Akcja GOPR w Górach Opawskich

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Kopa Biskupia.
Kopa Biskupia. Archiwum
Ratownicy GOPR musieli dojechać samochodem do Pokrzywnej, 120 kilometrów z Międzygórza koło Kłodzka.

Trzy godziny czekała na pomoc turystka, która skręciła nogę w czasie wycieczki na Kopę Biskupią w Górach Opawskich.

40-letnia kobieta przyjechała na weekend do jednego z ośrodków wypoczynkowych w Pokrzywnej. W sobotę wybrała się z mężem na szczyt Kopy Biskupiej. Podchodząc czerwonym szlakiem na szczyt Srebrnej Kopy poślizgnęła się na mokrych kamieniach, upadła i nieszczęśliwie skręciła nogę tak mocno, że nie była w stanie iść dalej o własnych siłach. Jej mąż zadzwonił z telefonu komórkowego na numer alarmowy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego. Alarm trafił do Grupy Wałbrzysko-Kłodzkiej. Ok. godziny 15 dwóch ratowników wyjechało z Międzygórza terenowym samochodem na sygnale do Pokrzywnej.

- Mieliśmy do pokonania ok. 120 kilometrów - mówi ratownik GOPR Zbigniew Jagielaszek. - Jeszcze jadąc kolega zlokalizował miejscowego leśniczego Andrzeja Tomczyka, który zgodził się wsiąść z nami do auta i pokazać nam dogodną drogę dojazdową.

Samochód GOPR dojechał drogą leśną ok. 300 metrów pod szczyt Srebrnej Kopy. Ratownicy zwieźli ranną kobietę ze szlaku do swojego auta za pomocą tzw. wózka alpejskiego, przeznaczonego do transportu rannych w trudnych warunkach. Około 18, po trzech godzinach czekania na pomoc, ranna wróciła do swojego ośrodka wypoczynkowego, gdzie wezwano do niej pogotowie.

W Górach Opawskich nie ma stałego punktu dyżurowania ratownika GOPR. Ratownicy deklarują, że mogą go zorganizować, ale potrzebują pieniędzy. Dawniej pomocą dla turystów zajmowała się tu Straż Graniczna, która na miejscu miała kiedyś swoje strażnice.

Od kilku lat poszkodowanych w górach turystów zwożą na dół albo strażacy zawodowi, albo Straż Leśna, w zależności od tego, do kogo trafi prośba o pomoc. Rocznie takich przypadków jest 2 - 3.

- Mamy w Głuchołazach samochód terenowy, a nawet specjalnego quada, ale w tym przypadku nikt się do nas nie zwracał po pomoc - mówi kpt. Paweł Gotkowski, rzecznik nyskiej straży pożarnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska