Awantura z kanarem w Kędzierzynie-Koźlu. Gazem w pasażera autobusu?

fot. sx
fot. sx
Mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla twierdzi, że rewizor zaatakował go gazem. Kontroler utrzymuje, że się bronił. Podobnych zdarzeń jest coraz więcej.

Co dokładnie wydarzyło się pomiędzy gapowiczem a rewizorem będą teraz ustalać policjanci. Relacje obu stron są zupełnie rozbieżne, ale w Kędzierzynie-Koźlu od kilku dni huczy na temat tego, że kontrolerzy biletów w gminnych autobusach bywają agresywni.

- Kanar wyciągnął gaz i rozpylił temu chłopakowi przed twarzą. Potem, gdy ten mężczyzna leżał już na ziemi, nie chciał mu nawet pomóc. Działo się to wszystko na przystanku, tuż po wyjściu z autobusu - opowiada kobieta, która była świadkiem tego zdarzenia.

Do sprzeczki pomiędzy kontrolerem a podróżnym miało dojść już w autobusie. Jej powodem był brak biletu u pasażera.

- Mężczyzna ten zaatakował naszego pracownika, który musiał się bronić - zapewnia Renata Myśliwiec z firmy “Rewizor", która zatrudnia kontrolerów na terenie Kędzierzyna-Koźla i współpracuje z Miejskim Zakładem Komunikacyjnym. - Nasz człowiek udowodni to w razie czego przed sądem.

Pracownik nie został zawieszony i dalej pracuje sprawdzając przejazdówki. Zeznania na policji złożyli już zarówno rewizor, jak i pasażer.

Szefowie firmy przyznają, że do takich sytuacji dochodzi coraz częściej.
- Regularnie słyszymy wyzwiska od mieszkańców. Trzy miesiące temu jedna z naszych pracownic została uderzona w twarz przez pasażerkę - opowiada Renata Myśliwiec.

Wówczas sprawa nie trafiła jednak na policję. - Bo nie zależy nam na tym, aby nagłaśniać takie sprawy - wyjaśnia Myśliwiec.
Mieszkańcy mają jednak na ten temat inne zdanie.

- Kontrolerom wydaje się, że mają takie same uprawnienia jak policja i mogą decydować o tym, komu dołożyć tylko za to, że jedzie bez biletu. Bywają chamscy i aroganccy - mówi kobieta, która powiadomiła naszą redakcją o całym zajściu.

A co na ten temat mówią szefowie Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego? Najwięcej skarg na rewizorów składanych jest właśnie ta.

- Zawsze w takich wypadkach, przekazujemy je szefom firmy z którą współpracujemy. Potem pytamy też o to, jak sprawa się zakończyła, bo nie chcemy, żeby ktoś nam zarzucił, że uprawiamy tzw. "spychologię". Naprawdę bardzo na zależy na tym, żeby pasażerowie czuli się bezpiecznie w autobusach - przyznaj Jerzy Sadyk, zastępca dyrektora MZK w Kędzierzynie-Koźlu. Zaznacza jednak, że ostatni raz agresywny rewizor został wyrzucony z pracy kilka lat temu.

Straty, jakie zakład ponosi z powodu wożenia gapowiczów sięgają rocznie setek tysięcy złotych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska