Arthur Nicolaier, odkrywca bakterii tężca, urodził się w Koźlu

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Arthur Nicolaier spędził w Koźlu tylko pierwsze lata życia, ale przeszedł do historii medycyny jako Górnoślązak. Upamiętniającą go tablicę odsłonięto z okazji 150. rocznicy urodzin i 70-lecia śmierci.
Arthur Nicolaier spędził w Koźlu tylko pierwsze lata życia, ale przeszedł do historii medycyny jako Górnoślązak. Upamiętniającą go tablicę odsłonięto z okazji 150. rocznicy urodzin i 70-lecia śmierci. archiwum prywatne [O]
Jego naukowe osiągnięcie uratowało życie tysiącom żołnierzy rannych podczas I wojny światowej. Nic dziwnego, że Nicolaiera nazywa się dobroczyńcą ludzkości.

W czasie studiów w Getyndze (1884) jako asystent higienisty Carla Flügge, Nicolaier odkrył bakterium clostridium tetani, czyli bakterię produkującą neurotoksyny, które wywołują tężec. To odkrycie pozwoliło na wprowadzenie do leczenia tej choroby heksametylenotetraminy, która w przypadkach tężca działa jako środek bakteriobójczy.

- Swoje wielkie odkrycie opisał - miał wówczas zaledwie 22 lata - w dedykowanej matce pracy doktorskiej o skromnym tytule „Przyczynki do etiologii tężca“ (tytuł oryg. „Beiträge zur Aetiologie des Wundstarr-krampfes“) - mówi Matthias Lempart z Uniwersytetu Vechta, znawca biografii Nicolaiera, który przywrócił pamięć o nim w Kędzierzynie-Koźlu i szerzej - na Śląsku i w środowisku mniejszości . - Nawiasem mówiąc bakteria ta nosi w medycynie polskiej nazwę „laseczki tężca”, a także - zarówno w nomenklaturze polskiej, jak i w niemieckiej - wspomnianą powyżej naukową łacińską nazwę clostridium tetani. Natomiast w fachowej literaturze francuskojęzycznej znana jest do dzisiaj pod nazwą „Bacille de Nicolaier”, a w medycynie angielskojęzycznej pod nazwą „Nicolaier’s Bacillus”.

Matthias Lempart tak opisuje dalsze losy odkrycia Nicolaiera: W roku 1889 udało się Japończykowi Kitasato, przybyłemu na pobyt naukowy do Berlina, wyhodować zarazki tężca w czystej postaci. Był to następny duży krok na drodze do powstania szczepionki przeciwtężcowej, której produkcja powiodła się w końcu Emilowi von Behringowi, niemieckiemu uczonemu i pierwszemu laureatowi Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny w 1901 r.

Szczepionkę tę zastosowano po raz pierwszy masowo w latach pierwszej wojny światowej. Uratowała ona życie wielu tysiącom szeregowych żołnierzy leżących - często rannych - miesiącami w brudnych i zabłoconych okopach po obu stronach frontu. Jeszcze w pierwszych miesiącach wojny na każdy tysiąc rannych żołnierzy brytyjskich aż 32 umierało na tężec, podobnie było po stronie niemieckiej. Pod koniec wojny, w 1918 r., w armii niemieckiej na 10.000 rannych żołnierzy tylko czterech umierało z powodu tężca, podobne proporcje notowano w armii brytyjskiej. Obecnie w naszej strefie klimatycznej zachorowania na tężec niemal się już nie zdarzają, do czego niewątpliwie przyczynił się profesor rodem z Koźla.

Arthur Nicolaier większość swojego życia spędził poza Górnym Śląskiem, ale niezaprzeczalnie był rodowitym Górnoślązakiem. Urodził się w 1862 roku w Koźlu. Pochodził z rodziny zasiedziałej tutaj od przynajmniej 60 lat przed jego urodzeniem. Podczas oblężenia Koźla w roku 1807 podczas wojen napoleońskich, dowództwo twierdzy zezwoliło jedynie pięciu rodzinom żydowskim, które zajmowały się kupiectwem i były posiadaczami domów, na pozostanie w mieście-twierdzy. Jedną z tych rodzin była właśnie familia Nicolaier.
- Oboje rodzice przyszłego uczonego pochodzili z Koźla - podkreśla Matthias Lempart. - Jego matką była Henriette z domu Dessauer, urodzona tu w roku 1825, córka Moritza Dessauer i jego żony Rebekki, z domu Kramer. Ojcem był Nathan Nicolaier, urodzony w Koźlu w roku 1819, syn Nathana Mendla Nicolaier i jego żony Mathilde. Rodzice Arthura, wywodzący się z rodzin kupieckich, zawarli ślub w Koźlu, w lipcu 1847 r. Nie ma do dzisiaj jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, ile lat spędził mały Arthur w swoim rodzinnym mieście. Najprawdopodobniej chodziłby tutaj do szkół i przeżyłby tu młodość, gdyby nie wczesna śmierć jego ojca, który zmarł w Koźlu 18 stycznia 1864 r. w wieku 45 lat, Arthur miał wtedy niespełna dwa lata. Jest możliwe i prawdopodobne, że jeszcze w tym samym roku wdowa, Henriette Nicolaier opuściła z dziećmi Koźle i udała się do Wrocławia pod opiekę zamożniejszych krewnych.

W związku z założeniem rodziny przez jego siostrę 12-letni Nicolaier przenosi się w roku 1874 z matką z Wrocławia do Getyngi. Zdaje maturę, studiuje i doktoryzuje się - o czym była mowa powyżej - w dziedzinie medycyny na tamtejszym uniwersytecie.

Matthias Lempart przypomina jego lekarską karierę: - Po studiach pracował jako lekarz w Getyndze, w 1897 r. został ordynatorem w tamtejszej klinice uniwersyteckiej. W 1900 r. przeniósł się do Berlina, gdzie pracował między innymi w sławnym berlińskim szpitalu „Charite”. W 1921 mianowano go profesorem chorób wewnętrznych na Uniwersytecie Fryderyka-Wilhelma. W tym samym roku Nicolaier wystąpił z wyznaniowej gminy żydowskiej. Być może był to nieformalny warunek uzyskania profesury w obliczu narastającego antysemityzmu, ale nie można wykluczyć, że nie czuł już związków z religią mojżeszową.

W 1933 wybitnego lekarza i uczonego dotknęły skutki ustawy „o przywróceniu niemieckiego zawodowego stanu urzędniczego”. Usunięto go z posady profesora na uniwersytecie berlińskim. W 1938 r. odebrano mu aprobację lekarską, pozbawiając możliwości wykonywania zawodu. Usunięty z mieszkania w roku 1941, rok później stanął przed widmem deportacji do tzw. Getta dla Starców, w praktyce do obozu koncentracyjnego z bardzo wysoką śmiertelnością więźniów, w Theresienstadt (Terezin).
- Zachował się pożegnalny list Arthura Nicolaiera do siostrzenicy napisany 28 sierpnia 1942 r., parę godzin przed śmiercią - relacjonuje Matthias Lempart. - Pisał, że w najbliższych dniach ma zostać deportowany do Theresienstadt, ale przedtem musi jeszcze „coś załatwić”. Prawdopodobnie wieczorem tego samego dnia przedawkował celowo morfinę. 29 sierpnia 1942 r. lekarz policyjny stwierdził zgon 80-letniego lekarza. Popełniając samobójstwo, rozstał się z życiem jako ofiara nieludzkiego reżimu człowiek, który swoją pracą i swoim odkryciem zasłużył się dla ludzkości.

W 2011 roku pan Lempart podjął starania - wsparte m.in. przez tamtejsze środowisko mniejszości - o uczczenie wybitnego uczonego dwujęzyczną tablicą w jego rodzinnym mieście. Po wielu perypetiach zostały one uwieńczone powodzeniem.

23 listopada 2012 r. tablica pamiątkowa została uroczyście odsłonięta - z udziałem władz miasta, szpitala i liderów MN przy wejściu głównym do gmachu szpitala powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska