Autobusem na koniec świata

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Chile było dla niego już 90. państwem na turystycznej mapie. Podróż Piotra Dudkina z Brzegu.
Podróz Piotra Dudkina z Brzegu po Ameryce Poludniowej.

Podróż po Ameryce Południowej

Zanim pojedziesz, przeczytaj

Tanie noclegi można znaleźć w turystycznych hostelach - dobę można tu spędzić za około 35-50 zł, a na miejscu jest możliwość skorzystania z kuchni, gdzie na podróżników czeka herbata, kawa i - co jest powszechnym zwyczajem - produkty zostawione przez innych turystów.

Podróż autobusem również nie należy do najdroższych - np. za przejazd 1000 km trzeba zapłacić ok. 135 zł.

Najwięcej kosztuje bilet lotniczy z Polski do Buenos Aires (w obie strony) - 4200 zł

W miastach ceny produktów spożywczych są podobne do tych w Polsce.

Do południowoamerykańskich krajów wizy nie są wymagane. Na granicach kontrola nie odbiega od standardowej - celnicy wbijają do paszportów pieczątki z datą przekraczania, raz na jakiś czas można spotkać się z kontrolą bagażu.

Ciekawostką jest zwyczaj stosowany w autobusach, gdzie podczas długich podróży kierowcy żują liście koki i chętnie dzielą się nimi z pasażerami.

Połowa z nich to kraje ze Starego Kontynentu, ale pozostałe to egzotyczne zakątki świata, których zwykli śmiertelnicy mogą tylko dotknąć palcem na globusie. Bo kto kiedykolwiek wybierze się na Saharę Zachodnią, do Gwatemali, na Sri Lankę, do Wietnamu, nie mówiąc o Jemenie czy Belize?

Pan Piotr wyruszył najpierw do Frankfurtu, a potem rekordowo długim, bo 13,5-godzinnym, rejsem do Buenos Aires. W stolicy Argentyny przesiadł się do autobusu i odtąd autokarami pokonywał tysiące kilometrów bezdroży.

- W Ameryce odległości są ogromne i to najwygodniejszy środek transportu - mówi pan Piotr. - To luksusowe, nowoczesne pojazdy, z klimatyzacją, toaletami, podnóżkami, a podczas dłuższych podróży w cenie biletu jest również wyżywienie. W dodatku największe miasta są połączone dobrą siecią dróg, a podczas nocnych przejazdów można zaoszczędzić na noclegach - opowiada globtroter. - Nie radzę tylko siadać z tyłu pojazdu, bo tam gromadzi się najwięcej kurzu.

Trasa podróży na Ziemię Ognistą nie prowadziła najkrótszą drogą, ale wiodła przez Urugwaj, Paragwaj, Boliwię, Chile i Argentynę.

Siedzimy w pokoju pełnym map i pamiątek, przy czarkach wypełnionych yerba mate - narodowym napojem mieszkańców Paragwaju, rozpowszechnionym w całej Ameryce Południowej. Ten gorzki napar z liści ostrokrzewu pije się przez metalowe, spłaszczone przy ustniku rurki zwane bombilla.
- Yerba mate to właśnie pamiątka z Paragwaju, gdzie odwiedziłem kolonię Fram - założoną przez osadników z przedwojennego Wołynia osadę. Dziś mieszka tam trzecie pokolenie Polaków, którym zawiozłem m.in. polskie mięso i wódkę - mówi brzeżanin.

Akcja antyterrorystów

Z Paragwaju ruszył na północ - do Boliwii, a po drodze miał kilka nietypowych przygód.
- Podczas podróży do Santa Cruz zatrzymaliśmy się na postój, poszedłem za potrzebą, a kiedy wróciłem, po autobusie (z moimi bagażami w środku) nie było śladu - opowiada. - Na szczęście z pomocą miejscowych udało się złapać taksówkę, ktoś jeszcze zadzwonił do kierowcy i po 15 kilometrach dogoniłem autokar.

W Santa Cruz było jeszcze mniej przyjemnie. - Księża, u których miałem nocować, nie odbierali telefonów, więc poszedłem do hoteliku. I o piątej nad ranem obudzili mnie antyterroryści w kominiarkach i z kałachami! - pan Piotr opowiada tę historię jak ciekawą przygodę, ale wtedy nie było mu do śmiechu. - Zrobili przeszukanie. Okazało się, że szukają nielegalnych imigrantów albo przemytników. A recepcjonista nie wpisał mnie do książki meldunkowej i nocowałem tam nielegalnie. To nauczka dla mnie i dla wszystkich, którzy wybierają się do Ameryki Południowej: najlepiej żądać potwierdzenia meldunku.

Z sąsiedniego Cochabamba rozpoczęła się już podróż na południe. Po drodze - jedna z największych atrakcji tej wyprawy, czyli solna pustynia Uyuni.

- Miliony lat temu było tam morze, ale płyta tektoniczna, która podniosła Andy sprawiła, że woda spłynęła
i została solna pustynia, która ma powierzchnię jednej trzeciej Polski. Pokłady soli sięgają od dwóch do 12 metrów w głąb ziemi, dzięki czemu Boliwia jest eksporterem soli - wylicza podróżnik.
Z wycieczki na pustynię przyniósł grudki soli i zdjęcia. - Tu pasą się lamy - nie mam pojęcia, co one jedzą! - A ten hotel zbudowany jest w całości z solnych bloków. Podobnie jak meble, zabawki, zegar i całe wyposażenie. Teraz już nikt tu już nie mieszka i to tylko muzeum.
Atrakcją są też wyspy na morzu soli, coś na kształt oaz, na których rosną olbrzymie kaktusy. - Ponieważ rosną po 1 cm rocznie, a niektóre mają po 10-15 metrów, to łatwo wyliczyć, że mają ponad tysiąc lat. Nie brakuje też słonecznych lagun, gdzie można się wykąpać w wodzie z gorących źródeł.

Lwy i foki

Podczas długiej podróży na południe, na przemian po chilijskich i argentyńskich bezdrożach, Piotr Dudkin jechał najwyżej położoną drogą szutrową (5 tys. m n.p.m.), pokonał góry Domeyki, zwiedził Santiago, i przemierzył Patagonię (gdzie przed kilkoma dniami kierowcy ścigali się w rajdzie Dakar). Miał też okazję doświadczyć umiejętności miejscowych stomatologów: - Rozbolał mnie ząb i kazałem go sobie usunąć. I wyrwali mi... zęba obok. Na szczęście ból przeszedł i mogłem jechać dalej.
Do argentyńskiej Ushuai na Ziemi Ognistej dotarł po czterech tygodniach od wylądowania w Buenos Aires.

- To duże, kilkudziesięciotysięczne miasto. Jest lotnisko, pełno samochodów, hotele, nawet kasyno i oczywiście wielu turystów - opowiada brzeżanin. - Jest jak w przeciętnym europejskim mieście.
Na miejscu nie brakuje atrakcji: można wybrać się na wycieczki do parku narodowego, gdzie z odległości kilku metrów turyści mają okazję obejrzeć lwy morskie, foki (nie tak bojaźliwe, jak ich kuzynki z Arktyki), pingwiny czy kormorany. Warto popłynąć na osławiony przylądek Horn czy obejrzeć najbardziej wysuniętą na południe latarnię morską. A na zamożnych czekają lotnicze wycieczki na oddaloną o zaledwie tysiąc kilometrów Antarktydę.

Lodowce się cielą

- Ziemia Ognista zawdzięcza swoją nazwę ogniskom, które dostrzegli marynarze z wyprawy Magellana - przytacza historię Piotr Dudkin. - Koczowali przy nich Indianie, którzy na co dzień, mimo niskich temperatur, chodzili skąpo odziani. Przed chłodem chronili się, gromadząc przy ogniskach i smarując ciała tłuszczem fok wymieszanym z popiołem.

Choć Ushuaia leży na podobnej szerokości geograficznej co polskie Władysławowo, to temperatura jest niższa ze względu na szalejące wiatry, z których słynie cieśnina Magellana czy cała Patagonia. - Czasem tak wiało, że trudno było utrzymać kamerę w ręce - mówi brzeżanin, a na nakręconym przez niego filmie z przejażdżki promem widać, jak rufa rokołysanego statku co chwilę zasłania horyzont.

Podróżnik spędził na południowym skrawku kontynentu początek tamtejszego lata, przypadający na Wigilię i Boże Narodzenie. - Świętują je podobnie jak my Nowy Rok: najpierw piknik, a północy pokaz fajerwerków.
Potem odwiedził jeszcze słynny park narodowy Perito Moreno, z wielkimi lodowcami, które o tej porze roku się cielą, czyli tracą wielkie kawałki lodu, odrywające się i wpadające do wody. A na koniec znów wsiadł do autokaru i po kolejnych trzech tysiącach kilometrów wrócił do stolicy Argentyny.

- Ameryka Południowa, w której byłem już czwarty raz, ma dwa oblicza. Z jednej strony wielkie miasta, nieróżniące się niczym od znanych nam z Europy, w których mieszka zdecydowana większość ludności - podsumowuje brzeżanin. - A z drugiej olbrzymie pustkowia: pustynie, góry albo równiny, takie jak Patagonia. W Chile czy Argentynie nie spotkałem się z taką biedą jak w Afryce, nie natrafiałem na wielu żebraków, choć wielu ludzi żyje bardzo skromnie. Jest też dość bezpiecznie - tylko raz zostałem "napadnięty", a agresorem był... pies, który porwał mi torbę z jedzeniem. Watahy półdzikich psów w niektórych miastach to chyba największa uciążliwość, z jaką spotkałem się podczas tej podróży.

Słodkie okazje z wysokimi rabatami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska