Andrzej Jonas: - W sprawie porwanego Polaka więcej nie dało się zrobić

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Andrzej Jonas, komentator polityczny, redaktor naczelny tygodnika "Warsaw Voice".
Andrzej Jonas, komentator polityczny, redaktor naczelny tygodnika "Warsaw Voice".
Wiemy jakieś 5 procent tego, co rząd zrobił, by ratować Polaka - mówi Andrzej Jonas, komentator polityczny, redaktor naczelny tygodnika "Warsaw Voice".

Po informacji o przypuszczalnej śmierci polskiego inżyniera w Pakistanie część Polaków jest zdania, że w jego obronie należało tam wysłać żołnierzy "Gromu" albo nawet samoloty F-16...
- Nie było takiej możliwości. Pakistan jest naszym sojusznikiem w operacji afgańskiej, więc każde przedsięwzięcie zbrojne musiałoby mieć zgodę tamtego państwa. Tyle że taka zgoda świadczyłaby, że rząd Pakistanu nie radzi sobie skutecznie na terenie własnego kraju. Po drugie, nie mamy na miejscu odpowiedniego rozpoznania w trudnym górzystym terenie ani potrzebnych kontaktów. Bezpośrednie działanie zbrojne z naszej strony było wykluczone.

- Nie brak krytycznych głosów także pod adresem polskiej dyplomacji. Mówi się, że nasz negocjator poleciał do Pakistanu zbyt późno.
- Zenon Kuchciak ma za sobą kilkakrotne działania na rzecz polskich obywateli porwanych przez różne organizacje w Azji i Afryce, więc wie, co robić w takich sytuacjach. Natomiast jego możliwości były w Pakistanie niewielkie. Znajdował się cały czas w polskiej placówce dyplomatycznej i stamtąd próbował działać. Musimy jednak pamiętać, że nasza wiedza o podjętych przez polski rząd działaniach jest wysoce niepełna i taka już pozostanie. Żadne państwo nie ujawnia swoich możliwości dotyczących działań i zobowiązań tajnych. Uważam, że polskim władzom należy się zaufanie, że zrobiły tyle, ile zrobić mogły.
- Strona polska nie negocjowała wprost z terrorystami, lecz naciskała na władze pakistańskie. Na ile skutecznie?
- My mamy skuteczne możliwości nacisku na sojusznika. Tyle że możliwości rządu pakistańskiego są niewielkie. To jest teren plemienny. Działania państwowych sił zbrojnych są tam mocno ograniczone. Porywacze domagali się zresztą wycofania wojsk. Władza cywilna jest nowa i słaba, a część pakistańskich tajnych służb sprzyja talibom lub prowadzi własne gry polityczne. Na takie władze trudno wywrzeć presję.

- Skoro tak, to wniosek dla Polaków pracujących dziś w Pakistanie jest mało optymistyczny. Jeśli chcą żyć, powinni jak najprędzej wyjechać.
- Polski inżynier nie jest jedyną ofiarą trwającej w Pakistanie totalnej wojny. Totalnej, bo Polak przypuszczalnie zginął, choć nie miał z tą wojną nic wspólnego. Jego śmierć nie jest zaś wyrazem szczególnej niechęci talibów wobec Polski. To raczej znak determinacji terrorystów i oznaka, że nie przestrzegają choćby minimalnych kanonów humanitarnych związanych z wojną. Nie sądzę, by polskie przedsiębiorstwa czy misje humanitarne wycofały się gremialnie z terenów zagrożonych terroryzmem. Nigdy Polacy nie traktowali bezpieczeństwa jako jedynego czynnika, który decyduje, w co się angażują, a w co nie. **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska