Austriacy przywieźli do Opola dary dla uchodźców i żegnali kolegę, który wyruszył na wojnę

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Przedsiębiorcy z Innsbrucka zebrali cztery busy darów dla uchodźców z Ukrainy. W piątek, 11 marca przywieźli je do Turawa Park w Opolu.

Zbiórkę dla ukraińskich uchodźców w austriackim Innsbrucku zainicjował Thomas Scherki.

- W Austrii dużo się mówi o wojnie - opowiada Thomas Scherki. - Ludzie są oburzeni na Putina, który próbuje podporządkować Rosji Ukrainę. Media pokazują wiadomości z frontu i uchodźców, którzy zostali zmuszeni do ucieczki. To są obrazy, które mnie poruszyły i nie mogę o nich zapomnieć. Mam dużą firmę i dzięki temu wielu znajomych. Postanowiłem zorganizować zbiórkę darów dla uchodźców.

Idea była spontaniczna i rozreklamowana tylko poprzez media społecznościowe. Jej efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania pomysłodawcy.

- Liczyłem, że uda się nazbierać busa najpotrzebniejszych rzeczy, tymczasem zebraliśmy aż cztery i to wypełnione po dach – mówi Thomas Scherki. – To między innymi nowa markowa odzież, buty, pieluchy, kosmetyki, koce, baterie i żywność. Wartość pomocy przekroczyła na pewno kwotę dwudziestu tysięcy euro.

Aby do uchodźców trafiły faktycznie najpotrzebniejsze rzeczy, organizatorzy zbiórki posiłkowali się listą opracowaną przez wolontariuszy z Tymczasowego Ośrodka Wsparcia Ukrainy w Turawa Park. To, że Austriacy wybrali akurat Opole, nie jest przypadkiem. Miejsce to wskazał Opolanin Mariusz Jarosz, który mieszka i pracuje w Innsbrucku.

- Dla organizatorów pomocy i dla tych, którzy się do niej przyłączyli, bardzo ważne było to, że nie wyląduje ona w magazynach, tylko natychmiast skorzystają z niej konkretni ludzie – mówi Mariusz Jarosz.

Ponieważ busy wyjechały z Austrii wypełnione po dach, a na koncie zbiórki pozostały jeszcze pieniądze do wydania, Mariusz Jarosz zaangażował swoją rodzinę - żonę Annę, siostrę Małgorzatę Siedel i siostrzenicę Laurę - do zrobienia uzupełniających zakupów. Paniom dzielnie pomagał synek pana Mariusza, Miłosz.

- Miałyśmy do wydania siedem tysięcy złotych - informuje Małgorzata Seidel. - Kupiłyśmy bardzo dużo leków i środków opatrunkowych, płyny do prania, olej, konserwy, patelnie, chochle, a dla dzieci kredki, pisaki, kolorowanki. Większość z tych rzeczy zostawiamy w Turawa Park, ale medykamenty i batony energetyczne trafią na front.

Przedsiębiorcy z Innsbrucka nie dość, że zorganizowali i hojnie wsparli zbiórkę, to w dodatku wsiedli za kierownice samochodów, by dostarczyć dary do Polski. Koszty podróży pokryli z własnych kieszeni.

- Po drodze mieliśmy bardzo wzruszający moment, bo jeden z naszych przyjaciół, Ukrainiec, pojechał na front - opowiada Thomas Scherki. - W Polsce, na parkingu przy autostradzie spotkaliśmy ukraińską grupę wyruszającą na wojnę i z nimi właśnie zabrał się nasz bohater. Żegnaliśmy go ze łzami w oczach. Mamy nadzieję, że wróci cały i zdrowy.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska