Akcja związkowów. "Za minimalną pensję chcemy godnie żyć"

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Związkowcy na plakatach wypisali wynagrodzenia za pracę  w Polsce i innych krajach unijnych.
Związkowcy na plakatach wypisali wynagrodzenia za pracę w Polsce i innych krajach unijnych. Paweł Stauffer
Według związkowców "Sierpnia '80" najniższa płaca powinna wynosić 2800 zł.

2800 zł nierealne? Nierealne to przeżyć za 1286 zł - przekonują związkowcy z "Sierpnia '80", którzy pod opolskim ratuszem zorganizowali dziś akcję promującą działania na rzecz podniesienia płacy minimalnej.

- To kolejna odsłona ogólnopolskiej kampanii "Chcemy więcej zarabiać!". Kiedy ogłosiliśmy, że na czas wakacji kończymy akcję, odezwało się do nas wiele osób zachęcających do kontynuacji, stąd nasza obecność w Opolu, jedenastym z kolei mieście - wyjaśnia Patryk Kosela, rzecznik prasowy związku.

Opole wybrano nie bez przyczyny, bo jak zauważali uczestnicy akcji, efektem niskich płac w regionie są masowe migracje zarobkowe mieszkańców naszego województwa.

Przedstawiciele pracowników przypominali (powołując się na teksty nto), że na Opolszczyźnie zdarzały się już propozycje stawek 1 zł za godzinę pracy.

Zdaniem związkowców lekarstwo jest jedno: podniesienie wynagrodzenia godzinowego do 15 zł brutto i płacy minimalnej do 2800 zł brutto.

Dziś wynosi ona 1750 zł, czyli 1286 zł na rękę, a rząd mówi o podniesienia jej w przyszłym roku do 1850 zł brutto.

Do 2800 zł droga wydaje się więc bardzo daleka, ale - jak przekonywał Patryk Kosela - wiele zależy od decyzji Polaków podczas jesiennych wyborów parlamentarnych i postulował, by głosować na kasjerkę z marketu, czy kierowcę autobusu, a nie polityków, którym odległe są problemy zwykłych ludzi.

Tymczasem pracodawcy uważają, że nawet proponowana przez rząd podwyżka minimalnej pensji do 1850 zł spowoduje, że wprawdzie przybędzie pieniędzy w budżecie państwa, ale zwiększy się bezrobocie, bo firmy będą musiały zwalniać pracowników.

Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan wyliczał, że choć w dużych miastach taka płaca będzie stanowić niecałe 35 proc. płacy średniej, to w niektórych regionach może sięgać nawet ponad 60 proc. średniego wynagrodzenia. I tam - argumentuje - może dojść do najliczniejszych zwolnień.

Związkowcy pracodawców oszczędzających na pensjach dla pracowników nazywają "wampirami".

- Niech sobie odmówią jednego jachtu czy nowej limuzyny, a jeśli tak im źle, to może nie są potrafią odpowiednio zarządzać firmami - sugerował Patryk Kosela.

Do akcji przyłączył się pracownik firmy budowlanej z Opolszczyzny. Pracuje na umowie śmieciowej, zarabia 1800 zł brutto.

- To kolejny pracodawca, która nie chce zapewnić mi etatu. Rozmowy kończą się sugestią zwolnienia. Żona uważa, że jestem nieudacznikiem. Zastanawiam się nad wyjazdem za granicę, bo nie mam za co utrzymać rodziny - opowiadał.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska