Akcja reanimacyjna w trakcie egzaminu na prawo jazdy. Kursantce stanęło serce

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
U kobiety, która zdawała egzamin na prawo jazdy w Opolu, wykryto groźne zaburzenia rytmu serca, które ujawniły się pod wpływem stresu.
U kobiety, która zdawała egzamin na prawo jazdy w Opolu, wykryto groźne zaburzenia rytmu serca, które ujawniły się pod wpływem stresu.
38-letniej Opolance nagle stanęło serce w trakcie egzaminu na prawo jazdy. Dzięki błyskawicznej akcji świadków zdarzenia oraz użyciu automatycznego defibrylatora, kobieta żyje i ma się dobrze.

Pani Adrianna niczego nie pamięta z feralnego dnia. Wie tyle, ile jej powiedziano: że jej serce niespodziewanie przestało pracować, że wyciągnięto ją z samochodu, a życie zawdzięcza ludziom, którzy nie stracili zimnej krwi.

Świadkowie zdarzenia podjęli resuscytację. Na miejscu na szczęście był też automatyczny defibrylator.

Nim do chorej dotarła karetka - która długo przebijała się przez remontowaną i zakorkowaną ulicę Oleską - serce kobiety znów biło.

Powiedziano mi, że moje życie ratował instruktor i strażak z OSP. Jestem im ogromnie wdzięczna - mówi kobieta.
38-latka z miejsca zdarzenia została przywieziona na oddział intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

- Po dwóch dniach opuściła go w dobrej formie, bez ubytków neurologicznych - mówi Marta Sajkowska, lekarz specjalista Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. - To nie jest nasz sukces, my po prostu zrobiliśmy swoje. Gdyby jednak nie błyskawicznie podjęta przez świadków zdarzenia akcja ratownicza, ta kobieta mogłaby do końca życia być zdana na opiekę innych. To, co się zdarzyło pokazuje dobitnie, że każdy z nas naprawdę może uratować komuś życie. Pokazuje też, jak ważne jest, by w przestrzeni publicznej dostępne były automatyczne defibrylatory, których użyć może każdy, bez najmniejszego przygotowania. Trzeba tylko odważyć się i zareagować.

Użycie defibrylatora AED zwiększa szanse na przeżycie osoby z nagłym zatrzymaniem krążenia z 2 do 75 procent. Urządzenie jest proste w obsłudze. Po włączeniu samo analizuje sytuację i wydaje polecenia osobie ratującej. Wystarczy choremu przykleić, we wskazanych przez AED miejscach, elektrody.

- Urządzenie rozpoznaje rytm serca pacjenta i jeśli jest taka konieczność dostarcza odpowiedniego impulsu elektrycznego, by przywrócić jego prawidłową akcję. Tak się właśnie stało w przypadki pani Adrianny. Akcja trwała ok. czterech minut, kobiecie przywrócono krążenie i dzięki temu już w drugiej dobie hospitalizacji została wybudzona - mówi Marta Sajkowska.

Źródło:
TVN

U kobiety wykryto groźne zaburzenia rytmu serca, które ujawniły się pod wpływem stresu. Teraz jest leczona na kardiologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym.

W Opolu na budynkach użyteczności publicznej (m.in. biblioteki, krytej pływalni, ogrodu zoologicznego, szkół) wisi 10 defibrylatorów. Powszechnie dostępne są aplikacje na telefon, które pokazują miejsce najbliższego urządzenia. Jak najwcześniejsze jego użycie zwiększa szanse chorego na przeżycie. Z każdą minutą zwłoki te szanse maleją o 10 procent.

- Kiedy widzimy leżącą na ziemi osobę, która się nie rusza i nie oddycha trzeba pomóc. Ludzie często mają opory, że może to ktoś pijany, albo narkoman. Gdy chodzi o ludzkie życie, to nie ma znaczenia - mówi Marta Sajkowska.

Defibrylator nie zawsze jest w zasięgu. Klasyczna resuscytacja to 30 uciśnięć klatki piersiowej na dwa podane wdechy. Najnowsze zalecenia ekspertów mówią o samym masażu. Chorego należy ułożyć na plecach, odsłonić mu klatkę piersiową i przystąpić do działania.

Dzięki postawie przypadkowych osób, Adrianna wróci do swojej 9-letniej córeczki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska