Autobusem na Opolszczyźnie coraz trudniej gdzieś dojechać

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Liczba pasażerów spada z roku na rok. Problem mają ci, których wciąż nie stać na kupno i utrzymanie auta.
Liczba pasażerów spada z roku na rok. Problem mają ci, których wciąż nie stać na kupno i utrzymanie auta. Tomasz Kapica
W ciągu ośmiu lat ponaddwukrotnie spadła liczba przewozów samochodowych. Zwijają się przede wszystkim firmy zapewniające komunikację autobusową.

W zeszłym roku firmy transportowe, głównie autobusowe, przewiozły na Opolszczyźnie 10 milionów pasażerów. Dla porównania: w 2005 było ich 23 miliony. Dane te zebrał Główny Urząd Statystyczny.

Malejąca liczba przewozów przekłada się na problemy mieszkańców z dojazdem do szkół czy do pracy.

Problem w zeszłym tygodniu nagłośnili uczniowie z kilku wsi pod Kędzierzyn-Koźlem, którzy mają kłopoty z dojazdem do miasta na lekcje. Autobusy firmy Arriva nie przyjeżdżają wcale, albo łączą kursy. Wtedy są przepełnione.

By zabrać jak najwięcej pasażerów, wydłużają trasy przejazdów. Opolscy przewoźnicy przyznają, że coraz trudniej wywiązywać się z rozkładów jazdy.

Przeczytaj też: Idą trudne lata dla PKS-ów w województwie opolskim

- Brakuje nam kierowców - przyznaje Małgorzata Gutowska z firmy Arriva, na którą skarżą się uczniowie z okolic Kędzierzyna-Koźla. - Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Czyniliśmy bardzo wiele, aby tymi pracownikami, których mamy, obsłużyć rozkład jazdy na poszczególnych liniach. Nie zawsze się udaje.

Kierowcy PKS z Brzegu przejechali w tym roku 1 milion 225 tysięcy kilometrów. - Jeszcze około 10 lat temu robiliśmy w roku około 3 mln km - wspomina Andrzej Posyniak, szef brzeskiego PKS. - Teraz jeden autobus robi w miesiącu średnio 3 tysiące kilometrów. W ten sposób nie da się ich zamortyzować, w związku z czym kursy są nieopłacalne.

I tu się zamyka błędne koło. Z jednej strony spada liczba pasażerów, w związku z czym trzeba ciąć kursy. Ale wciąż pozostaje spora grupa osób, które bez publicznego transportu sobie nie poradzą.

Autobusów, które wożą po kilka, kilkanaście osób, nikt jednak nie chce wysyłać na trasy. - W ostatnim czasie w Głubczycach padły trzy duże zakłady, coraz mniej ludzi w ogóle dojeżdża do pracy - podkreśla Wiesław Bednarski, prezes PKS w Głubczycach. Dlatego teraz staramy się jeździć przede wszystkim w godzinach szczytu, gdzie w miarę udaje się zapełnić wozy.

Przewoźnicy mówią, że nie poradzą sobie bez dofinansowania ze strony samorządów. Od 2017 roku ma obowiązywać tzw. plan transportowy dla Opolszczyzny. Dokument ten ma zabezpieczyć możliwość komunikacji prowincji z największymi miastami regionu.

- Samochodowy transport publiczny na pewno nie będzie już jednak tak duży jak kiedyś - mówią przewoźnicy. - M.in. z tego powodu, że coraz więcej ludzi ma auta.

W 2013 na Opolszczyźnie zarejestrowanych było 552 tys. aut osobowych, o ponad 50 tys. więcej niż w roku 2010.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska