Anna Włodarczyk: - Gibbony śpiewają z miłości

fot. Witold Chojmacki
Anna Włodarczyk: Bezpośredni kontakt z małpami jest pasjonujący.
Anna Włodarczyk: Bezpośredni kontakt z małpami jest pasjonujący. fot. Witold Chojmacki
- Małpie małżeństwa są dobre i wierne. Ale zdarza się, że ktoś ma ochotę na skok w bok - mówi Anna Włodarczyk, asystent działu hodowlanego w opolskim zoo.

Anna Włodarczyk pracuje w opolskim zoo od 1996 roku, zajmuje się małpami. Opolanka od urodzenia, skończyła zootechnikę na Akademii Rolniczej we Wrocławiu. W domu ma cztery koty, dwa psy i żółwia.

Zawsze ciągnęło panią do małp?
- Zawsze ciągnęło mnie do zoo. Do naszego chodziłam bardzo często, jako kilkuletnie dziecko, ze starszym kuzynem. Wpadaliśmy tu albo rano, albo przed zamknięciem. Świetnie znaliśmy ten ogród. Ale małpiarnie zwykle omijałam, także później, gdy byłam już dorosła. Nie podobała mi się ekspozycja małp, one same też nie wyglądały na zadowolone.

To się zmieniło, gdy zaczęła pani pracować w opolskim ogrodzie?
- Przyszłam tu, gdy małpiarnia była właśnie oddawana po remoncie, a wybiegi i pomieszczenia zostały zaaranżowane z uwzględnieniem naturalnych potrzeb zwierząt. Bezpośredni kontakt z małpami jest czymś pasjonującym, ponieważ one lubią wchodzić w relacje z ludźmi.

Podstawowym celem działu hodowlanego jest rozmnażanie zwierząt, zwłaszcza należących do gatunków zagrożonych. Kto kojarzy zwierzęce małżeństwa?
- Wiele gatunków jest koordynowanych, to znaczy, że koordynator - jeden człowiek na całą Europę, zajmujący się danym gatunkiem - określa, które konkretnie osobniki należy połączyć w parę, aby uzyskać jak najlepsze pod względem genetycznym potomstwo.

Kiedy znajdą się narzeczone dla chluby opolskiego ogrodu - trzech gorylich braci?
- One prawdopodobnie nigdy nie będą się rozmnażały, ponieważ ich ojciec dał aż 17 potomków i cenniejsze są samice. To one wchodzą do hodowli, a nie samce, które mają te same geny.

Biedne chłopaki!
- Nie takie biedne. U goryli popęd płciowy jest bardzo niski, a grupy kawalerskie występują także w naturze.

Zwierzęta zawsze słuchają tej europejskiej swatki?
- Na ogół tak. To są najczęściej zwierzęta młode i podobają się sobie. Przychodzą do nas z różnych ogrodów, my łączymy je w jednym pomieszczeniu i czekamy na efekty. Zdarzają się jednak małżeństwa nieudane. Mamy parę lemurów wari czarnobiałych - Remus i Monika - które za sobą nie przepadają i nigdy nie miały potomstwa. Zwierzęta podobnie, jak ludzie, odczuwają emocje i przeżywają stres.

To znaczy, że kierują się także sympatią, a nie zwykłym popędem?
- Popęd oczywiście działa, ale one jednak wybierają sobie partnerów. I najczęściej są to małżeństwa dobre i wierne. Kiedy para już ma potomstwo, to chce być ze sobą do końca życia . Inna sprawa, że u na nie bardzo mogą się zdradzać.

A mają na to czasem ochotę?
- Zdarza się. W 1998 roku, po powodzi, powróciła do nas z Chorzowa para siamangów - Gambi i Tekla. W sąsiedniej klatce mieszkała natomiast Bilby, samotna samica gibbona białorękiego. Gambi zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Co on wyprawiał! Popisywał się, wisiał na rękach i huśtał się zalotnie, a potem sunął po ziemi na plecach, żeby tylko zwrócić jej uwagę. Coś tam do niej pohukiwał. Jego partnerka, Tekla, była wyraźnie wściekła i zazdrosna. I kiedy przesadził w okazywaniu afektu innej, podchodziła do niego i policzkowała go oburącz. On wtedy schodził na podłogę i siadał przy korycie smutny i skulony.

Ale przecież Gambi i Bilby to inne gatunki gibbona.
- Dlatego jego zaangażowanie było tak zdumiewające, tym bardziej, że Gambi z Teklą byli bardzo kochającą się parą, świetnie wychowywali dziecko.

Czy teraz, kiedy Bilby ma już swego partnera, Gambiemu przeszła miłość?
- Nie bardzo. Siamangi i gibbony mieszkają na sąsiadujących wyspach i często widać, jak Gambi z wysokości słupa patrzy w kierunku Bilby. A na jej wybiegu, na swoim słupie siedzi Pongo. Oba samce często pokrzykują do siebie. Myślę, że gdyby mogły, to by się pobiły.

Bilby i Pongo szybko przypadły sobie do gustu?
- Jakiś czas na to czekaliśmy. Nigdy nie były wobec siebie agresywne, ale długo okazywały obojętność. Dopiero, gdy zaczęły razem śpiewać - każde śpiewa co innego, a dwa głosy zlewają się w jedną, zawsze tę samą pieśń - wiedzieliśmy, że są już kochającą się parą. Zresztą można to było często zaobserwować - zwłaszcza przed południem - bo one nie kryją się z seksem. Potrafią też być w tym dosyć oryginalne - robią to wisząc na rękach na gałęziach.

W głowie im tylko przedłużenie gatunku, czy robią to także dla przyjemności?
- Gibbony to jedne z tych małp, które czerpią z tego satysfakcję. Zwłaszcza młode pary, które jeszcze nie mają dzieci, potrafią łączyć się kilkakrotnie w ciągu dnia. Podobnie jest u kapucynek. Kiedy jednak rodzina się powiększa, seks im powszednieje. A poza tym mają już zajęcie. Młody gibbon nie schodzi z matki przez pół roku, a potem jeszcze przez kilka miesięcy wciąż jest blisko niej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska