Alkoholizm. Mam żonę pijaczkę

kolaż: Tomek
kolaż: Tomek
Kobieta na fotografii jest dobrze po czterdziestce. Leży bezładnie na łóżku, jak rzucony worek. Uwagę przyciąga twarz, ze śladami nieprzeciętnej urody. - Zrobiłem jej to zdjęcie, kiedy spała pijana - Grzegorz zaczyna płakać. Jak dziecko.

Potem słowa same zaczynają się toczyć. Grzegorz wyrzuca je jednym tchem. Mówi, jak zabierał swoją żonę z parku, kiedy zapijaczona leżała na ławce. Jak wyciągał nieprzytomną z miejscowego baru. Na początku przeżywał upokorzenie, kiedy dzwoniły kelnerki, żeby zabrał Annę, bo leży obok stolika. Jak robił zakupy i sprzątał mieszkanie, bo trzeźwą Ankę widywał już coraz rzadziej.

On jeden jeszcze pamięta, że jego Ania potrafi być pedantyczna, elegancka i radosna. Tak wygląda ich dom, kiedy Ance udaje się nie pić. Od swoich kolegów ciągle słyszy: "Chłopie, jak to możliwe, żeby z własną babą sobie nie poradzić?".

Anka pije wprost z butelki

Choć Grzegorz mówi już przeszło godzinę, ani razu nie pada słowo miłość. Uczucie przebija jednak z każdego jego gestu, zdania, wspomnienia. Nawet z wściekłości i bezradności.

Chodzi do pobliskich sklepów i błaga ekspedientki, żeby nie sprzedawały Ance alkoholu. W tym też jest bezsilny. Jak na ironię, we wszystkich wiszą tabliczki: "Nietrzeźwym i nieletnim alkoholu nie sprzedajemy".
- Tak jest tylko w teorii, bo w życiu każdy może kupić alkohol, jak nie sam, to kogoś poprosi, a "uczynnych" nie brakuje - mówi bezradnie 50-letni Grzegorz. - Zresztą, kiedy jest pijana, to co to za różnica, ile jeszcze w siebie wódy wleje?

Anka pije wprost z butelki, kiedy wraca ze sklepu do domu. - Pies ją prowadzi, a którędy idą, wiadomo po tym, że szlak jest usłany butelkami po żołądkowej
- tłumaczy Grzegorz.

Już od dawna niczego nie ukrywa przed sąsiadami. Zresztą, w podmiejskiej dzielnicy Opola wszyscy wiedzą. Anna jest alkoholiczką.

Bywało, że z delegacji Grzegorz dzwonił do sąsiadki, żeby zerknęła do żony wieczorem. - Byłem spokojniejszy, kiedy usłyszałem, że żyje i nie spaliła po pijanemu domu - tłumaczy.

Kilka miesięcy temu Anka docierała jeszcze sama do domu, potem pijaniusieńka zasypiała na kanapie. Teraz już nie potrafi. - Pada przed domem - Grzesiek zawiesza głos. W oczach potężnego mężczyzny pojawiają się łzy. Odwraca głowę, by tego nie pokazać.

- Potrafi zostawić otwarte drzwi domu i garażu. Kiedy przed Wigilią wybrała się na zakupy, wróciła bez pięciu tysięcy i zakupów - opowiada Grzegorz. - No i co miałem jej zrobić?

- Już nie wiem, jak mam z nią żyć! - bezradnie krzyczy. Wszyscy mu mówią, że taką babę już dawno wyrzuciliby z domu na zbity pysk. On wstawił jej rzeczy i wersalkę do pustego pokoju, bo Anka zaczęła się moczyć.

Taka towarzyska babka z niej była

Przychodziło mu nawet do głowy, żeby ją zostawić pijaną przed domem. Ale zaraz coś szarpało go za serce: - Do rana zamarznie...

Wzywał kilka razy pogotowie, kiedy leżała pijana pod drzwiami.
- Zanim przyjechali, zdążyła trochę wytrzeźwieć - opowiada. - Zawsze asekuracyjnie dbali, żeby podpisywała im kartkę, że do żadnego szpitala nie pojedzie.

- Chciałbym jej pomóc - dodaje po chwili. Ciągle ma w pamięci, jaka Anka jest na trzeźwo.

- Taka, jak to się mówi, do tańca i do różańca - uśmiecha się na wspomnienie tego, co było. - Ze śląskiego domu, poukładana, kto by pomyślał, że ona będzie się staczać?

Wcześniej bywały huczne urodziny i inne okazje, przyznaje, że jakoś nie zwrócił uwagi na to, że pije więcej niż inne kobiety. Potem zaczął znajdować w domu puste butelki. - Potrafiła kłamać, że to koleżanka zostawiła.

Teraz obwinia się za to, że pozwalał w przeszłości na te huczne biesiady.
Kiedy chodzili jeszcze razem na zakupy, nie miała śmiałości włożyć "połówki" do koszyka.

- Już w domu dziwnym trafem sobie przypominała, że brakuje jej właśnie musztardy albo o jajkach zapominała - opowiada Grzegorz. - Wybiegała wtedy do sklepu, ale wracała pijana, bez zakupów. Człowiekowi odechciewa się już siedzieć z kimś takim...

Kiedy nie pozwolił jej wychodzić z domu, to zamawiała u taksówkarzy, oni jej wozili alkohol. A on regulował jej długi. - Ile kobiet pije w samotności, to wiedzą tylko taryfiarze, oni wożą im gorzałę - stwierdza. On wie, bo kiedyś sam był taksówkarzem.

Jesteś chory

Poszedł kiedyś na spotkanie do anonimowych alkoholików.

- Myślałem, że jak ich posłucham, to będę mógł Ance lepiej pomóc - opowiada Grzegorz. - A oni jakoś szybko mnie wyczaili, powiedzieli, że to ja potrzebuję pomocy. Bo jak żyję z alkoholiczką, to sam jestem chory.

Potem, kiedy już stukał do jakichkolwiek drzwi, za którymi mieli nieść pomoc uzależnionym, to jak powtarzającą się mantrę tylko słyszał, że najpierw sobie musi pomóc.

- Chodziłem na spotkania dla osób, których bliscy są uzależnieni od alkoholu
- znowu się ożywia. - Czułem się dziwnie, bo na te spotkania przychodziły tylko kobiety. Opowiadały, jak to mąż je maltretuje, bije dzieci i przepija pieniądze...
Taki u nas schemat: on pije i bije, ona przechodzi gehennę.

Grzesiek nie wiedział, co ma mówić. Przecież Ankę jedną ręką by zgniótł. Pieniędzy też nie przepija swoich, tylko jego. O dzieciach także nie miał co opowiadać, bo jej, z pierwszego małżeństwa, już dawno z domu wyfrunęły.

Zofia Grunwald od dwudziestu lat prowadzi w Opolu zajęcia z bliskimi osób uzależnionych od alkoholu. W tym czasie przez terapię u Zofii przeszły setki kobiet. Nasłuchała się o domowych piekłach i gehennach, nierzadko chowanych za fasadą luksusu i niby-dobrego życia. Bo alkoholik może nosić markowe garnitury i jeździć luksusowym autem.

- Przez te dwadzieścia lat zaledwie dwóch panów, których żony były uzależnione, zakończyło terapię - mówi pani Zofia. Za to było wielu takich, którzy terapię rozpoczynali, a potem ją przerywali i zostawiali uzależnione kobiety. A raczej opuszczali "destrukcyjne związki", bo za takie uchodzi wiązanie się z osobą uzależnioną.

Po prostu tracili nadzieję, kiedy słyszeli, że nie ma cudownego lekarstwa na alkoholizm i nie każdy wychodzi z tego nałogu.

Widocznie miałem pecha

Grzesiek ciągle powtarza, że on sam nie potrzebuje pomocy, bo przecież to nie on pije, tylko jego żona. Chociaż szczerze przyznaje, że ostatnio się zapuścił. Kiedyś jeszcze chodził do kina, czasem do znajomych na karty. No i dbał o siebie. Teraz stało się to jakoś mniej ważne. - Dużo pracy, do tego problemy z Anką... - tłumaczy.

Myślał, żeby wysłać ją na przymusowe leczenie. - Ale to nie takie łatwe - kwituje bezradnie. - Od roku czekam na decyzję, żeby Ankę chcieli pod zamknięciem leczyć.

Początkowo dzielnicowy miał wysłać w tej sprawie dokumenty, żeby było szybciej. Ale zapomniał, a czas działał na naszą niekorzyść. Potem, kiedy już sam je złożyłem, to musiałem długo czekać, aż wreszcie ktoś przyszedł na wywiad środowiskowy. Teraz czekam na zaproszenie na komisję, a potem jeszcze sąd musi orzec o skierowaniu na przymusowe leczenie.

- Rok? To niemożliwe, żeby ktoś tyle czekał na załatwienie przymusowego leczenia - twierdzą w siedzibie opolskiej komisji do rozwiązywania problemów alkoholowych.
- Widać miałem pecha - kwituje Grzesiek.

Nawet gdyby Anka się zapiła, to oprócz sąsiadów nikt by tego nie zauważył
- przyznaje.

Adam Grunwald, który wiele lat prowadził terapię z ludźmi uzależnionymi od alkoholu i hazardu, mówi, że kobietom uzależnionym jest trudniej. - Niełatwo im przyznać się przed mężczyznami, też alkoholikami, że zaniedbała dziecko, bo wódka była silniejsza - tłumaczy.

Kobietom o wiele łatwiej otwierać się w kobiecych grupach. Przez jakiś czas funkcjonowała taka w Opolu. Przestała, bo zabrakło chętnych. Chociaż według statystyk procent uzależnionych kobiet rośnie. W latach 80. XX wieku zaledwie 10 procent uzależnionych to były kobiety, kilka lat temu ten odsetek wzrósł do trzydziestu, a już niedługo powiemy, że proporcja rozkłada się pół na pół.

Walka do końca

Grzegorz przestał przynosić zapijaczoną Ankę z parku, zbierać ze schodów, kiedy na nich zasnęła. Takiego postępowania uczy się podczas terapii, żeby nie wyręczać uzależnionego. Rozważał też, żeby się wyprowadzić.

- Ale wtedy zapiłaby się na amen - tłumaczy. Chociaż powoli do niego dociera, że póki Anka sama nie zechce się leczyć, to niewiele może dla niej zrobić. Byle tylko zechciała...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska