Sytuacja klubu jest ciężka i z kilku powodów mecz z AZS-em musimy wygrać - mówił tajemniczo Ryszard Maśniak, prezes klubu. - Jest szansa na poprawę całej sytuacji, ale do tego konieczne jest zwycięstwo. W innym przypadku może być różnie.
Tę wiedzę, choć nie chcieli o tym mówić, posiadali zapewne zawodnicy i to im nie pomagało. W ich poczynaniach widać było dużą nerwowość, czasem nieporadność.
- To był kluczowy mecz dla walki o utrzymanie - stwierdził jedynie bramkarz Tomasz Wasilewicz. - Bardzo chcieliśmy wypaść jak najlepiej i wygrać. A czasem duże chęci nie pomagają. Stąd nerwy i błędy, ale na szczęście wszystko skończyło się dla nas dobrze.
Duża w tym zasługa Wasilewicza, który w I połowie "trzymał" wynik, a w II zanotował trzy udane interwencje z rzędu, które pozwoliły uzyskać przewagę.
- Przed przerwą bardzo dobrze bronili koledzy i mi pomogli, a w drugiej części złapałem trzy ważne piłki - ocenił Wasilewicz. - Takie jest zadanie bramkarza na boisku, ale trzeba też pamiętać o dobrym wejściu Kacpra Łuczyńskiego, który dał mi złapać oddech i dołożył swoją cegiełkę. W pojedynkę tego meczu nie mógł nikt wygrać. Sukces to wynik pracy wszystkich.
Protokół
Protokół
ASPR Zawadzkie - AZS Biała Podlaska 32-29 (15-13)
ASPR: Wasilewicz, Łuczyński - Kaczka, Pawlak 3, Kryński 7, Popławski 6, Dutkiewicz 3, Całujek 4, Morzyk, Piecuch, Płonka 5, Kalisz 4. Trener Janusz Bykowski.
AZS: Paczkowski, Pieńczewski - Kiryłow 3, Pezda 5, Wędrak 4, Kożuchowski 2, Kieruczenko, Makaruk 9, Parafiniuk, Nieswadba 5, Antolak 1, Kula. Trener Leszek Siejwa.
Sędziowali: Kamil Dąbrowski i Sławomir Kołodziej (Kielce). Kary: ASPR - 10 min; AZS - 10 min. Widzów 250.
Pierwsze minuty należały do akademików, którzy objęli prowadzenie 4-2. Mogło być ono wyższe, ale na drodze gości stanął Wasilewicz. Mimo że jego koledzy pudłowali, tracili piłkę i popełniali błędy, rywale nie odskoczyli, a po chwili był remis 5-5. Wasilewicz bezradny był dopiero po rzutach Maksima Nieswadby, a ponieważ trwała niemoc strzelecka ASPR-u, przegrywała ona 5-8.
Gospodarze w kolejnych minutach indywidualnie pilnowali Nieswadbę i to okazało się decydujące. Mozolnie odrabiali straty, aby po rzucie Łukasza Płonki remisować 10-10. Za chwilę znów jednak tracili dwie bramki, ale wówczas przypomniał o sobie Wasilewicz. Odbił cztery piłki, a po przechwycie Łukasza Pawlaka i jego dwóch rzutach było 15-13.
W 42. min nadszedł wydawało się kluczowy moment. Gospodarze przez blisko półtorej minuty grali w sześciu na czterech i to wykorzystali. Pawlak dał prowadzenie 24-21, ale miejscowi znów zaczęli się gubić i AZS wygrywał 28-27. I znów błysnął Wasilewicz broniąc trzy rzuty, a ponieważ indywidualne akcje skończyli Popławski i Mariusz Kalisz nasza ekipa prowadziła 31-28.
- Styl nie był najlepszy, za dużo było błędów i nieporadności, ale liczy się wygrana - ocenił trener Janusz Bykowski. - Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć także ze swoimi słabościami, a wygrana pozwala myśleć o utrzymaniu. Kluczem była zmiana obrony i krycie Nieswadby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?