Do tej pory z braku pieniędzy jakości paliw nie kontrolowała żadna niezależna instytucja państwowa.
Benzyny i olej napędowy badają jedynie w swoich laboratoriach duże koncerny paliwowe. Małe stacje były do tej pory poza wszelką kontrolą jakościową.
Sprawa stała się głośna dopiero wtedy, kiedy premier Leszek Miller, przerażony wynikami wyrywkowej kontroli przeprowadzonej na stacjach w Gorzowie Wielkopolskim i na wschodzie kraju, zapowiedział, że na stałą kontrolę jakości paliw rząd przeznaczy dodatkowe pieniądze - w tym roku dwa miliony złotych.
Badaniami ma się zająć Inspekcja Handlowa.
- Kontrole ruszyły we wtorek w kilku województwach, ale jeszcze nie na Opolszczyźnie - wyjaśnia Paweł Badura, naczelnik Wydziału Kontroli Handlu Artykułami Przemysłowymi i Usług Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Opolu. - Mamy już trzech pracowników przeszkolonych do pobierania próbek i odpowiednie oprzyrządowanie, między innymi plombownice, którym zabezpieczać będziemy podejrzane dystrybutory. Jesteśmy gotowi i czekamy obecnie tylko na sygnał z Warszawy, aby ruszyć w teren. Nie siedzimy jednak z założonymi rękami, bo kontrole działania dystrybutorów na stacjach trwają cały czas.
Podczas kontroli jakości paliwa pobierane będą po trzy próbki z każdego dystrybutora. Jedna pozostaje zaplombowana na miejscu i będzie potrzebna, gdyby właściciel stacji chciał się odwołać. Dwie pojadą do badań w jednym z - na razie - dwóch laboratoriów posiadających potrzebny do tego certyfikat.
- Dopóki nie zostanie zakupiony dla nas specjalny samochód do przewożenia próbek, pobrane przez nas będzie zabierał do laboratorium w Krakowie samochód z wrocławskiej delegatury IH - dodaje Badura.