Bogumił Wąs, przewodniczący gminnej komisji rewizyjnej w Kamienniku oraz Krzysztof Tkacz, jego zastępca, zrezygnowali z pełnienia tych funkcji. Jako przyczyny podają brak możliwości współpracy z wójtem Kazimierzem Cebratem i brak możliwości skutecznego kontrolowania prac gminnej administracji.
Na czwartkowej sesji (10 maja) Bogumił Wąs tłumaczył, że komisja nie ma dostępu do dokumentów urzędowych, że wójt wpływa na przebieg kontroli, a w czasie posiedzeń zdarzają się kłótnie. Na ostatnim posiedzeniu komisja chciała sprawdzić decyzje wójta o umorzeniu podatków. Wójt kazał radnym czekać na dokumenty, więc przewodniczący przerwał posiedzenie.
- Być może to ja źle działam na wójta. Skoro moja osoba budzi skrajne emocje, to rezygnuję, bo nie chcę dezorganizować pracy komisji - tłumaczył rezygnację Bogumił Wąs. - Wójt przychodził na zebrania nieprzygotowany, a merytorycznych urzędników nie dopuszczał do komisji. Tak się nie da skutecznie kontrolować gminy. Na ostatniej komisji agresja była tak duża, że musiałem mocno krzyknąć, żeby nie doszło do rękoczynów.
- Nie utrudniam pracy komisji. Oni żądają za dużo - komentuje wójt Kazimierz Cebrat. - W województwie nie ma chyba gminy, gdzie komisja rewizyjna spotkała się 50 razy w ciągu roku. Ja niczego nie ukradłem, staram się jak najlepiej pracować dla gminy, a oni ciągle do mnie piją i nic konstruktywnego nie wynika z tych kontroli.
- Proszę nam nie zarzucać, że organizujemy posiedzenia, żeby wyjaśnić skargi na organy gminy i wójta. Po to nas rada wybrała – polemizował radny Krzysztof Tkacz. - Plan pracy zakładał 14 posiedzeń, ale pojawiły się skargi na wójta. Czasem wyjaśnienie jednej wymagało 3 - 4 spotkań.
Wójt tłumaczy, że komisja rewizyjna wzywała urzędników na zebrania, a petenci czekali, bo urząd jest mały i nie ma kto zastąpić nieobecnego. Dodatkowo urzędnicy skarżyli się, że byli obrażani na komisjach.
- Od roku zdecydowałem, że tylko ja będę chodził na zebrania komisji - mówi wójt. - Żądali ode mnie dokumentów naruszających wrażliwe dane osobowe mieszkańców: ile kto zarabia, kiedy i na co chorował, a na dodatek wynosili informacje na zewnątrz. Czasem niektórzy z komisji też do mnie przychodzili z prośbą, żeby komuś w gminie umorzyć podatek. Nie mogę im dać dostępu do wszystkich dokumentów. Zresztą na 5 milionów dochodów umarzamy w sumie 6 tysięcy złotych. To śmieszne kwoty.
OPOLSKIE INFO - 04.05.2018
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?