Likwidacja dofinansowania to efekt uchwały przegłosowanej kilka dni temu przez radnych Opola. W praktyce oznacza to, że od stycznia – bo od tego momentu zniknie wsparcie miasta dla prywatnych placówek – rodzice posyłający do nich dzieci zapłacą wyższe czesne. Na internetowych grupach zrzeszających rodziców zawrzało. Efektem oburzenia jest petycja, którą można znaleźć w sieci.
Rodzice uderzają w ratusz
Czytamy w niej m.in.:
„Przez to, że Rada Miasta odebrała dotację rodzicom dzieci ze żłobków niepublicznych, matki często będą zmuszone do rezygnacji z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem, gdyż opłata za żłobek może pochłonąć 1/3 ich pensji. Nie dyskryminujcie dzieci, które chodzą do placówek niepubliczych! Oddajcie dotację!”
- Zabranie tego dofinansowania było dla nas sporym zaskoczeniem. Do połowy sierpnia mieliśmy czas, by złożyć w urzędzie miasta wnioski, pozwalające utrzymać je w kolejnym roku, a kilka dni później gruchnęła informacja, że pieniędzy nie będzie wcale – mówi właściciel jednego z niepublicznych żłobków Opolu, prosząc o anonimowość. – Ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała. Taki model działał od 13 lat i sprawdzał się świetnie, bo dzięki temu rodzice, dla których pociech nie było miejsca w żłobku publicznym - nie bojąc się o koszty - posyłali maluchy do placówek prywatnych, bo różnica w opłatach była niewielka.
Ratusz ripostuje
- Petycja wprowadza rodziców celowo w błąd, a jej autorzy manipulują i skłócają między sobą rodziców ze żłobków niepublicznych i publicznych – ocenia Adam Leszczyński, rzecznik opolskiego ratusza. - Wszystko po to, aby uzyskać jeszcze wyższą dotację, choć ta wzrasta dla właścicieli żłobków z Opola od 1 października o prawie 250 proc.! Z 10 mln do 25 mln złotych rocznie. Do tej pory rodzice otrzymywali od Opola 650 zł dotacji, a teraz będą otrzymywać 1,5 tys. złotych czyli o 850 złotych więcej! Mówienie o „zabieraniu” jest zwykłym kłamstwem.
Dotacja, o której mówi rzecznik ratusza, będzie pochodziła z budżetu państwa, a nie samorządu. Uporządkujmy więc.
Od 1 października rodzice mogą składać do ZUS wnioski o wsparcie z rządowego programu „Aktywny Rodzic”. W jego ramach, wychowujący małe dzieci, mogą skorzystać ze świadczenia „aktywnie w żłobku”. Rodzicom maluchów, które uczęszczają do instytucji opieki nad dziećmi do lat 3, m.in. do żłobków zarówno publicznych jak i prywatnych, będzie przysługiwało świadczenie, które pomoże sfinansować tę opiekę (wyniesie ono do 1,5 tys. złotych miesięcznie na dziecko zdrowe i do 1,9 tys. złotych miesięcznie w przypadku dziecka z niepełnosprawnościami, jednak nie więcej niż faktyczna wysokość opłaty, jaką rodzic ponosi za pobyt dziecka w instytucji opieki).
Od października publiczne żłobki za darmo
Jak to przekłada się na rzeczywistość? Obecnie rodzic za miesięczny pobyt dziecka w publicznym żłobku w Opolu płaci 916 złotych (plus wyżywienie). Od października pobyt ma być darmowy. Ale jest jeden niuans. Opole, w związku z nowym programem, podniosło od przyszłego miesiąca opłatę za żłobek do 1,5 tys. złotych (czyli o blisko 600 złotych), dzięki czemu z budżetu państwa do samorządu popłynie maksymalna kwota oferowana przez ministerstwo w ramach programu.
- Gdyby miasto tej podwyżki nie wprowadziło, to dostałoby po prostu mniej pieniędzy z budżetu państwa, co byłoby marnotrawstwem – tłumaczy ten ruch Adam Leszczyński z opolskiego ratusza. - Dla rodziców zmiana jest neutralna. Po wprowadzeniu programu Aktywny Rodzic, pobyt dzieci w żłobkach publicznych będzie darmowy dla każdego malucha. Jedynym kosztem będzie wyżywienie.
Ustawodawca wprowadził zresztą mechanizm zabezpieczający, na wypadek gdyby placówki postanowiły radykalnie podnieść opłaty, uznając że rodziców korzystających z rządowego dofinansowania i tak będzie stać na ich ponoszenie. Dlatego górna granica wysokości opłat żłobkowych, której przekroczenie wykluczy daną instytucję opieki z przyznawania świadczenia, będzie wynosiła 2,2 tys. złotych miesięcznie (w pierwszym okresie obowiązywania ustawy, później kwota może się zmienić).
Właściciele prywatnych żłobków: zabranie dotacji uderzy po kieszeni rodziców
- Dlatego od nowego roku sytuacja będzie taka, że rodzice za publiczny żłobek zapłacą 0 złotych, a za prywatny co najmniej 650 złotych, a w praktyce pewnie więcej – mówi właściciel jednego z prywatnych żłobków w Opolu, prosząc o anonimowość. - Bo przecież skoro w styczniu wzrośnie płaca minimalna, to koszty prowadzenia działalności również wzrosną, co wynika m.in. z konieczności wygospodarowania pieniędzy na podwyżki dla pracowników. Koszt utrzymania dziecka w żłobku – zarówno prywatnym jak i publicznym - jest znacznie wyższy niż 1,5 złotych z rządowego programu (w przypadku żłobka publicznego w Opolu jest to 2,6 tys. złotych miesięcznie). Miasto ma nad nami tę przewagę, że różnicę opłaci z pieniędzy podatników. My możemy sięgnąć wyłącznie do kieszeni rodziców naszych dzieci.
Miasto przekonując, że decyzja o zabraniu dofinansowania była słuszna, posiłkuje się danymi.
- Do tej pory na miejski program dopłat do żłobków Opole wydało ponad 76 mln złotych – wylicza Adam Leszczyński, rzecznik ratusza. - W tym czasie rosła liczba żłobków niepublicznych i miejsc w nich. W 2011 r. miejsc było 122, a w 2024 już 1423. Równocześnie malała liczba dzieci meldowanych w Opolu. Tylko w ciągu dwóch lat spadła ona o ponad 200. W okresie od 4 września 2021 r. do 4 września 2022 r. zameldowano na pobyt stały 850 dzieci, a w okresie od 4 września 2023 do 4 września 2024 zameldowano na pobyt stały 634 dzieci. To oznacza, że rodzi się mniej dzieci, a miejsc w żłobkach niepublicznych przybywa. W tym momencie żłobki publiczne są w stanie przyjąć 468 dzieci, a w miejskich placówkach wciąż jest 21 wolnych miejsc.
- Czytelnicy powinni jednak pamiętać, że dofinansowanie jest przyznawane na dziecko, a nie na placówkę. To znaczy, że jeśli placówka ma wolne miejsca, to w odpowiednio mniejszym zakresie korzysta z dofinansowania, które wkrótce miasto zabierze definitywnie – ripostuje właściciel prywatnego żłobka.
Miasto ma plan, na co wyda oszczędności
Miasto deklaruje, że zaoszczędzone na dopłatach pieniądze zamierza przekierować na pomoc dzieciom przebywającym w domach dziecka, a także dla rodzin zastępczych.
- Wspólnie z radnymi dyskutujemy teraz nad szczegółami tego programu. W wypadku miejskiego programu in vitro postąpiliśmy tak samo. Gdy pojawił się program rządowych dopłat, miejskie pieniądze wykorzystaliśmy na bezpłatne badania słuchu i wzroku u dzieci – mówi Adam Leszczyński.
Polacy nieświadomi zagrożeń związanych z AI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?