Arcybiskup Alfons Nossol wspomina Benedykta XVI. "W jednym dniu byłem u dwóch papieży"

KOG
Dwóch papieży: papież Franciszek i emerytowany papież Benedykt XVI
Dwóch papieży: papież Franciszek i emerytowany papież Benedykt XVI Wikipedia
Papieża Benedykta XVI osobiście znał wieloletni biskup opolski Alfons Nossol. Wywiad z z abp. Alfonsem Nossolem, emerytowanym ordynariuszem diecezji opolskiej.

- Niedawno ksiądz arcybiskup odwiedził w domu emerytowanego papieża Benedykta XVI. Mało kto widział to miejsce z bliska.
- Myślę, że w minioną środę przeżyłem coś jeszcze bardziej niezwykłego. W ciągu jednego dnia miałem okazję rozmawiać z dwoma papieżami. Z Franciszkiem krócej, podczas audiencji generalnej, a z Benedyktem XVI znacznie dłużej, w jego siedzibie w ogrodach watykańskich.

- Z szacunku dla wieku zacznijmy od Benedykta. Co trzeba zrobić, żeby dostać się do mieszkania emerytowanego papieża?
- Nie ukrywam, że bardzo za nim tęskniłem. Więc kiedy abp Gaenswein, prefekt Domu Papieskiego i sekretarz obu papieży miał urodziny, napisałem do niego list. Obok życzeń zrelacjonowałem mu, jak przeżyliśmy w Opolu rezygnację Ojca Świętego, dołączyłem nawet streszczenie mojego kazania z tej uroczystości. Pod koniec prosiłem, by zapytał Ojca Świętego, czy mógłbym go odwiedzić. Arcybiskup pokazał ten list papieżowi. A Benedykt XVI, który pisze już z dużym wysiłkiem, podyktował jednej z trzech sióstr zakonnych które mu towarzyszą, krótki list, gdzieś na pół strony, w którym zaprosił mnie serdecznie do siebie. Nie wyznaczył jednak terminu naszego spotkania. Uzgodniłem go potem z sekretarzem. Teraz mam już stałe zaproszenie. Ile razy będę w Rzymie, papież emeryt chce się ze mną spotykać.

26 czerwca 1983 roku kardynał Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary (na zdjęciu pierwszy z lewej) pobłogosławił w Choruli kamień
26 czerwca 1983 roku kardynał Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary (na zdjęciu pierwszy z lewej) pobłogosławił w Choruli kamień węgielny pod budowę tutejszej świątyni. Odtąd mówi o tym kościele „moja katedra”. Archiwum

- To kiedy znów porozmawiacie w cztery oczy?
- Myślę, że niezbyt prędko. Na pewno chciałbym pojechać do Rzymu na kanonizację Jana Pawła II 27 kwietnia przyszłego roku. Wcześniej raczej się okazja nie zdarzy.

- Wierzy ks. arcybiskup spekulacjom, także niektórych mediów kościelnych, że obaj papieże będą celebrować kanonizację Jana Pawła II i Jana XXIII wspólnie?
- Chyba do tego nie dojdzie. Benedykt XVI zachowuje się niezwykle skromnie i dyskretnie i na pewno nie zechce "zasłaniać" sobą nowego papieża. Wiem, że choć cały czas pisze, a właściwie dyktuje nowe teksty teologiczne, nie publikuje ich, by nie tworzyć niezręcznej sytuacji. O ile wiem, pozostawi je swojemu następcy do dyspozycji. Wszystkie spotkania u niego mają teraz charakter prywatny i nie są fotografowane. Więc wspólnego zdjęcia z Ojcem Świętym z tego pobytu nie mam. Papież nie rozdaje już swoim gościom różańców ani innych pamiątek. Chociaż na moją prośbę zrobił wyjątek. Przekazał dla dyrektora Caritasu Diecezji Opolskiej, ks. Arnolda Drechslera swoją książkę o dzieciństwie Jezusa z osobistą dedykacją. Ksiądz Drechsler jest na pewno największym znawcą i pasjonatem teologii Ratzingera w diecezji opolskiej, więc się z książki bardzo ucieszył.

- Jak wyglądają relacje Franciszka z Benedyktem XVI?
- Obaj papieże spotykają się ze sobą i dość regularnie do siebie dzwonią, ale to Franciszek przyjeżdża do Benedykta. Papież emeryt nie pokazuje się w Bazylice św. Piotra i praktycznie nie opuszcza swojego apartamentu. Nie sądzę, by z okazji kanonizacji zmienił ten już utrwalony zwyczaj.

- Jak wygląda papieskie mieszkanie?
- Dawny klasztor, w którym teraz mieszka Benedykt XVI, jest położony na skraju Ogrodów Watykańskich, co najmniej kilometr od Pałacu Apostolskiego. Trzeba tam iść dosyć stromo pod górę. Ten klasztorek, choć znajduje się w ogrodach, ma swój własny wewnętrzny ogród, częściowo oddzielony od świata murem państwa watykańskiego. I tej przestrzeni papież praktycznie nie opuszcza. Wysokiej bramy, której nie dałoby się przeskoczyć, strzeże Gwardia Szwajcarska. Więc z ulicy nikt tam niespodziewanie nie wejdzie. Ponieważ byłem zapowiedzianym gościem, nie byłem sprawdzany. Tylko kierowca watykańskiego auta, które mnie przywiozło, potwierdził, kim jestem. Zadzwoniłem do bramy. I po chwili siostra zakonna przyszła ją otworzyć.

- Ile sióstr opiekuje się papieżem?
- Trzy. Dwie Włoszki - jedna z nich gotuje, druga dba o dom - i Niemka, którą pamiętam z dawniejszych czasów, pełniąca funkcję sekretarki papieża.

- Jak wygląda papieskie mieszkanie w środku?
- Zaczęliśmy rozmowę w czymś w rodzaju salonu pełniącego funkcję pokoju przyjęć. Urządzonego zupełnie zwyczajnie. Po chwili rozmowy papież zaproponował, byśmy się przenieśli do jego gabinetu, gdzie na co dzień pracuje. Jest to pokój urządzony ze smakiem i prawie w całości wypełniony książkami. Pod tym względem nic się nie zmieniło od czasów, gdy był urzędującym papieżem. Ja usiadłem przy rogu stołu, a on bardzo blisko przy mnie. Prawie na dotknięcie. Ktoś z jego otoczenia szepnął mi, że papież trochę gorzej niż dawniej słyszy. Ale nie zauważyłem, by miał aparat.

- W jakiej kondycji fizycznej jest papież emeryt?
- Już na pierwszy rzut oka widać, że bardzo schudł. Spaceruje bez pomocy osób trzecich. Ale sprawia wrażenie, że jest trochę osłabiony. Ubiera się nadal w białą papieską sutannę. Tylko piuski nie miał na głowie.

- O czym rozmawialiście?
- Ojciec Święty wyraźnie chciał powspominać dawne czasy. Zaskoczył mnie, bo okazało się, że dokładnie pamięta wszystkie opolskie szczegóły. Pytał o - jak mówi - swoją katedrę w Choruli, czyli kościół, w którym uczestniczył w mszy św., gdy świątynia była jeszcze w budowie w 1983 roku i wmurował w jego ścianę kamień węgielny. Wygłosił tam kazanie, patrząc na dymiące wówczas kominy cementowni Górażdże. Wszystko to ma w pamięci, łącznie z nazwiskiem ówczesnego proboszcza - ks. Gerharda Sobotty. Pamiętał też nazwisko rektora Uniwersytetu Opolskiego, prof. Niciei. Przypominał Krowiarki, gdzie go zabrałem na 25-lecie święceń ks. Leonarda Gajdy.

- Był ks. biskup zaskoczony, że papież, który do niedawna miał w pewnym sensie na głowie cały świat, takie szczegóły zachował w pamięci?
- On naprawdę wszystko to ma w głowie i Górę św. Anny, gdzie był kilka dni po historycznej pielgrzymce Jana Pawła II, i przeprawę promem, na którą go zabrałem. I rozmowy w moim rodzinnym domu w Brożcu. Ale najwięcej wypytywał o Uniwersytet Opolski. Kiedy był prefektem Kongregacji Nauki Wiary, jego zgoda była potrzebna, żeby Wydział Teologiczny włączyć do państwowego uniwersytetu. Zgodził się wtedy bez problemu. Choć odmówił Wolnemu Uniwersytetowi w Berlinie, uznając, że tam Kościół katolicki jest za słaby. Więc w środę wypytywał mnie, ile jest katedr na Wydziale Teologicznym i czy uniwersytet spełnia to zadanie, które mu wyznaczaliśmy przy powstaniu, żeby integrował wszystkich mieszkańców regionu. I o wiele innych szczegółów.

- Rozmawialiście o obecnej sytuacji Kościoła i świata? O następcy Benedykta XVI?
- Nie było takich tematów. Może te refleksje pojawią się przy następnych spotkaniach i rozmowach. Tym razem papież absolutnie chciał pozostać w świecie wspomnień i przeszłości. Nawiązał przez chwilę do swojej rezygnacji. Powtórzył, że tak dalej kierować Kościołem nie było można, a on chciał być wierny sobie i stąd jego abdykacja.

- Myśli ksiądz biskup, że jest w tej samotni szczęśliwy?
- Ukazała się nieduża książeczka, w której papież opisał czas między swoją rezygnacją a zamieszkaniem w klasztorze Marii Matki Kościoła. Jej tytuł jest charakterystyczny. "Nigdy nie byłem sam". Myślę, że nie jest też samotny. Śmieje się radośnie jak dawniej.

- Dużo ma takich gości jak ks. arcybiskup?
- Z tego, co mi mówiły siostry, tych odwiedzin nie jest zbyt wiele.

- Jego koledzy biskupi z Niemiec go nie odwiedzają?
- Myślę, że to jest następstwo tego, że Joseph Ratzinger już jako biskup czy kardynał do wszystkich odnosił się bardzo życzliwie i grzecznie, ale w bliskie przyjaźnie się nie angażował. Więc i kolegów w potocznym rozumieniu chyba nie ma. Ale myślę, że jest z tym szczęśliwy i bardzo spokojny. Ma poczucie spełnienia wyjątkowej służby. Nie waham się więc powiedzieć, że spotkałem w środę człowieka świętego.

- Jak przebiegała rozmowa z papieżem Franciszkiem?
- Była znacznie, znacznie krótsza. W czasie audiencji generalnej wszyscy biskupi mają okazję, by - po wszystkich delegacjach - do papieża podejść dosłownie na parę zdań. Rozmawialiśmy po włosku. Ojciec Święty pytał, kim jestem i skąd przyjechałem. Ucieszył się, kiedy pozdrowiłem go z Polski. A wyraźnie zaciekawił, gdy powiedziałem, że jestem szczęśliwym biskupem. Gdzie? - zapytał. I szczerze się śmiał, gdy odpowiedziałem, że na emeryturze. Kolejny raz spotkaliśmy się w czwartek, bo mieszkałem w Domu św. Marty.

- Tam gdzie papież.
- I w tej samej jadalni jedliśmy śniadanie. Papież wchodząc, sympatycznie przywitał się z panią na recepcji, a po chwili mnie zobaczył. A, to ten szczęśliwy biskup emeryt - rzucił na powitanie. Potem pytał, jak mi się spało. Zachowywał się bardzo bezpośrednio. Widać, że to jest jego naturalny sposób bycia także wtedy, kiedy nie ma kamer. No i tryska energią.

Wywiad został przeprowadzony w 2013 roku, po tym, jak Benedykt XVI z dniem 28 lutego 2013 zrezygnował z posługi biskupa Rzymu, czyli papieża Kościoła katolickiego.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska