Miejscowi rozpoczęli fatalnie: gubili piłkę w ataku i nie potrafili wypracować pozycji strzeleckich. Rzuty Artura Pietruchy były czytelne, zaś Paweł Swat nie mógł znaleźć sposobu na dobrze broniącego Sebastiana Michalczuka.
W 6. min było już 0-5 i zdenerwowany trener Giennadij Kamielin wziął czas. W bramce Daniela Janika zastąpił Marcin Śledź i gospodarze rozpoczęli pościg za rywalem.
- Zagraliśmy chaotycznie w ataku i to spowodowało, że rywal odskoczył
- podsumował pierwszą część Patryk Całujek. - Nie zlekceważyliśmy przeciwnika, to rywal gra dobrze, bo ma nóż na gardle. Nie mamy innego wyjścia jak wyjść i narzucić swój styl gry.
Sam Całujek nie mógł już tego uczynić. Spotkanie skończyło się dla niego po dwudziestu minutach.
- Wszystko było w ferworze walki: pośliznąłem się i mój nos znalazł się na wysokości kolana przeciwnika - relacjonował Całujek.
Pierwsze minuty po przerwie to najlepszy okres gry miejscowych, którzy wykorzystali błędy rywali i w 38. min wygrywali 20-17. Taka przewaga utrzymała się do końcówki (32-27 w 58. min). Wymęczone zwycięstwo nie wywołało euforii.
Protokół
Protokół
ASPR Zawadzkie - AZS Biała Podlaska 32-30 (13-15)
ASPR: Janik, Śledź - Droździk, Całujek 3, Handel, Skowroński 7, Swat 6, Kapusta 3, Pietrucha 7, Kaczka, Pawlak 4, Kryński, Giebel 2. Trener Giennadij Kamielin.
AZS: Michalczuk - Dębowczyk 9, Kandora 2, Żuk 6, Fryc 2, Makaruk, Słonicki 5, Deszczyński, Stefaniuk, Olik 6.Trener Sławomir Bodasiński.
Sędziowali Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra).
Kary: ASPR - 10 min., AZS 16 min. Widzów 400
- Zupełnie mi nie szło - mówił Swat. - Za szybko chcieliśmy odskoczyć rywalowi i nie realizowaliśmy założeń trenera. Zagraliśmy jak gówniarze. Po przerwie było już trochę lepiej.
- Zawodnicy pewnie byli przekonani, że będą łatwo zdobywać bramki - ocenił niefortunny początek trener Kamielin. - A tu przytrafił się zastój. Rywal zagrał skutecznie z kontry i tym nas wypunktował. Do tego doszła słabsza postawa niektórych zawodników. Bardzo słaby mecz miał Pietrucha, który jest przecież jednym z liderów całej I ligi. Do dobrej gry drużynę pociągnął Śledź.
Jednym z nielicznych zadowolonych był Daniel Skowroński.
- W końcu odpaliłem swoją "katapultę" - cieszył się Skowroński. - W poprzednim sezonie byłem w barwach drużyny z Katowic trzecim strzelcem I ligi. W Zawadzkiem długo nie umiałem się przebić, ale wreszcie pokazałem dobre rzuty z drugiej linii. Wierzę, że następne mecze też będą dla mnie udane.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?