Anna Hlawacz: - Kupię sobie forda mustanga

fot. Krzysztof Świderski
- Kocham samochody, lubię odkrywać tajemnice tego, co jest pod ich maską.
- Kocham samochody, lubię odkrywać tajemnice tego, co jest pod ich maską. fot. Krzysztof Świderski
- Klient warsztatu na mój widok powiedział: chcę taką żonę, ona będzie naprawiać auta, ja będę gotować obiadki - opowiada Anna Hlawacz

- Naprawiłabyś samochód, gdyby nagle odmówił ci posłuszeństwa?
- Gdyby awarię można było naprawić "od ręki" - dałabym radę. Zmieniam klocki hamulcowe, szczęki, potrafię wymienić olej, koła i opony oraz filtry oleju, powietrza, paliwa. Niedawno z koleżanką wsiadłyśmy do mojego autka, przekręcam kluczyk w stacyjce i słyszę, że silnik nie gra tak, jak powinien... Koleżanka tego nie słyszy i upiera się, aby jechać. Ja jednak zaglądam pod maskę i faktycznie - okazuje się, że kabelek był pogryziony i wyciągnięty, trzeba go było zaizolować i założyć od nowa.

- Jako dziewczynka bawiłaś się samochodzikami czy lalkami?
- Lalek miałam raptem dwie. Moi rodzice mają profesje literacko-artystyczne - tato jest fotografikiem, a mama polonistką. Siostra - malarką. Rodzice powtarzali: córuś, ty nie bądź artystką. Mieszkamy w Winowie, a tam cały czas się coś dzieje związanego z motoryzacją, głównie rajdy krosowe. Gdy ktoś przy mnie otwierał maskę swego samochodu - natychmiast wspinałam się na palce i zaglądałam do silnika, trzeba mnie było pilnować, abym czegoś nie dotknęła, nie zepsuła. W motocyklach zakochałam się, gdy miałam 10 lat. Skakałam ze szczęścia, słysząc wycie motocyklowego silnika. Potem, gdy dostałam od taty aparat fotograficzny, analogicznego nikona, to fotografowałam właściwie tylko rajdy, samochody. I marzyłam o własnym motocyklu!

- I co na to rodzice?
- Rodzice zawsze rozumieli moją pasję, ale mama sprzeciwiła się, nie chciała mnie widzieć na motorze. Bała się o mnie.
- Jeździsz więc samochodem?
- Tak, ale pożyczam go od siostry lub ojca. Sama chciałabym mieć forda mustanga. Może kiedyś uzbieram pieniądze i go kupię. Pasję samochodową wciąż rozwijałam. Z aparatem fotograficznym jeżdżę na rajdy, fotografuję. Gdy skończyłam osiemnastkę, zapisałam się Automobilklubu Opolskiego, zrobiłam tam kurs sędziowski. Ale nie tylko. Sama jeżdżę w Turystyczno-Motorowych Mistrzostwach Polski, to rodzaj rajdów nawigacyjnych, i przywozimy dla siebie i automobilklubu puchary, na przykład na poznańskim rajdzie Merkury, 13 czerwca w piątek, startując z trzynastym numerem, zajęliśmy drugie miejsce. Na rajdzie Karlik w Opolu również zajęliśmy drugie miejsce.

Portret

Portret

Anna Hlawacz ma 22 lata, jest opolanką. Studiuje turystykę, jeździ w rajdach samochodowych, sędziuje na nich, pracuje w warsztatach samochodowych. Jej pasją jest też fotografika.

- Twoim pilotem jest Adam Rolek; nie jest zły, że prowadzi kobieta?
- Nie. Zresztą w tych rajdach nawigacyjnych to pilot jest ważniejszy od kierowcy.

- A gdy sędziujesz na rajdach czy wyścigach, kierowcy nie burzą się: nie będzie mi tu baba machać chorągiewką?
- Nie! Zresztą w tym sporcie sędziuje bardzo dużo pań: są spostrzegawcze i skrupulatne.

- Na początku rozmowy powiedziałaś, że sama wymienisz klocki, szczęki, olej... Skąd to wiesz? Przecież studiujesz turystykę i rekreację na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu.
- Tak, i bardzo mi się te studia podobają. Jednocześnie jednak zapisałam się do Policealnej Szkoły Mechanicznej w Opolu.

- I co na to nauczyciele, koledzy?
- Nauczyciel, gdy weszłam do klasy, pytał, czy aby się na pewno nie pomyliłam. Koledzy patrzyli jak na małpkę w zoo. Podobnie zresztą jak panowie w warsztacie, w którym miałam praktyki. Nie wiedzieli, jak do mnie zagadać, jakich słów używać. Ale jak im pokazałam, że umiem zmienić olej, to zmienili zdanie. I po pewnym czasie się do mnie przyzwyczaili.

- To trudne zadanie?
- Trzeba było tylko odkręcić 12 śrubek w płycie pod silnikiem, spuścić stary olej, wymienić filtry oleju i powietrza, dać nowy olej.

- A jak reagują na ciebie klienci warsztatu samochodowego?
- Raz swój samochód do naprawy oddawała kobieta, której towarzyszył syn. Gdy ja zaglądałam pod maskę, ona szeptała do syna, wskazując na mnie: Widzisz, synuś, taka kobieta by się tobie przydała. A "synuś" odpowiedział: To się, mamo, postaraj! Innym razem pan odbierający naprawiony samochód popatrzył na mnie i stwierdził: - Chcę taką żonę, ona będzie naprawiać mi wóz, ja będę jej gotować obiadki.

- Masz chłopaka?
- Tak, lubi ze mną jeździć. Gdy brałam udział w rajdzie zorganizowanym w Opolu, bardzo mnie chwalił do kamer: że dobrze i bezpiecznie jeżdżę.

- Jakieś mandaty?
- Niestety, dwa. Jeden za przekroczenie dozwolonej prędkości w mieście. Miałam 70 km na liczniku, ale wiozłam wtedy osobę chorą ze szpitala do domu i śpieszyłam się. Drugi - za telefon komórkowy przy uchu. To było głupie z mojej strony.

- W jakiej branży będziesz pracować: w turystyce czy założysz warsztat samochodowy?
- Nie wiem, czy założę warsztat, ale na pewno chciałabym mieć pracę związaną z mechaniką i branżą motoryzacyjną. Może przy jakiejś ekipie związanej ze sportem motorowym...

- Ekipa Kubicy?
- To raczej żart. Ale czasami najbardziej nieprawdopodobne marzenia mogą się ziścić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska