Anna Łukanowa-Jakubowska: Za dużo szumu, za mało koncentracji

Sławomir Jakubowski
Sławomir Jakubowski
Brak kwalifikacji olimpijskiej to dla Anny Łukanowej-Jakubowskiej (z prawej) i Aidy Belli duże rozczarowanie.
Brak kwalifikacji olimpijskiej to dla Anny Łukanowej-Jakubowskiej (z prawej) i Aidy Belli duże rozczarowanie. Sławomir Jakubowski
Rozmowa z Anną Łukanową-Jakubowską, trenerką short tracku AZS-u Politechniki Opole.

Zakończyły się kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, które za niespełna trzy miesiące rozgrywane będą w Soczi. Toczyły się one podczas dwóch zawodów Pucharu Świata: we włoskim Turynie i rosyjskiej Kołomnie.

Opolskie specjalistki, które w nich startowały: Aida Bella i Marta Wójcik nie wywalczyły kwalifikacji indywidualnie, a także - na co można było bardziej liczyć - w sztafecie z koleżankami z reprezentacji Polski.

- Brak kwalifikacji to duże rozczarowanie?
- Ogromne, choć jeszcze ostatecznie nie można przesądzać sprawy, że opolski klub nie będzie miał przedstawiciela w Soczi. Listy startowe najprawdopodobniej będą znane w grudniu. Wśród mężczyzn reprezentant Polski zajmuje miejsce drugiego rezerwowego na 500 metrów. Możliwe są przesunięcia, a wśród dwóch kandydatów do ewentualnego zajęcia tego miejsca jest Adam Filipowicz. Jeśli chodzi o dziewczyny, to Patrycja Maliszewska z Juvenii Białystok wywalczyła kwalifikację dla Polski na 500 metrów. Należy pamiętać, że kwalifikacja nie jest imienna, a przypada na federację. Nie można więc wykluczyć, że zawodniczka z naszego klubu - wobec słabszej formy lub kontuzji koleżanki - zajmie miejsce w kadrze olimpijskiej. Trzeba jednak uczciwie stwierdzić, że zawodniczka Juvenii zapracowała na to, żeby wystąpić w Soczi.

- Należy się więc pogodzić z tym, że zarówno Bella jak i Wójcik w igrzyskach nie wystąpią?
- To porażka tych zawodniczek, ale też i dla mnie to bardzo duża porażka. Dla obu dziewczyn zakwalifikowanie się do kadry olimpijskiej było największym sportowym marzeniem. Zwłaszcza Aida wytrwale do tego dążyła. Dwa razy była całkiem blisko wyjazdu na igrzyska, a teraz dochodzi kolejne rozczarowanie. Cztery lata do następnych igrzysk to bardzo dużo, a czasu przecież nie da się oszukać. Nie odmawiam Aidzie szans na start w 2018 roku, ale wiadomo, że z każdym rokiem będzie jej trudniej wypracować odpowiednią formę (w styczniu Bella skończy 29 lat, Wójcik jest od niej o prawie osiem lat młodsza - dop. red.).

- Obie zawodniczki na początku tego roku zdobyły w sztafecie brązowy medal mistrzostw Europy. Czy światowa czołówka jest tak bardzo daleko z przodu przed europejską, że nasze zawodniczki nie były w stanie się do niej zbliżyć? A może akurat na kwalifikacje olimpijskie nie udało się wypracować odpowiedniej formy?
- Prawda leży gdzieś pośrodku. Owszem w short tracku najsilniejsze państwa to Chiny, Korea Południowa, USA i Kanada, a więc kraje spoza Europy. Wywalczenie kwalifikacji było więc zadaniem niezwykle trudnym, ale nie niemożliwym. Zabrakło odpowiedniej formy. Na nią składa się przygotowanie fizyczne, ale bardzo ważne jest też przygotowanie psychiczne. Uważam, że dziewczyny bardziej przegrały w sferze mentalnej niż fizycznej.

- Co przez to rozumieć?
- Twierdzę, że forma fizyczna była. Świadczyły o tym wyniki uzyskiwane na treningach. Aida całkiem niedawno wygrała też zawody we włoskim Bormio na swoim koronnym dystansie 500 metrów. Stawka nie była tam tak mocna jak na zawodach Pucharu Świata, ale też jednak startowały dobre zawodniczki. Oczywiście ściganie się na łyżwach na krótkim torze to sport bardzo loteryjny. Aida ponadto miała kontuzję. To wszystko złożyło się na niepowodzenie, ale twierdzę, że główna przyczyna to sfera mentalna. Niestety, w najważniejszym momencie zrobiło się zbyt wiele szumu wokół dziewczyn.

- Myśli pani o wymyślonej przez sponsora akcji zbierania pieniędzy poprzez internet i późniejszą sesję zawodniczek w “Playboyu"?
- Zgadza się, ale żeby była jasność, nie mam pretensji do sponsora, czyli firmy Otto czy personalnie do pana Guido Vreulsa. Oni od kilku lat bardzo nam pomagają. Na pewno chcieli dobrze, bo widzę ich duże zaangażowanie w nasze sprawy. Najważniejszego celu sportowego nie udało się jednak zrealizować. Nie chcę też teraz siebie usprawiedliwiać tłumacząc, że dziewczyny nie zakwalifikowały się na igrzyska, bo brały udział w akcji promocyjnej, czy rozbieranej sesji. Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Od ciekawej akcji zbierania pieniędzy na jak najlepsze przygotowanie się do igrzysk poprzez internet. Przybrało to jednak trudne do wyobrażenia przed rozpoczęciem akcji rozmiary. Media w zasadzie w całym kraju podchwyciły temat, czemu trudno się dziwić. I zaczęło się: jedna stacja telewizyjna, zaraz inna, portale, gazety. Na koniec ta sesja w “Playboyu". To nie jest tak, że dziewczyny przestały trenować. Dalej trenowały, ale sportowiec w najważniejszym dla siebie okresie, kiedy się przygotowuje do kluczowych dla siebie startów powinien mieć spokój. Dziewczyny go nie miały. Nagle spadła na nie dość duża popularność. Z tym nie jest łatwo się uporać. To siedzi w głowie i nie pozwala się w pełni zaangażować w pracę na treningach. Widziałem to, rozmawiałam z dziewczynami. Niestety, tego się w prosty sposób nie dało wyrzucić z ich głowy. Teraz, kiedy jest jasne, że nie ma wyniku, mam do siebie żal i pretensje, że nie potrafiłam odpowiednio zareagować. To powinna być duża nauczka dla nas, ale też przedstawicieli innych dyscyplin. To nie był dobry czas na taką akcję promocyjną.

- Czy wszystko co potrzebne do jak najlepszego przygotowania się do kwalifikacji mieliście zapewnione?
- Mieliśmy stworzone bardzo dobre warunki. Był lód do jazdy, odpowiednia ilość godzin treningów, fizjoterapeuta do naszej dyspozycji. Nie można w zasadzie na nic narzekać. Chyba tylko na to, że nie było spotkań z psychologiem. Może rozmowa z nim pomogłaby dziewczynom w tym całym zamieszaniu.

- Cała akcja promocyjna, te zdjęcia pięknych dziewczyn w “Playboyu" chyba jednak przysłużyły się short trackowi. Dyscyplina sportu, która jest niszowa, zyskała swoje “pięć minut".
- Trudno mi się z tym nie zgodzić. Dziewczyny poświęcając się zrobiły na pewno dużo dla promocji naszej dyscypliny. Tylko czy przez to nie pozbawiły się realizacji swoich sportowych marzeń? Dość wysoka to cena. Akcja promocyjna - jak najbardziej, ale po najważniejszych startach. Brak kwalifikacji to zawód, ale nie koniec świata. Wielu ludzi wspierało dziewczyny i mnie w walce o igrzyska i za to bardzo im dziękuję. Wierzę, że po tym niepowodzeniu się od nas nie odwrócą. Stać nas na dobre wyniki i jeszcze to udowodnimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska