Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warunki ekstremalne

MICHAŁ IWANOWSKI 324 88 12 [email protected]
Po odwołaniu wdowy po Stanisławie Szandurskim z Nowej Soli, który dwa lata temu podczas wichury zginął przygnieciony drzewem, sprawą jego śmierci znów zajmie się prokuratura.

Jutro w sądzie cywilnym zapadnie wyrok w procesie, jaki wdowa Krystyna Szandurska wytoczyła miastu, domagając się odszkodowania i dożywotniej renty. Tymczasem sprawą musi powtórnie zająć się nowosolska prokuratura, która po wypadku umorzyła śledztwo nie doszukując się przestępczego zaniechania ze strony miasta, jako właściciela skweru. Pani Krystyna odwołała się od tej decyzji i prokuratura nadrzędna nakazała powtórzenie śledztwa.

Warunki ekstremalne

Przypomnijmy, że do wypadku doszło 22 lipca 2003 r. - Tego dnia leżałam w szpitalu - zeznała w sądzie pani Krystyna. - Jeszcze ok. 15.00 mąż przyszedł mnie odwiedzić, powiedział, że idzie na działkę.
Burzę z wichurą i gradobiciem, jaka potem nastąpiła, pamięta całe miasto. W środku lata, na ulicach leżały hałdy gradu. Kiedy zaczęło wiać, pan Stanisław przypomniał sobie, że w domu zostawił otwarte okno. Wracał do domu przez nadodrzański leś-ny skwer. Nagle ogromna topola trzasnęła. Nim zdążył odskoczyć, drzewo zwaliło się wprost na niego. Zginął na miejscu.
Dla potrzeb śledztwa powstały dwie opinie leśników na temat stanu drzewa. Wyszło, że topola od ok. roku była w trakcie obumierania, ale bezpośrednią przyczyną zawalenia były ekstremalne warunki pogodowe.

Drzewo pod lupę

Jak informuje zastępca nowosolskiego prokuratora rejonowego Wiesław Łatkowski, kluczową sprawą będzie teraz ustalenie czy symptomy choroby drzewa były wówczas na tyle istotne, że nakazywały jego wycięcie. Raz do roku drzewa trzeba kontrolować, a nie wiadomo kiedy kontrola się odbyła. - Gdyby w dniu, kiedy należało przeprowadzić kontrolę, choroba drzewa nakazywała jego wycięcie, a takiej kontroli by nie przeprowadzono, to można by mówić o karalnym zaniechaniu - mówi prokurator. - Będziemy musieli teraz uzupełnić dowody w tej sprawie i ponownie je ocenić.
Tymczasem radczyni prawna magistratu Iwona Sondej-Barriga utrzymuje, że nie ma nawet dowodów na to, iż to miasto jest właścicielem skweru z pechową topolą. Bo chociaż w starych wypisach z rejestru gruntu figuruje on jako las komunalny, to nie ma księgi wieczystej, ani nawet aktu przekazania na własność miasta. Dlatego nawet jeśli ktoś zaniechał swoich obowiązków, to nie władze miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska