Jeżdżąc po polskich drogach, czasem jako kierowca, czasem na siedzeniu pasażera, tak się zastanawiam, czy nie warto wrócić na drzewa. Bo komu to przeszkadzało, kiedy mężczyźni w skromnych opaskach biodrowych tudzież w narzutkach ze skóry buszowali po lasach w poszukiwaniu zwierzyny.
A kiedy już tę zwierzynę znaleźli, zaczynały się małe wyścigi, kto pierwszy ją dopadnie - wygrywał najlepszy, na którego spływała gloria i chwała. Zysk z tego był w postaci jedzenia, a strata? No cóż, najwyżej kilka otarć albo ubytek w ludzkim stadzie. Albo nieco później, już niby w cywilizowanych czasach: turnieje rycerskie - co za cudowny wynalazek! Stawało naprzeciwko siebie dwóch zakapturzonych, a raczej zakutych w zbroje mężczyzn i na dany znak nacierali ile sił w końskich kopytach.
Damy wiwatowały, mdlały, a oni ochoczo z dzidami w dłoniach toczyli walki. I znowu gloria dla najlepszego, a jeżeli ktoś był poszkodowany, to tylko zainteresowany. A dzisiaj co? Żyjemy w okropnych czasach, w których prawdziwi mężczyźni nie mają naturalnego pola do popisu. Przecież z dzidą po lesie nie będą gonić, o wyzwaniu kogoś na pojedynek też raczej muszą zapomnieć. Co więc robią? Wsiadają do samochodu i ruszają na drogę.
A na drodze... Istny męski raj. Tutaj można poszaleć i udowodnić, kto jest lepszy. Silnik wrzeszczy, szyby w oknach drżą, a z rury wydechowej się kurzy. Tego wyprzedzę, tamtego obtrąbię albo dogonię na światłach, wysiądę z samochodu i nawrzeszczę - a niech wie, że z królem szos się nie zadziera.
Źle nam było na tych drzewach?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?