Aresztowana przez pomyłkę? Jeśli Magdalena K. jest niewinna to każdy, kto ma telefon komórkowy, może trafić za kratki

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Dziewiąty miesiąc siedzi we wrocławskim areszcie 38 letnia Magdalena K. - To pomyłka. Ona jest niewinna. – przekonuje siostra Magdy Ewa. Jeśli ma rację to taka historia może zdarzyć się każdemu kto ma telefon komórkowy, umożliwiający odbieranie SMS-ów. Rzeczywiście są argumenty za tym, że pani Magda jest ofiarą tragicznej pomyłki a nie - jak chcą śledczy - członkinią szajki oszustów, która wyłudziła od staruszki 45 tys zł. Prosiliśmy prokuraturę, żeby rozwiała nasze wątpliwości. Pokazała gdzie jest błąd w naszym myśleniu o tej sprawie. Nie chcieli z nami rozmawiać.

- Ona nie jest przestępcą – mówi jej siostra. - Kilka lat temu, jak zachorowała i poszła na rentę zaczęła pomagać w kościele. Robiła paczki dla biednych. Nawet dla więźniów. Dziś siedzi w celi i tam nawraca inne osadzone kobiety - dodaje. Pewnego dnia, w grudniu ubiegłego roku, Magdalena K. dostała SMS-a z informacją, że na najbliższej poczcie czeka na nią przekaz pieniężny. W SMS-ie był numer kodu, który miała podać, żeby dostać gotówkę. Nie spodziewała się żadnych pieniędzy. Poszła spytać o co chodzi. - Ona często robiła jakieś zakupy w internecie. Więc ją to nie zdziwiło - mówi siostra. Na poczcie dowiedziała się, że pieniądze są ale na nazwisko Arkadiusza S. Nie wypłacili jej gotówki. Kilka dni później zadzwoniła do Magdaleny K. starsza kobieta pytać o tego pana S. i czy dotarł przelew. Mówiła coś, że ten człowiek kazał jej wysłać pieniądze. Pani Magda się zorientowała, że to może być oszustwo. I poradziła kobiecie, żeby natychmiast przelew odwołała.

Po kilku tygodniach – już w styczniu tego roku - do Magdaleny K. przyjechali policjanci z Wrocławia. Została zatrzymana i aresztowana pod zarzutem oszustwa na szkodę owej staruszki. Tej, której uświadomiła, że chyba padła ofiarą przestępstwa. Staruszka potwierdziła na przesłuchaniu, że to po rozmowie z Magdaleną K. zorientowała się, że straciła swoje oszczędności. Ale śledczy twierdzą, że są dowody, ze to pani Magda była częścią złodziejskiej szajki. Jakie to dowody? Nie wiadomo.

To było typowe oszustwo „na policjanta”. Zadzwonili do starszej kobiety, wrocławianki, Powiedzieli, że są z policji, ścigają szajkę hakerów i że jak natychmiast nie wybierze pieniędzy z banku i nie wyśle do nich, na policję, to je straci. Wybrała przeszło 10 tys zł. Wszystko co miała na bankowym rachunku. Potem – na prośbę tych samych oszustów – weźmie jeszcze 35 tysięcy złotych kredytu i gotówkę wyrzuci przez okno swojego mieszkania.

Oszuści polecili staruszce skorzystać ze specjalnego pocztowego sposobu przekazywania pieniędzy. Przynosi się na pocztę gotówkę, podaje nazwisko osoby, która ma ją dostać, jej adres i numer telefonu komórkowego. Osoba dostaje sms z kodem, potrzebnym do odbioru pieniędzy. Musi się zgłosić na najbliższą pocztę z dokumentem tożsamości. Starsza kobieta na poczcie wpłaciła swoje pieniądze. Podała nazwisko odbiorcy: Arkadiusz S. Tak jak instruowali ją oszuści. Podała też numer telefonu. To był telefon, którego używała pani Magda.

To nasza pierwsza wątpliwość. Nie rozumiemy po co przestępcy mieliby komplikować sobie życie i dawać numer do Magdaleny K. która nie dość, że nie może wybrać gotówki, to jeszcze jest łatwa do namierzenia. Dziwne, bo oni posługiwali się telefonami komórkowymi z Niemiec. Może po prostu starsza pani w stresie pomyliła numery? Prokuratura milczy.

Pieniądze wybrało dwóch mężczyzn na poczcie na wrocławskim Rynku. Dwie godziny po tym, jak Magdalena K. dostała wiadomość z kodem. W aktach śledztwa jest rzekomo nagranie z monitoringu. Skąd oni mieli ten kod? Obrona utrzymuje, że nie ma żadnego śladu, by Magdalena K. komukolwiek go przekazywała. Pytaliśmy o to prokuraturę. Bez odpowiedzi. Teoretycznie kod mogłaby udostępnić pokrzywdzona staruszka.

Co więcej. W regulaminie pocztowej usługi – wykorzystanej w tej sprawie - wynika, że to nadawca pieniędzy obowiązany jest przekazać ów kod. Wysłanie sms-em to dodatkowa opcja. Oszukana kobieta – na przesłuchaniu na policji – powiedziała, że tego nie zrobiła. Nikomu kodu nie dawała. Ale policjanci zapytali ją o to półtora miesiąca po przestępstwie. I to wyjątkowo niedokładnie. Policjanci nie dopytywali o szczegóły i nie zwrócili uwagi na sprzeczność w relacji oszukanej kobiety. To ważny szczegół.

Prokuratura mówi nam tylko jedno: dowody oceniały sądy i to różne, w różnych składach. I wszystkie uznały, że są powody by kobietę trzymać w areszcie. My wolelibyśmy poznać odpowiedzi na wątpliwości, które nam się nasuwają. A sądy? W swoich decyzjach podkreślają, że do decyzji o aresztowaniu nie trzeba „drobiazgowo” oceniać dowodów.

Wiemy, że w areszcie jest jeszcze jedna osoba, związana z tą sprawą. To Arkadiusz S. Mężczyzna, który wybrał pieniądze na wrocławskim Rynku. Czy prokuratura znalazła cokolwiek, co miałoby ją łączyć z Magdaleną K? Na razie nic na to nie wskazuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Aresztowana przez pomyłkę? Jeśli Magdalena K. jest niewinna to każdy, kto ma telefon komórkowy, może trafić za kratki - Gazeta Wrocławska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska