W pierwszej partii goście zagrali pewnie. Stancelewski "pogonił" zagrywką rywali, a Soroka z drugiej linii nie dał Kwasowskiego żadnych szans obrony efektownego ataku i mostostalowcy schodzili na przerwę techniczną prowadząc 8:5. Ich przewaga rosła: było 14:8, 20:12, a przy stanie 24:18 partię pewnym zbiciem zakończył Soroka.
Nic nie zapowiadało, że dwie kolejne odsłony będą przebiegały po myśli gwardzistów. Goście mieli trudności z odbiorem zagrywki, która była silna i skuteczna. W drugim secie po atakach Śmigla, Markiewicza i Kurka było 14:9, a po bloku Śmigla z Markiewiczem 15:9. Gospodarze nie oddali inicjatywy do końca partii.
* Gwardia Wrocław - Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle 2:3 (-18, 18, 16, -14, -7)
Gwardia: Krupnik, Janczak, Kurek, Śmigiel, Kruk, Markiewicz, Kwasowski (libero) - Rezniczek, Górnik, Wojczuk. Trener Maciej Jarosz.
Mostostal: Lipiński, Dembończyk, Szczerbaniuk, Stancelewski, Papke, Soroka, Kubica (libero) - Kardos, Serafin, Januszkiewicz. Trener Waldemar Wspaniały.
Sędziowali: Tomasz Janik, Mirosław Stando (Warszawa). Widzów 2 tys.
W III secie dominacja wrocławskich siatkarzy była jeszcze bardziej widoczna. Nabierali oni "rozpędu" i wszystko im wychodziło. Przy prowadzeniu Gwardii 13:9 Śmigiel zdobył dwa kolejne "oczka", punktowali jeszcze Kurek i Wojczuk, co dało miejscowym pewną wygraną.
W IV partii role na parkiecie zmieniły się diametralnie. Mostolalowcy przyspieszyli grę, a przede wszystkim imponowali znakomitym serwisem, który zupełnie pogrążył ich rywali. Pierwsze trzy punkty zdobył Papke, potem Kardos sprytną "kiwką" zaskoczył wrocławian. Ten sam zawodnik popisał się też pięknym atakiem, a kiedy serwisowym asem umieścił piłkę w polu rywali, zrobiło się 11:5 dla Mostostalu. Goście nabrali rozmachu, przejęli inicjatywę, ich przeciwnicy nie bardzo wiedzieli, co dzieje się na placu gry. Atakowali pewnie Soroka, Stancelewski, Papke i Dembończyk, a dalsze serwisowe asy Soroki i Kardosa były wysokiej klasy.
Tie-break mistrzowie Polski rozegrali po mistrzowsku. Dynamiczną zagrywką rozpoczął Szczerbaniuk. Przy prowadzeniu 9:4 mostostalowcy efektownie wybronili rękami i... nogą bardzo trudną piłkę, a piękną akcję zakończył mocnym zbiciem Szczerbaniuk. Ten sam zawodnik po raz kolejny wpakował w pole gospodarzy asa, który rozstrzygnął losy meczu.