Przy pracy każdy z nas miał swoje zadanie i odpowiedzialność. Jak gotowaliśmy zupę, to ja obierałam i kroiłam warzywa. A najbardziej podobał mi się spacer i wspólne wyjście do kawiarni.

Jeśli uda się zdobyć pieniądze, za rok warsztaty będą miały o wiele szerszą formułę. Uczestnicy w 10-osobowych grupach będą przez miesiąc mieszkać w wynajętym domu. Cały projekt - dla 50 osób - trwałby wtedy pięć miesięcy.

- Pięć dni mija szybko. Przez miesiąc trzeba będzie naprawdę prowadzić normalne dorosłe życie - uważa Przemysław Wysocki. - To dopiero byłaby Akademia Dorosłości. Mam nadzieję, że się nam uda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska