Autobusy MZK w Opolu nie są bezpieczne?

Artur  Janowski
Artur Janowski
Z nowego autobusu MZK nagle odpadło koło i zniszczyło jadący za nim samochód. Renault opolanina nadaje się już tylko na złom.
Z nowego autobusu MZK nagle odpadło koło i zniszczyło jadący za nim samochód. Renault opolanina nadaje się już tylko na złom. Archiwum
- Wozy wyjeżdżające na ulice miasta nie były w pełni sprawne - alarmuje były pracownik spółki. Miejski Zakład Komunikacji odrzuca oskarżenia, ale ratusz chce, aby spółkę skontrolowała rada nadzorcza.

Były pracownik Miejskiego Zakładu Komunikacji w Opolu odezwał się do redakcji nto po tym, jak 20 marca opisaliśmy sytuację, w której z jadącego autobusu MZK odpadło koło i zniszczyło samochód osobowy. Na szczęście kierowcy auta nic poważnego się nie stało, ale już wówczas pojawiały się pytania o stan techniczny autobusów MZK.

Czytaj**Koło odpadło z autobusu MZK. Mogło dojść do tragedii**

- Mnie ten wypadek nie zdziwił, wielokrotnie ostrzegałem moich kierowników, a potem także prezesa, że na zajezdni źle się dzieje - opowiada proszący o anonimowość mężczyzna, który pracował w MZK.

Do spółki przyjęto go kilka miesięcy temu. Nieprzypadkowo, bo przez ostatnie siedem lat pracował w Wielkiej Brytanii w firmie podobnej do MZK.

- Na początku prezes opolskiej spółki był zadowolony z mojego doświadczenia i pomysłów na zmiany w firmie - opowiada opolanin. - Miałem zbudować nowy system kontroli pojazdów, a także brać udział w przyjmowaniu nowych kontrolerów technicznych, którzy by sprawdzali, jaki jest stan autobusów zjeżdżających z ulic miasta.

Już po kilku tygodniach pracy opolanin ocenił, że w zajezdni potrzebna jest rewolucja.

- Po pierwsze usterki w autobusach, choć były zgłaszane przez kontrolerów i kierowców, nie były usuwane - opowiada. - Co więcej, przez trzy miesiące pracy w spółce ani razu nie widziałem, aby jakikolwiek autobus był wysłany do stacji diagnostycznej. Problemem są też m.in. wyłamane zamki do wlewów paliwa, co może sugerować, że na terenie zajezdni dochodzi do kradzieży paliwa.

Opolanin nie potrafił również zrozumieć tego, że na terenie zajezdni MZK są potężne dziury, po których muszą jeździć autobusy.

- Jak to jest, że miasto kupuje spółce nowe autobusy, a ta nie potrafi zadbać o należyty stan zajezdni? - zastanawia się nasz rozmówca.

Dziury niedawno usunięto, również niedawno kontrolerzy techniczni otrzymali kamizelki odblaskowe, dzięki którym, w nocy mogą czuć się bezpieczniej na placu zajezdni.

Mimo to Tadeusz Stadnicki, prezes MZK, odrzuca wszystkie zarzuty byłego pracownika. Uważa, że spółka nie przedłużyła z nim umowy, gdyż nie sprawdził się, co więcej - był skłócony niemal z całą załogą.

Jednocześnie prezes przyznał, że przyjął do pracy tę osobę, bo w zespole kontrolerów trzeba było dokonać zmiany, aby "przeciwdziałać rutynie i podnosić standardy jakościowe".

Za odpadnięcie koła prezes wini kierowcę, który zbagatelizował "stukanie" i ostrzeżenie ze strony innego kierowcy, wcześniej jadącego autobusem.

Prezes podkreśla także, że wewnętrzna kontrola nie potwierdziła zarzutów formułowanych przez pracownika, z którym rozmawialiśmy.

To nie przekonuje jednak urzędu miasta, nadzorującego spółkę. Ratusz już zwrócił do rady nadzorczej MZK, aby zweryfikowała wszystkie procedury dotyczące sprawdzania bezpieczeństwa autobusów. Ratusz oczekuje także kompleksowego raportu w tej sprawie. Być może już dziś zapadnie też decyzja o zleceniu zewnętrznej kontroli w spółce.

- Musimy mieć pewność, że opolanie jeżdżący miejskimi autobusami są bezpieczni - tłumaczy Tomasz Zawadzki, naczelnik Biura Organizacji Transportu Zbiorowego w ratuszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska